Doma~
________________________________________________________
Zapukałam do środka z myślą, że będąca w domu Caroline mi otworzy. Jednak pomyliłam się. Dobijałam się do drzwi już około piętnastu minut, na nic. Bezradnie osunęłam się po nich lądując tyłkiem na chłodniej posadzce. Podciągnęłam kolana pod brodę i w tuliłam w nie twarz. Nie chciałam na siebie patrzeć, nie potrafiłam. Nie miałam gdzie się podziać. Przecież nie mogę tam wrócić. Siedziałam tak już z dwie godziny. Wyciągnęłam z kieszeni wyciszony telefon, gdy właśnie dzwonił Zayn. Zawahałam się czy odebrać, ale podjęłam to wyzwanie.
-Halo?- zapytałam zachrypniętym głosem.
-Oli?! Gdzie ty jesteś!- krzyknął do słuchawki, a ja nieco się skrzywiłam.
-Pod drzwiami mojego domu. Caroline nie ma w środku.- rzuciłam beznamiętnie.
-Zaraz tam będę.- usłyszałam ostatnie słowa i dźwięk zakończonego połączenia.
Ziewnęłam, zatykając swoje usta. Na polu panował trzydziestostopniowy mróz. W Wielkiej Brytanii panował wielki chaos. Ja siedziałam na zewnątrz w samej bluzce. Powoli traciłam świadomość.
Próbowałam się rozruszać. Mozolnie wstałam i skierowałam się na ulice. Rozejrzałam się w obie strony i weszłam na pasy. Jednak pożałowałam tego. Kilka sekund później usłyszałam głośne trąbienie tira, uderzenie, ból i ciemność.
*Z perspektywy Zayna*
Gdy tylko dowiedziałem się, że Oliwia siedzi teraz na tym siarczystym mrozie czym prędzej ruszyłem do samochodu, by po nią pojechać. Spóźniałem się, bo na ulicy panowały potężne korki. Najwidoczniej musiał być jakiś wypadek. Coś podpowiadało mi, by wyprzedził wszystkie pojazdy i czym prędzej ruszył pod odm dziewczyn. Tak też zrobiłem. Dojechałem i widok jaki ujrzałem spowodował, że moje serce rozbiło się na miliony ostrych jak żyletka kawałków. Na drodze cała zakrwawiona leżała moja Oliwia.
Sanitariusze wkładali ją na nosze. Szybko wybiegłem z samochodu, krzycząc w ich kierunku.
-Kim pan jest?- zapytał starszy mężczyzna.
-Jej chłopakiem! Co z nią?!- wymachiwałem rękoma, ocierając co chwila łzy.
-Dziewczyna walczy o życie. Może pan jechać z nami.- te słowa spowodowały napad paniki. Moje ciało momentalnie odmówiło posłuszeństwa. Jak to możliwe?! Dlaczego ona?!
Przed oczami zagościła ciemność, lecz nie zemdlałem, po prostu oślepłem.
-Panie doktorze, ja nic nie widzę.- rzuciłem lekko przerażony.
-Przeżywa pan potężny szok, to minie.- poklepał mnie po ramieniu.
Na sygnale dojechaliśmy do szpitala. Szybko przenieśli ją na salę operacyjną. Usiadłem na krześle i bezradnie schowałem twarz w dłoniach. To musi być tylko jakiś tani sen.
To nie może być rzeczywistość. Moja Oliwia, jest zdrowa i nie walczy teraz o życie.
Boże..Dlaczego! Zadzwoniłem do chłopaków. Byli strasznie zdenerwowani. Od razu wsiedli w samochód i po półgodzinie byli na miejscu. Gdy zobaczyłem Harrego nerwy mi puściły.
-To przez ciebie ona teraz walczy o życie!- wydarłem się na cały szpital.
-Sądzę, że już przegrała.- usłyszałem głos jakiegoś mężczyzny, a słowa te obijały mi się bez przerwy po głowie.
Co? Ona musi żyć!
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział!
O matko, matko . Czy ona umarła? ; oo powiedz, że nie ! ; c
OdpowiedzUsuńMoj ty Boże *.*
Rozdział henialny, jak kazdy i czekam na nn !
onlyyouharrystyles.blogspot.com
Genialne opowiadanie! Czytałam chyba przez trzy godziny:) I dodałam je do moich ulubionych:) Nie zabijaj Oliwii, ona musi żyć!Czekam z niecierpliwością na kolejny:*
OdpowiedzUsuń