Łączna liczba wyświetleń
niedziela, 11 listopada 2012
Rozdział V
*Z perspektywy Oliwi*
Rano wstałam z wielkim rogalem na twarzy. Zegar wskazywał godzinę 12:00. Wyszłam z łóżka i ruszyłam ku szafie.
Wybrałam dresy, bokserkę i vansy. Zrobiłam lekki make-up, spięłam włosy w koka i zbiegłam na dół.
W kuchni krzątała się Caroline. Przyrządzała jajecznicę.
-Dzień dobry.-przytuliłam przyjaciółkę.
-Hej posłała mi uśmiech.
Zasiadłyśmy do stołu. Śniadanie było naprawdę pyszne.
Nagle przypomniałam sobie o wczorajszych nocnych sms-ach.
-Dziś Zayn zabiera mnie do clubu.-poinformowałam ją, a ona tylko wybuchła śmiechem.
-Ale ty...ty..ahahaha....nawet nie masz..sukienki!-No tak. To była prawda. Sukienki,szpilki i inne wdzianka
nie były w moim typie. Co prawda Caroline miała jeszcze sukienki z występów w filharmonii, ale byłam od niej
wyższa więc nie zmieściłabym się w nie.
-No cóż. Trza będzie kupić jakąś super obcisłą kieckę. Już ja się tym zajmę.- zauważyłam ten błysk w jej oku.
Moje natychmiast się powiększyły. Kolejnym powodem dla którego ich nie kupowałam były moje kompleksy.
Grube nogi, boczki i duży brzuch.
-No nie wiem spójrz na mnie...
-Przestań!!! Posłuchaj mnie tylko raz. Zaufaj mi.- posłałam jej niepewny uśmiech.
-Zgoda.- ta podniosła się z triumfalnym uśmiechem, rzuciła w moją stronę torebkę i ubrała buty.
-Idziemy na zakupy.-popatrzyłam na nią z politowaniem.
-Już?-spytałam pewna tego, że żartuje.
-Chcesz żeby wykupili nam najlepsze kiecki? Ruchy!-teraz brzmiała dość przekonująco.
Chwyciłyśmy kurtki i wyszłyśmy na zewnątrz. Pogoda była okropna. Padał śnieg, wiał wiatr co powodowało zamieć,
ograniczona widoczność i dwudziestostopniowy mróz.
Caroline zaciągnęła mnie do pięciu sklepów. Dopiero w małym butiku zatrzymałyśmy się na dłużej.
Myślałam, że już nic nie znajdę do momentu gdy Carol rzuciła we mnie wieszakiem.
-Za co to???
-Idź i to włóż.-tak ja powiedziała tak zrobiłam. Weszłam do garderoby i założyłam ją.
Należała do bardzo obcisłych. Podkreślała talię i biust.
Wyszłam z pomieszczenia i skierowałam się w kierunku Caroline.
Ta odwróciła się i otworzyła buzię tak szeroko, że wyglądała przekomicznie.
-Wyglądasz Bosko!!! Jak kobieta!-przytuliła mnie mocno.
-Aha. To przez całe swoje życie byłam facetem. Dzięki wiesz?-prychnęłam, lecz po chwili obie śmiałyśmy
się na całego.
Zakupiłyśmy sukienkę i poszłyśmy do sklepu z butami. Zakupiłam szpilki pod kolor sukienki czyli fioletowe.
Z bananami na twarzy, spełnione wróciłyśmy do domu. Zdjęłam kurtkę i buty.
Zegar wskazywał 19:30.
-Caroline ja idę się szykować zostało mi pół godziny.-tak jak powiedziałam tak zrobiłam. Szybko poleciałam
na górę. Wzięłam szybki prysznic. Założyłam wcześniej zakupiony zestaw, podkręciłam końcówki włosów,
zrobiłam lekki make-up i zbiegłam na dół.
-Woow.-Rzekła Caroline.
-Taa, to słowo wyraża więcej niż tysiąc słów.- zaśmiałam się głośno.
-Dokładnie.-zawtórowała mi.
Nagle po domu rozległ się dźwięk dzwonka.
Carol pobiegła otworzyć. Moim oczom ukazali się Zayn i Louis.
*Perspective by Caroline*
-Woow.-Stwierdził Lou.
-Prawie mnie zatkało.-rzucił Zayn.
-Was też miło widzieć.-Skrzywiłam się. Lou pocałował mnie w policzek.
-Hej.- przywitał się ze mną.
-No, już lepiej.
Zayn na powitanie przytulił Oliwię i ręką zjechał poniżej jej pasa. Po prostu złapał ją za tyłek.
-My już idziemy.- zarumieniona Oli otworzyła drzwi.
Wyszli, a ja zamknęłam za nimi.
-Widziałeś to??-zapytałam Lou.
-Tak... ale moim zdaniem oni do siebie nie pasują.-przeszył mnie wzrokiem.
-Nic z tego nie będzie.-przytaknęłam.
-Napijesz się czegoś??-spojrzałam na niego z uśmiechem.
-Mam lepszy pomysł. Jest 21:00, pada śnieg co w Londynie jest rzadkością...
-Chcesz mnie wyciągnąć na spacer??-przerwałam mu z uśmiechem.
-Dokładnie!!-ruszył w stronę przedpokoju.
-Czekaj. Muszę się ubrać. Jest...-zerknęłam na termometr.
- -20 stopni.-dokończyłam.
Wbiegłam po schodach na górę i weszłam do mojej garderoby.
Włożyłam [link]. Zeszłam na dół i zobaczyłam ubranego już Louisa.
Wciągnęłam kozaki na płaskiej podeszwie, płaszcz, wzięłam torbę i wyszliśmy z domu.
Przekręciłam klucz w zamku.
-Idziemy do parku czy do miasta??-zapytał Lou.
-Najpierw miasto potem park.-wyszczerzyłam się.
Spacerowaliśmy po mieście koło godziny, poczym weszliśmy na teren parku.
Szliśmy zaśnieżoną alejką kiedy poczułam szarpnięcie za ramię.
Dotychczas uśmiechnięty Louis teraz zrobił się poważny.
-Stało się coś?-popatrzyłam na niego zdziwiona.
-Nic... ale Caroline jesteś śliczna, świetnie się z tobą gada...-pocałował mnie.
POCAŁOWAŁ MNIE!!!! Oddałam pocałunek. ODDAŁAM POCAŁUNEK!!!!
Odkleiłam się od niego.
-Boże.. Louis .. niee...-odwróciłam się i pobiegłam przed siebie.
Gwałtownie zawróciłam i pędem wróciłam do chłopaka.
-Louis to nie tak. Jesteś boski pod każdym względem , ale ja cię nie znam.
-Za szybko??-Wreszcie przestał oglądać skutą lodem ziemię i spojrzał mi w oczy.
-O wiele za szybko.-mocno go objęłam. Powoli podniósł ręce i mnie przytulił.
Staliśmy tak dłuższą chwilę i kiedy wreszcie go puściłam zauważyłam , że płakał. Znów go
objęłam.
-Wracamy?-rzuciłam, mając nadzieję,że zaprzeczy.
-Do tego musisz mnie puścić.
-Nie chcę, chyba że do mnie wpadniesz.-uśmiechnęłam się.
-Lepiej nie..-mruknął cicho.
-Daj spokój, nie możemy zerwać ze sobą kontaktu, tylko dlatego,że dałam ci kosza.-puściłam go i dałam buziaka w policzek.
Uśmiechnął się do mnie. Kiedy doszliśmy do domu, poszłam zrobić gorącą czekoladę, a Louis wybierał filmy.
-Co wybrałeś??-Postawiłam kubki na ławie.
-"Love actually".- spojrzał na mnie znacząco.
-A ja myślałam , że to Harry lubi takie filmy.-udałam , że nie mam pojęcia o co mu chodzi.
W połowie filmu zasnęłam.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz