Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 18 lipca 2013

Imaginy o Zaynie i Liamie

Hej. :) Dodaję dzisiaj dwa imaginy. :) Więcej na : http://we-are-one-direction.blogspot.com/

Imagin z Zaynem:


Polecam do czytania: http://www.youtube.com/watch?v=bq_PWQTCT2A

______________________________________________________________________

Znów leżał bezwładnie na kanapie, zatapiając lewą dłoń w czarnych włosach, przeczesując je delikatnie
Przed jego oczyma widniała pewna szatynka, której uśmiech w porównaniu z nim, nigdy nie schodził z pełnych karmazynowych warg. Jej tęczówki ilekroć płakała czy przechodziła kryzysy, nadal błyszczały, uwydatniając swój kolor- szary. [T.I] często przebywała w jego towarzystwie nie wiedząc, jak wielką stanowi część jego niegdyś poukładanego świata. Pocieszała go w trudnych chwilach, cieszyła się z jego sukcesów, poprawiała humor i wielokrotnie wyciągała z kłopotów, w które Mulat uwielbiał się pakować.
W oczach innych stanowili przyjaźń tak idealną, że wręcz niemożliwą. Pomimo tego, że ów szatynka posiadała miłość swojego życia, zawsze potrafiła wygospodarować czas dla przyjaciela, który zakochany był w niej po uszy. On nie widział w niej normalnej dziewczyny, tak jak większość. Dla niego była ideałem. Aniołem bez skrzydeł, chodzącym po ziemi. Czymś nieosiągalnym. Po prostu tą jedyną.
Wnet dźwięk dzwonka pobudził Malika do wszelkich działań. Poprawszy swą koszulę, szybkim krokiem ruszył ku drzwiom, za którymi stała jak zwykle rozpromieniona [T.I]. Kobieta widząc swego kamrata, rzuciła się na jego szyję, ściskając najmocniej jak potrafiła. Mulat nie pozostawał dłużny, zapraszając ją do środka. Wszędzie panowała czystość, która u ludzi jego pokroju była czymś normalnym, codziennym. Odsunął krzesło kuchenne, pozwalając jej usiąść. Rozgadana szatynka natychmiast zaczęła opowiadać mu scenariusz ostatnich dni, które spędziła z swoim chłopakiem. Zayn z uśmiechem wpatrywał się w towarzyszkę, udając, że to co mówi, sprawia mu przyjemność. Niestety... Tak nie było. Każde jej słowo, a zwłaszcza imię jej wybranka bolało niczym żyletka, przecinająca dane części ciała, a w tym przypadku- serce. Jedynie widok dziewczyny przyprawiał go o uśmiech. Sposób w jaki poruszała rękoma, ustami.
W pewnym momencie wstała, przechodząc na drugi koniec pomieszczenia w celu odebrania telefonu.

 "When you walk by, I try to say it.
But then I freeze, and never do it.
My tongue gets tied, the words get trapped."

Westchnął cicho, opierając głowę o kant siedzenia. Dokładnie analizował jej zdania i ruchy, które miała w zwyczaju wykonywać w podobnych sytuacjach. W pewnym momencie szatynka uśmiechnęła się szeroko, odkładając komórkę.
-Zayn, słuchaj. Jerom ma dla nas coś w stylu... Niespodzianki. Prosi, byśmy przyjechali do niego za około 15 minut. Pójdziesz ze mną?- zatrzepotała słodko rzęsami, wiedząc, że to podziała na Mulata natychmiastowo.
-Jasne. Chodź.- ukazał rząd równych śnieżnobiałych zębów, delikatnie obejmując ją w talii.

"I hear the beat of my heart, 
getting louder whenever I'm near you."

Ruszyli w stronę czarnego Lang Rovera chłopaka, który był dla niego jak oczko w głowie. Rzecz, z której duma rozpierała go od środka. Otworzył drzwi, wpuszczając szatynkę do środka, a sam okrążył samochód, by zasiąść na miejscu kierowcy. Powoli włożył kluczyki do stacyjki, odpalając silnik. Ruszyli z podjazdu, kierując się w stronę domu znienawidzonego przez niego człowieka, który odebrał mu wszystko.
Włączył radio, w którym leciała jedna z piosenek zespołu, którego był członkiem. Jakie było jego zdziwienie, gdy usłyszał swój głos, wykonujący jedną ze zwrotek utworu "I wish". Policzki chłopaka przybrały odcień czerwieni, a wzrok utkwił w drodze. Kątem oka dostrzegł, że piękna szatynka przygląda mu się z uwagą, jakiej mało. Dojechali... Pospiesznie wysiadł z wozu, wypuszczając z niego [T.I.], która posłała mu wdzięczne spojrzenie. Równym krokiem, ramię w ramię, ruszyli w stronę mieszkania Jeroma, które urządzone było gustownie i nowocześnie.
Wcisnęła dzwonek, by dać znać ukochanemu, że dotarła na miejsce. Raz, drugi... I nic. Cisza. Zdenerwowana chwyciła za klamkę. Drzwi otworzyły się naroścież ukazując wnętrze, w którym panował mrok. Wszystkie rolety, żaluzję i firany, zasunięte były w dół. Wolnym krokiem weszli do środka, rozglądając się na wszystkie strony. W pewnym momencie światła zapaliły się, ukazując wszystkich im dobrze znanych. Rodzinę, przyjaciół, a na przedzie samego chłopaka. Oczy Malika i [T.N.] przypominały małe spodki, błyszczące się płomykiem niewiedzy. Jerom- wysoki blondyn o zielonych tęczówkach, zmierzał w kierunku zdziwionej dziewczyny, która nie wiedziała co ma począć. Jej usta rozchyliły się jeszcze bardziej, gdy mężczyzna uklęknął przed nią na jednym kolanie, wyciągając z kieszeni czarnych rurek, małe bordowe pudełeczko. Uchylił je, ukazując skromny srebrny pierścionek. Dar ten, zapewne wspaniały dla wszystkich, jednej osobie przekreślił życie oraz szczęście. 
- [T.I. i T.N.], czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?- w oczach szatynki pojawiły się łzy. Jedyne na co było ją stać to skinięcie głową. Jej teraz już narzeczony, wsunął dowód swojej miłości, na serdeczny palec dziewczyny. Ta rzuciła mu się na szyję, mocno przytulając. Rozległy się głośne brawa i okrzyki radości. Jedynie Mulat z niedowierzaniem malującym się na jego twarzy, wpatrywał się w miłość swojego życia, która powoli przechodziła na nową drogę życia. Narzeczeni oderwali się od siebie, pieczętując nowy rozdział w ich związku, namiętnym pocałunkiem. 

"...Does all the things, I know that I could. 
If only time, could just time back..."

Gdyby tylko zrobił to wcześniej... Gdyby tylko wcześniej powiedział jej jak wiele dla niego znaczy... Jak bardzo ją kocha... Niestety. Jest za późno... Jego ukochana już postanowiła, a jeżeli jest szczęśliwa, to on też będzie, a przynajmniej spróbuje. Rodzina zaczęła podchodzić do zakochanej pary, składając im życzenia, ściskając, całując. Zayn nie zauważalnie opuścił dom, szybkim krokiem kierując się w stronę samochodu. Dla niego to był koniec... Niestety. Nie przyjął tego tak jak chciał... Bał się... Bał się, że już nigdy nie zazna tego szczęścia, co [T.I.]...

"Oh, How I wish that was me..."


Imagin z Liamem


___________________________________________________________

Kolejny miesiąc... Kolejny miesiąc bez ciebie. Dokładnie wyliczam każdy dzień, godzinę, a nawet minutę, kiedy ostatni raz poczułam twoje ciepło. Dotyk warg i dwa słowa, które zniszczyły mój dotychczas poukładany świat- do widzenia. Od tej pory bez przerwy stoisz przed moimi oczyma, uśmiechając się przyjaźnie, jak miałeś w zwyczaju. Ciągle słyszę twój poważny głos, który zawsze doradzał, wspierał i sprawiał, że czułam się wyjątkowa. Wystarczyły nam dwa miesiące, byśmy mogli stworzyć związek, który wydawał się być idealnym, dopóki wakacje nie dobiegły końca. Ty- światowej sławy gwiazda. Ja- zwykła dziewczyna z Polski, która przyjechała do Londynu na obóz językowy. Oby dwoje musieliśmy zejść na ziemię. Wkroczyć w szarą rzeczywistość, która nie zapisała w swym scenariuszu NAS. Wszystko miało być takie jak kiedyś. Ty powrócić miałeś do przyjaciół, z którymi wspólnie podbijałeś scenę, a ja wrócić miałam do swej ojczyzny, by wspiąć się na kolejny etap życia- studia.
Czyż nie proste? Tylko w oczach tych, którzy nie doświadczyli tego na własnej skórze.
Pamiętasz jak to się zaczęło?

Co roku w zwyczaju miałam wyjeżdżać za granicę w celu dokształcania się z języka angielskiego. Rzym, Ateny, Bukareszt, Paryż, Berlin, Madryt. Te miasta były magiczne, jednak nie dorastały do pięt ostatniemu, które odwiedziłam- Londynowi. Wiesz dlaczego? Bo poznałam tam osobę, która już na zawsze pozostanie w moim sercu- ciebie. 6 lipca. Dzień, który pamiętać będę do końca swojego żywota. Dzień, który odmienił moje życie. Z aparatem w dłoniach i wiatrem we włosach, żwawo przemierzałam kolejne londyńskie ulice, by wreszcie znaleźć obiekt godny upamiętnienia. Jedną z moich pasji była fotografia. Poświęcałam jej sporo czasu, a moje zdjęcia wielokrotnie otrzymywały zaszczyt widnienia w niektórych czasopismach. Gdy przeniosłam się do mniej zaludnionej części tego miasta, dojrzałam osobę siedzącą na murku z plecami opartymi o idealnie wyrzeźbioną marmurową kulę. Spoglądała w dół, gdzie słychać było szum Tamizy. Promienie zachodzącego słońca padały wprost na nią, rozpromieniając jej twarz. Widok ten wydawał mi się czymś cudownym, oryginalnym, niezwykłym. Niepewnym krokiem ruszyłam w stronę ów chłopaka, czując że nogi uginają się pod moim ciężarem. 
-Przepraszam?- rzuciłam cicho, a on drgnął. Wolno odwrócił się w moją stronę, lekko rozszerzając oczy. Stałam przed nim uśmiechnięta, zabawnie poruszając aparatem. 
-Wybacz, ale dziś nie rozdaję autografów.- zmarszczyłam brwi. Nie miałam pojęcia z kim rozmawiam. Nie miałam pojęcia ile dała by każda inna dziewczyna by być teraz na moim miejscu.
-Ammm... Jakich autografów?- spytałam, przyglądając mu się z uwagą. Dopiero teraz dostrzegłam rysy jego twarzy. Smukły nos, pełne usta, zarysowane kości policzkowe, gęste brwi i oczy, które najbardziej przyciągnęły moją uwagę. Mieniły się na brązowo w ostatnich promieniach słońca. Włosy miał kręcone, a ich pojedyncze pukle opadały na wysokie czoło. 
-Nie wiesz kim jestem?- rozchylił lekko wargi, jakby nie mógł uwierzyć w to co mówię.
-Yyy... Nie, niestety.- wzruszyłam ramionami.-Chciałam tylko poprosić się o pozowanie do moich zdjęć. Od rana szukam czegoś... Nowego, a ty...- zacięłam się, ale było za późno. Dostrzegłam tylko lekki zarys uśmiechu na jego twarzy.- Wydajesz się być tym, czego poszukuję.- wtedy nie zdawałam sobie sprawy jak wielkie znaczenie mieć będą słowa, które wypowiedziałam pod wpływem impulsu.
-No dobrze...- przeciągnął, powracając do pierwotnej pozycji. Odpaliłam sprzęt, ustawiając odpowiednią ostrość, światło i flesz tak, by nie zaprzepaścić tak idealnej sesji. Włączyłam lampę błyskową, by polepszyć choć odrobinę jakość. Wcisnęłam guzik do połowy, by nakierować się na dobre ujęcie. Udało się. Chłopak siedział tak jak przedtem z głową spuszczoną w dół. Jego tors opinała biała koszulka, a dolną część zdobiły piaskowe rurki. Ciemne loki mieniły się na wiele kolorów, ubarwiając wykonywane zdjęcia.
Po skończonej sesji podeszłam bliżej, wyciągając w jego kierunku prawą dłoń.
-Dziękuję ci za poświęcenie mi swojego czasu.- uśmiechnęłam się nieśmiało ukazując dwa mało widoczne dołeczki w policzkach.
-Nie ma sprawy. Jestem Liam.- tak. To byłeś ty. Uścisnąłeś ją delikatnie, spoglądając na mnie wyczekująco.
-[T.I.].- ukazałeś rząd idealnie równych białych zębów.
-Wiesz... Myślałem nad przysługą za pozowanie... Co byś powiedziała na shake'a?- jedyne na co było mnie stać to skinięcie głową. Ruszyliśmy w stronę wspomnianego przez ciebie MSC, poznając się lepiej.
Powiedziałeś mi kim jesteś, a ja zdradziłam ci skąd pochodzę i czym się znajduje. Tematy, które nas łączyły z tymi, które chcieliśmy poruszać nie miały końca. Od tego przełomowego momentu rozpoczęła się nasza znajomość, która szybko przerodziła się w coś więcej- miłość.
Zakochałam się w tobie jak w nikim innym, pomimo to, że obiecałam sobie tego nie zrobić.
Staliśmy się niemal nie rozłączni. Codziennie spędzaliśmy sporo czasu, zwiedzając różne części Londynu. Poznałeś mnie z swoimi przyjaciółmi, którzy okazali się równie świetnymi ludźmi, jak ty.
Wszystko wydawało się być jak z bajki, dopóki nie nadszedł ostatni dzień mojego pobytu w Anglii. Nasz związek runął. Odszedł w niepamięć. Staliśmy na lotnisku spoglądając w swoje oczy pełne łez. Twój czuły głos, zapewniający mnie o uczuciu, którym mnie darzyłeś, ostatni dotyk twoich warg na moich i chwile w twoich ramionach... 
Przekroczyłam bramkę ostatni raz odwracając się w twoim kierunku, widząc cię na żywo.
-You always will be my summer love, Liam...

piątek, 12 lipca 2013

Rozdział XLVI

*Z perspektywy Oliwi*


Zaparkowałam tuż obok sklepu, gasząc silnik. Otworzyłam drzwi, czekając aż Malik także opuści samochód. Gdy wreszcie raczył wysiąść, zakluczyłam pojazd i szybkim krokiem ruszyłam w stronę supermarketu. Usłyszałam kroki za sobą i już po chwili szłam ramię w ramię z Zaynem. 
-Ej Oli... Bądź wreszcie łaskawa i odezwij się do mnie.- prychnęłam pod nosem, przechwytując w dłonie wózek. Nie obdarowując chłopaka nawet spojrzeniem, weszłam do środka, rozglądając się po wypełnionych po brzegi regałach. Widziałam tylko jak wywraca oczami i sam zaczyna szukać rzeczy dla siebie. Zgarnęłam trzy bochenki chleba, wrzucając je do wózka, którym pojechałam nieco dalej. W kolejności pakowała ogórki, ketchupy, musztardy, kiełbasę, chipsy, różnego rodzaju napoje i przekąski. 
-Widzę, że pamiętasz jeszcze zwyczaje żywieniowe Horana.- zażartował, a ja puściłam każde jego słowo pomimo uszu. Dostrzegłam jak zaciska pięści oraz szczękę, jednak obiecałam sobie, że nie ulegnę. Zbyt wielkie plamy pozostawił na mojej psychice. Nie mogłam się poddać.
Podeszliśmy do kasy, wyładowując wszystko na ladę. Chłopak zabrał jedną paczkę papierosów, kładąc ją na samym końcu. Wtedy podskoczył w miejscu, biegnąc w głąb sklepu. Uniosłam pytająco jedną brew, ładując zakupy do torby. Po kilkunastu sekundach wrócił z trzema czteropakami piwa.- Jak imprezować, to na całego.- zaśmiał się, puszczając oczko do młodej kasjerki, która dopiero teraz wiedziała z kim ma do czynienia.
-Em... Przepraszam... Wiem, że to nie odpowiedni moment, ale... Czy mogłabym prosić o autograf?- parsknęłam cicho śmiechem, szukając portfela.
-Jasne.- wyszczerzył się wyciągając długopis. Machnął kilka razy prawą dłonią, oddając jej świstek.- Proszę.
-Dziękuję bardzo. Jestem wielką fanką.- uśmiechnęła się nie śmiało, a ja znacząco odchrząknęłam.
-Ile płacę?- rzuciłam, a ona zakłopotana zerknęła na kasę.
-210 funtów.- podałam jej odpowiednią kwotę, zabierając siatki. Nie czekając dłużej na Mulata ruszyłam w stronę samochodu. Otworzyłam bagażnik, wkładając do niego torby. Cicho westchnęłam, odwracając się. 
Przede mną stał Malik z uniesioną brwią.
-Ale tak beze mnie?- wyminęłam go, zasiadając na miejscu kierowcy. Gdy chłopak również poszedł w moje ślady, odjechałam z piskiem opon ku ruchliwej ulicy.
By nie prowokować czarnowłosego do jakichkolwiek konwersacji, włączyłam radio, wsłuchując się w lecącą muzykę. Wystarczyło dwadzieścia minut i mogłam z ulgą opuścić samochód. Dostrzegłam rozłożony w ogrodzie parasol. To właśnie tak powędrowałam, stawiając zakupy na stole.
-Proszę. Wedle życzenia.- uśmiechnęłam się do przyjaciółki, która automatycznie podniosła się.
-Dzięki Oli. Słuchaj, ja pójdę przygotować rzeczy na grilla. Zostań z chłopcami.Wrócę za niedługo.- pokiwałam przecząco głową, szeroko otwierając oczy.
-Nie!- wrzasnęłam, ale widząc ich miny szybko zmieniłam ton.- Znaczy... Nie trudź się. Chętnie zrobię to za ciebie.- przybrała myślący wyraz twarzy, a ja modliłam się by odpowiedź była pozytywna.
-Ja jej pomogę.- przymknęłam oczy, by dać upust emocją. Dlaczego?! Dlaczego on musiał zabrać głos?!
-Harry jest świetnym kucharzem, na pewno nic nie uszkodzi.- Louis przytulił Loczka, który był wniebowzięty. A jednak... Larry nadal istnieje.
-No dobrze. Niech wam będzie, ale jeżeli będziecie potrzebować pomocy, wołajcie!- krzyknęła za nami, jednak nie posłuchałam jej. Już wolałam być sam na sam z Stylesem niż z resztą tego zespołu.
Weszłam do środka, kierując się w stronę kuchni, gdy poczułam mocny uścisk na nadgarstku.
Chłopak oparł mnie o ścianę, unosząc lewą brew.
-Jakiś problem?- rzuciłam z pogardą, jednak on nie odezwał się.
-Tęskniliśmy za tobą Oli. A zwłaszcza Louis i Malik.- zaśmiał się, a ja skrzywiłam się w grymasie.
-Wybacz kolego, ale mi jakąś nie specjalnie było tęskno.- wydęłam dolną wargę, a on wywrócił oczami.
-Chociaż ten jeden wieczór, kiedy jest z tobą twoja przyjaciółka, udawaj, że nas polubiłaś.- zaśmiałam się sarkastycznie.
-To nie jest takie proste jak się wydaje. Nawet najlepszym by to nie wyszło.- puścił mnie odkładając siatki na siedzenia.
-Trzymaj.- podawał mi produkty, które albo zamieszczałam w lodówce, albo odkładałam na półkę. Gdy wreszcie torby były puste, stanęliśmy przy stole, patrząc na siebie pytająco.
-Co robimy najpierw?- zamyśliłam się, jednak szybko ocknęłam.
-Myślę, że kroimy kiełbasę, by już mogli smażyć.- pokiwał głową i zajął się wyznaczoną przeze mnie rzeczą.
Ja natomiast chwyciłam szklanki i miski, napełniając je łakociami, napojami i innymi wysokokalorycznymi przysmakami.
_____________________________________________________________
Heeej! :D Witam was po bardzo długiej nieobecności. Oczywiście
przepraszamy, gdyż nauka i inne obowiązki nie pozwalały na nam wrzucanie rozdziałów.
Teraz postaramy się robić to regularnie czyli co 2-3 dni. Na sam początek krótki, by sprawdzić, czy ktokolwiek jeszcze czyta. :) Liczymy na komentarze. 2- a nowy rozdział pojawi się niebawem. :) Pozdrawiam i życzę miłych wakacji. :D