Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 4 listopada 2012

Rozdział III

*Perspective by Caroline*

Rozmarzona weszłam po schodach na górę. Chłopcy przytulili nas na pożegnanie.
Louis zrobił to po przyjacielsku, ale jego dłonie zeszły za nisko jak na przyjaciela.
Brodę wtulił w moje ramię. Było mi tak dobrze. Dałam mu numer telefonu...
Zaraz!! Przecież ja cały dzień chodziłam bez komórki!! Rano, kiedy zadzwonił budzik rozbiłam go o podłogę.
-Oli... Ja dałam Louisowi numer telefonu , a przecież zepsułam go dziś rano.- Jęknęłam.
-Może karta jest nieuszkodzona.- Pocieszała mnie.
Weszłam do sypialni i koło łóżka zauważyłam odprysk na podłodze. Kawałki szkła, części Iphone rozsypane były na panelach. Moja karta SIM, pęknięta na dwie części z czego jedna na dywanie, a druga prawie pod łóżkiem.
-O mój...-urwałam.
-Czyli zależy ci na kontakcie z Louisem!!- przytuliła mnie mocno i wyszła.
Ściągnęłam buty, płaszcz, czapkę i rękawiczki. Sięgnęłam po miotełkę i posprzątałam szczątki telefonu. Łzy spłynęły mi po twarzy. Moment...
Płaczę , bo zepsuła mi się komórka czy dlatego , że nie mam kontaktu z nowo poznanym facetem??
Tak rozmyślając położyłam się do łóżka i zasnęłam.
Następnego dnia obudziłam się o 14:05 , więc od razu zeszłam robić obiad.

*Z perspektywy Oliwi*

Wstałam o 13:55 i leżąc w łóżku rozmyślałam. No nieźle. Caroline się zakochała?
Myślałam ,że już nigdy się nie doczekam. 
Zrobiło mi się jej żal z powodu telefonu.
-No tak!!!- uderzyłam się z otwartej ręki w czoło.
Przecież nie tylko ona dostała numer Louisa. Wyszczerzyłam się sama do siebie i wykręciłam numer do nowo poznanego. Pierwszy sygnał... drugi sygnał... trzeci sygnał...
-Cześć Oliwia!- usłyszałam radosny głos chłopaka.
-Witaj Louis! Nie przeszkadzam ci?
-Ty? Nigdy. O co chodzi?-oo czyli jest zainteresowany.
-Mam dla ciebie i reszty chłopców propozycję. Razem z Caroline przygotowujemy obiad. Mielibyście ochotę wpaść dziś do nas?-spytałam z nadzieją w głosie.
-Naprawdę?! To świetnie! Oczywiście, że będziemy.O której mamy wpaść?- plan się powiódł.
-Bardzo się cieszę, że jesteście chętni. Co powiecie na 16:00?
-Pasuje. Dziękujemy. Do zobaczenia !
-Paa.-rozłączyłam telefon z triumfalnym uśmiechem na twarzy, który jednak przerodził się w wielkiego banana. Zbiegłam na dół do kuchni , w której już krzątała się Caroline.
-Mam świetną wiadomość!- krzyknęłam i o mało co nie dostałam z patelni.
-Oli! Weź mnie nie strasz! Głupolu. Jaka to wiadomość?-posłała mi pytające spojrzenie.
-Dziś na obiad przychodzą do nas... chłopaki z One Direction!!!
-Coo?!?!- pisnęła i strąciła szklankę , którą udało mi się złapać.
-Alle j-jak t-to?- jąkała się jak mniemam z ekscytacji.
-Nie tylko ty masz numer pana Marchewki.- wyszczerzyłam się. Caroline rzuciła się na mnie i wyściskała.
-Już spokojnie. Musimy zabrać się do roboty. Wiesz jak ma przyjść tu piątka chłopaków w tym...
-Niall!!! - krzyknęłyśmy równocześnie, co zapoczątkowało atak głupawki.
-A, a c-co im zrobimy do jedzenia?-próbowałam zadać pytanie, lecz śmiech mi to uniemożliwiał.
-Hmmm... co powiesz na ... Polską kuchnię?- I za to ją kochałam. Ta to ma łeb.
-A co na deser?- dodała po chwili.
-Może sernik?-uwielbiałam to ciasto. Mmmm. ...
-Ja jestem na tak.-posłała mi szczery uśmiech.
-To do roboty. Zegar tyka czas umyka.- zabrałyśmy się do roboty.
Wyrobione pół godziny przed czasem szybko pobiegłyśmy się ogarnąć.
Wbiegłam do pokoju i ruszyłam w stronę garderoby. Wyciągnęłam z niej jasne rurki i bejsbolówkę.
Zrobiłam lekki makijaż, a włosy związałam w koka.
Zbiegłam do salonu. Czekała tam już Caroline ubrana w czarne rurki i kaszmirowy sweter. Dziś postawiła na rozpuszczone włosy.
-Omg Caroline! Louis nie oderwie od ciebie wzroku.- ta posłała mi uśmiech i zaczerwieniła się.
-Z Liamem będzie podobnie.
Nagle rozległ się dźwięk dzwonka. W drzwiach stanęła piątka chłopaków.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz