Łączna liczba wyświetleń

piątek, 12 lipca 2013

Rozdział XLVI

*Z perspektywy Oliwi*


Zaparkowałam tuż obok sklepu, gasząc silnik. Otworzyłam drzwi, czekając aż Malik także opuści samochód. Gdy wreszcie raczył wysiąść, zakluczyłam pojazd i szybkim krokiem ruszyłam w stronę supermarketu. Usłyszałam kroki za sobą i już po chwili szłam ramię w ramię z Zaynem. 
-Ej Oli... Bądź wreszcie łaskawa i odezwij się do mnie.- prychnęłam pod nosem, przechwytując w dłonie wózek. Nie obdarowując chłopaka nawet spojrzeniem, weszłam do środka, rozglądając się po wypełnionych po brzegi regałach. Widziałam tylko jak wywraca oczami i sam zaczyna szukać rzeczy dla siebie. Zgarnęłam trzy bochenki chleba, wrzucając je do wózka, którym pojechałam nieco dalej. W kolejności pakowała ogórki, ketchupy, musztardy, kiełbasę, chipsy, różnego rodzaju napoje i przekąski. 
-Widzę, że pamiętasz jeszcze zwyczaje żywieniowe Horana.- zażartował, a ja puściłam każde jego słowo pomimo uszu. Dostrzegłam jak zaciska pięści oraz szczękę, jednak obiecałam sobie, że nie ulegnę. Zbyt wielkie plamy pozostawił na mojej psychice. Nie mogłam się poddać.
Podeszliśmy do kasy, wyładowując wszystko na ladę. Chłopak zabrał jedną paczkę papierosów, kładąc ją na samym końcu. Wtedy podskoczył w miejscu, biegnąc w głąb sklepu. Uniosłam pytająco jedną brew, ładując zakupy do torby. Po kilkunastu sekundach wrócił z trzema czteropakami piwa.- Jak imprezować, to na całego.- zaśmiał się, puszczając oczko do młodej kasjerki, która dopiero teraz wiedziała z kim ma do czynienia.
-Em... Przepraszam... Wiem, że to nie odpowiedni moment, ale... Czy mogłabym prosić o autograf?- parsknęłam cicho śmiechem, szukając portfela.
-Jasne.- wyszczerzył się wyciągając długopis. Machnął kilka razy prawą dłonią, oddając jej świstek.- Proszę.
-Dziękuję bardzo. Jestem wielką fanką.- uśmiechnęła się nie śmiało, a ja znacząco odchrząknęłam.
-Ile płacę?- rzuciłam, a ona zakłopotana zerknęła na kasę.
-210 funtów.- podałam jej odpowiednią kwotę, zabierając siatki. Nie czekając dłużej na Mulata ruszyłam w stronę samochodu. Otworzyłam bagażnik, wkładając do niego torby. Cicho westchnęłam, odwracając się. 
Przede mną stał Malik z uniesioną brwią.
-Ale tak beze mnie?- wyminęłam go, zasiadając na miejscu kierowcy. Gdy chłopak również poszedł w moje ślady, odjechałam z piskiem opon ku ruchliwej ulicy.
By nie prowokować czarnowłosego do jakichkolwiek konwersacji, włączyłam radio, wsłuchując się w lecącą muzykę. Wystarczyło dwadzieścia minut i mogłam z ulgą opuścić samochód. Dostrzegłam rozłożony w ogrodzie parasol. To właśnie tak powędrowałam, stawiając zakupy na stole.
-Proszę. Wedle życzenia.- uśmiechnęłam się do przyjaciółki, która automatycznie podniosła się.
-Dzięki Oli. Słuchaj, ja pójdę przygotować rzeczy na grilla. Zostań z chłopcami.Wrócę za niedługo.- pokiwałam przecząco głową, szeroko otwierając oczy.
-Nie!- wrzasnęłam, ale widząc ich miny szybko zmieniłam ton.- Znaczy... Nie trudź się. Chętnie zrobię to za ciebie.- przybrała myślący wyraz twarzy, a ja modliłam się by odpowiedź była pozytywna.
-Ja jej pomogę.- przymknęłam oczy, by dać upust emocją. Dlaczego?! Dlaczego on musiał zabrać głos?!
-Harry jest świetnym kucharzem, na pewno nic nie uszkodzi.- Louis przytulił Loczka, który był wniebowzięty. A jednak... Larry nadal istnieje.
-No dobrze. Niech wam będzie, ale jeżeli będziecie potrzebować pomocy, wołajcie!- krzyknęła za nami, jednak nie posłuchałam jej. Już wolałam być sam na sam z Stylesem niż z resztą tego zespołu.
Weszłam do środka, kierując się w stronę kuchni, gdy poczułam mocny uścisk na nadgarstku.
Chłopak oparł mnie o ścianę, unosząc lewą brew.
-Jakiś problem?- rzuciłam z pogardą, jednak on nie odezwał się.
-Tęskniliśmy za tobą Oli. A zwłaszcza Louis i Malik.- zaśmiał się, a ja skrzywiłam się w grymasie.
-Wybacz kolego, ale mi jakąś nie specjalnie było tęskno.- wydęłam dolną wargę, a on wywrócił oczami.
-Chociaż ten jeden wieczór, kiedy jest z tobą twoja przyjaciółka, udawaj, że nas polubiłaś.- zaśmiałam się sarkastycznie.
-To nie jest takie proste jak się wydaje. Nawet najlepszym by to nie wyszło.- puścił mnie odkładając siatki na siedzenia.
-Trzymaj.- podawał mi produkty, które albo zamieszczałam w lodówce, albo odkładałam na półkę. Gdy wreszcie torby były puste, stanęliśmy przy stole, patrząc na siebie pytająco.
-Co robimy najpierw?- zamyśliłam się, jednak szybko ocknęłam.
-Myślę, że kroimy kiełbasę, by już mogli smażyć.- pokiwał głową i zajął się wyznaczoną przeze mnie rzeczą.
Ja natomiast chwyciłam szklanki i miski, napełniając je łakociami, napojami i innymi wysokokalorycznymi przysmakami.
_____________________________________________________________
Heeej! :D Witam was po bardzo długiej nieobecności. Oczywiście
przepraszamy, gdyż nauka i inne obowiązki nie pozwalały na nam wrzucanie rozdziałów.
Teraz postaramy się robić to regularnie czyli co 2-3 dni. Na sam początek krótki, by sprawdzić, czy ktokolwiek jeszcze czyta. :) Liczymy na komentarze. 2- a nowy rozdział pojawi się niebawem. :) Pozdrawiam i życzę miłych wakacji. :D

3 komentarze:

  1. Świetny! Ja jak najbardziej obecna :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja ciągle czekam !!!! To niesamowite, najlepsze !!!!
    Mogę mieć prośbę ? Rozwiń akcję w następnym rozdziale, ale nie nalegam, bo wymyślenie czegoś takiego jest naprawdę niesamowite
    i imponujące. Uwielbim to. A jak będę dodawać komentarze to ZAWSZE będę się podpisywać :
    Martuśka ;D
    Ok?;D

    OdpowiedzUsuń
  3. super i w ogóle!!! Czekam na dalsze części. XD

    OdpowiedzUsuń