*Z perspektywy Oliwi*
Mała polanka u podnóża wielkiego sosnowego lasu. Piękne kwiaty zdobiące pachnącą, zieloną trawę.
Setki kolorowych motyli tańczących w powietrzu. Bezchmurne niebo i promienie słońca otulające twarz dziewczyny leżącej na kocu. Ściąga okulary i odwraca głowę. Tak to ja. Szczęśliwa jak nigdy. Z szczerym uśmiechem na twarzy i śmiejącymi się oczami, w których z daleka widać iskierki radości.
Koło mnie zjawia się przystojny brunet. Jego lekko zamazany wizerunek nadaje mu tajemniczości. Nie wiem kto to, ale dzięki niemu taka jestem. Chłopak bierze jedną czerwoną truskawkę, po której spływają kropelki wody, mieniące się w słońcu. Zaczyna mnie nimi karmić. Śmieję się razem z nim, a on muska mnie palcem w nos. Podnoszę się tak by móc spojrzeć w jego oczy. Dostrzegam, że są czekoladowe i goszczą w nich płomyki miłości. Ujmuję moją twarz w swoje dłonie. Zbliża się niepewnie, by już po chwili połączyć nasze usta w delikatnym i pełnym miłości pocałunku. Po dłuższym czasie odrywamy się od siebie. Jeszcze raz patrzę na chłopaka. Widzę go teraz w pełnej okazałości. Jest mulatem o kruczoczarnych włosach. To jest Zayn...?!
Obudziłam się natychmiast, krzycząc przy tym na pół Londynu, jak nie więcej. Rozejrzałam się dookoła i dostrzegłam Malika przyglądającego ze strachem malującym się na jego twarzy.
-Oli! Wszystko ok? Cały czas się wierciłaś, ale nie chciałem cię budzić. Sen ci się przyda.- mówił bardzo szybko,dlatego też połowy jego monologu nie zrozumiałam.
-Wszystko w porządku. Miałam po prostu dziwny sen.- podrapałam się po włosach.
-Mi możesz opowiedzieć o czym.- poruszał zabawnie brwiami. Tak Zayn opowiem ci o moim śnie z tobą w roli głównej, bardzo mądre. Przewróciłam oczami i powoli ściągając z siebie kołdrę wyszłam z łóżka.
-Mogę skorzystać z twojej łazienki?- spojrzałam na niego z błagalną miną.
-Jasne, a żeby nie tracić czasu możemy iść razem.-wyszczerzył się zabawnie.
-Eh...Grabisz sobie chłopie.- westchnęłam i powędrowałam do łazienki. Dla bezpieczeństwa zakluczyłam drzwi. Tak nie przewidziało wam się, dla bezpieczeństwa. Pan Malik nie należał do ludzi zdrowo myślących, więc wolałam nie ryzykować. Spojrzałam w lustro. Rozmazany tusz i siano na głowie. Wyglądałam powalająco, nie ma co. Skrzywiłam się, napuściłam do wanny ciepłej wody. Rozebrałam się i weszłam do niej cicho przy tym wzdychając. Uwielbiałam długie kąpiele, ale dziś musiałam sobie odpuścić. Nie chciałam niecierpliwić pana przystojnego. Na samo wspomnienie tego wieczoru zaśmiałam się sama do siebie. Umyłam włosy miętowym szamponem, a ciało żelem kokosowym. Spłukałam głowę i wyjęłam korek. Wyszłam powoli i owinęłam się ręcznikiem. Wtedy zorientowałam się, że zostawiłam ubrania na krześle w pokoju. Głośno przełknęłam ślinę i delikatnie otworzyłam "wrota do królestwa Malika".
Nie zauważyłam go, dlatego po cichu podreptałam po swoją odzież. Nagle poczułam czyjeś dłonie na swojej talii. Przymknęłam oczy i zacisnęłam zęby.
-Zayn, puść mnie. Muszę się ubrać.- wysyczałam groźnie i odwróciłam się w jego stronę. Patrzył na mnie z cwaniackim uśmiechem, pocałował mnie w szyję i wyszedł. Stałam tam z zabawną miną i patrzyłam w miejsce, w którym jeszcze przed chwilą stał. Ocknęłam się z dziwnego transu i wróciłam do łazienki.
Szybko ubrałam swój zestaw, wysuszyłam włosy i podkreśliłam oczy tuszem. Zadowolona z efektu opuściłam sypialnię. Wtedy dopiero doszło do mnie co stało się wczoraj. W moich oczach zalśniły łzy.
Zagryzłam dolną wargę i dzielnie zeszłam po schodach na dół do jadalni.
-Hej Oli. Jak się spało?- uśmiechnął się promiennie Niall, na co poprawił mi humor.
-Dobrze, dzięki blondasku.- puściłam mu perskie oko.
Zabrał talerz z blatu i położył go prze de mną. Znajdowała się na nim góra kanapek.
-Jeść lubię, ale gotować nie za bardzo. Musisz to skonsumować, bo jesteś osłabiona po wczorajszym. Na nic więcej mnie nie stać.- spuścił głowę.
-Co ty wygadujesz! Jesteś uroczy. Zrobiłeś dla mnie tyle kanapek i nawet nie zjadłeś. Martwisz się o mnie, a ja to doceniam. Bardzo ci dziękuję.- wstałam i ucałowałam go w policzek. Posłał mi wdzięczne spojrzenie i zabrał się za swoje śniadanie.
Po jakimś czasie doszła reszta w tym przybity Louis. Zmarszczyłam czoło i przyjrzałam mu się badawczo.
Liam z Harrym siedzieli cicho i nic nie mówili, a Zayn pisał coś w swoim telefonie.
Tomlinson wstał od stołu, zabrał kluczyki i wyszedł. Uniosłam jedną brew, a Niall wzruszył ramionami.
-Ok, ja jadę po Caroline.-widziałam, że bardzo się cieszył, na to, że moja przyjaciółka wracała dziś z szpitala.
-Dobrze, przywieź ją do naszego domu. Będziemy tam przed szesnastą. Jutro jest wigilia. Musimy gdzieś ją spędzić.- oparłam się o krzesło.
-U nas, nie widzę problemu.- stwierdził ożywiony mulat.
-Dobrze, my zajmiemy się gotowaniem, a wy.. wy dekoracjami. Pasuje wam?- każdy pomachał twierdząco głową. Horan opuścił dom, a ja zostałam z trójką chłopaków, a najgorsze jest to, że z każdym coś mi się musiało przytrafić. Zjadłam kanapki i poszłam do kuchni pozmywać talerze.
Usłyszałam ciche odgłosy, nagle do pomieszczenia weszli Liam z Harrym, którzy byli pchani przez Zayna.
-Oli..My..- zaczął Hazza.
-Chcieliśmy cię bardzo przeprosić. Nie powinniśmy już się o to kłócić.- dokończył Payne.
-Zachowaliśmy się jak banda bachorów. Proszę wybacz mi.- na te słowa dostał kuksańca od brązowookiego. Po cichu zachichotałam.
-Znaczy nam.- poprawił się. Podeszłam do nich z kamienną twarzą i po chwili obojga mocno uścisnęłam.
-Wybaczam wam. Tylko proszę, nigdy więcej nie kłóćcie się o rzeczy związane ze mną.- mówiłam bardzo poważnie, a przynajmniej starałam się.
-Tak jest.- zasalutowali. Wytknęłam im język.
-Ok, chłopcy, jutro Wigilia. Musimy zająć się strojeniem domu. Potrawy tak jak już mówiłam, zostawcie nam. Macie jakieś lampki, węże czy coś w tym stylu, no i oczywiście choinkę, bo co to za święta bez...
-Oli! Spokojnie! Mamy wszystko co potrzebne!- Zayn przewrócił oczami.
-Ok. Ja i Harry stroimy choinkę i dom, a wy dwaj podwórko, jasne?- przytaknęli i o dziwo ochoczo zabrali się do roboty. Hazza pobiegł na strych i wyciągnął zielone drzewko oraz stare kartony. Położył wszystko w salonie i spojrzał na mnie, a dokładniej w moje oczy.
-Co w nich jest?- uniosłam jedną brew.
-Są takie cudowne i zielono-szare.- rozmarzył się.
-Harry czy ty się dobrze czujesz? One są brązowe!- otworzyłam szeroko buzię, którą on zamknął pocałunkiem chwytając mnie w pasie. Czułam jak się uśmiecha.
-Ale mi chodziło o twoje oczy.- powiedział, gdy oderwaliśmy się od siebie. Głośno wypuściłam powietrze z płuc.
-Ufff...A już myślałam, że coś z tobą nie tak.- zażartowałam, na co zrobił grymas na twarzy.
-No już nie czas na fochy, stroimy!- zrezygnowany zaczął otwierać pudła i wyciągać z nich lampki,bombki i łańcuchy. Choinkę ustawiliśmy przy kominku. Hazza zaczął oplatywać ją światełkami. Gdy skończył, poszłam w jego ślady, to samo robiąc z łańcuchem. Mieliśmy przy tym nie zły ubaw, a już nie wspomnę o bombkach, które wkładał pod koszulkę. Wreszcie skończyliśmy. Podłączył kabel do kontaktu i objął mnie ramieniem. Wtuliłam się w jego tors i uśmiechnęłam się delikatnie. Zerknęłam na zegarek. Dochodziła godzina 15:30. Do domu wparowali z głośnymi krzykami Liam z Zaynem, którzy od razu umilkli. Podeszli do nas, a w ich oczach skakały ogniki radości.
-No, trzeba przyznać, że to wygląda przepięknie. Nam też poszło całkiem, całkiem, ale przekonacie się jutro. Teraz jedziemy do was, nie długo powinni dojechać pozostali.- zakomunikował Payne. Ruszyliśmy za nim, zamykając willę na klucz. Liam z Hazzą zawzięcie o czymś dyskutując zasiedli z przodu, oczywiście brązowooki kierował. Ja z Zaynem ruszyliśmy na tyły. Czułam na sobie jego wzrok.
-Unikasz mnie?- zapytał cicho, lecz tamta dwójka o tak by nie usłyszała.
-Niee..- zaprzeczyłam, ale najwidoczniej wykrył fałsz w moim głosie.
-Oli..- pokręcił głową.
-No co?? Serio, po prostu dziś mam dziwny dzień, nie pytaj.-wytknęłam figlarnie język.
-Baby..- wymruczał pod nosem.
-Znowu sobie grabisz.- pokiwałam palcem, na co się zaśmiał. Dojechaliśmy na nasz podjazd. Wysiedliśmy z samochodu i udaliśmy się do domu. Wpuściłam ich do środka, i rozebrałam się w przed pokoju.
Do Liama zadzwonił telefon.
-Halo?-zapytał.
-Niall! Jaja sobie robisz?!- uniosłam ręce ku górze i usiadłam koło Stylesa.
-Ty..No dobra..Cześć.- westchnął i wstał.
-Co jest?- Malik rzucił mu pytające spojrzenie.
-Niall, nie pojechał po Caroline.- oznajmił. Wybałuszyłam oczy i zaczęłam się śmiać.
-Przecież on nie ma prawo jazdy geniusze!- mówiłam dławiąc się śmiechem. Cała reszta przybrała zażenowany wyraz twarzy.
-Kur...de.. Ok. Zayn, jedziesz ze mną.- mulat załamał ręce i leniwie poczłapał za Paynem.
-No to wygląda na to, że zostaliśmy sa..- do salonu wszedł .
-Nici z tego Hazza.- zachichotałam.
-Ale..
-Skarbie.- spuścił wzrok i usiadł na fotelu włączając telewizor.
Zaczęliśmy oglądać jakiś nudny film o miłości. Jak ja tego nie lubię, w porównaniu do Stylesa, który aż sikał z radości. Dosłownie! Co pięć minut biegał to toalety.
Usłyszeliśmy dźwięk otwieranych drzwi, a do salonu wpadła Caroline. Wyglądała inaczej niż zwykle. Tak marnie..
-Caroline!!!!- rzuciłam się na nią z serią uścisków i całusów.
-Oliwia! Nie widziałyśmy się aż 14.- rzuciła sarkastycznie, ale z szczęśliwym głosem.
Przywitała się z Hazzą.
-Louis będzie za pół godziny.- poinformował ją na co się skrzywiła.
-Po co mi to mówisz? - uniosłam brwi. Byłam tak samo zdezorientowana jak reszta towarzystwa.
-Y..No, bo to twój chłopak?- odpowiedział pytaniem, na pytanie Harry.
-Nie obchodzi mnie to.- ktoś zadzwonił dzwonkiem. Carmen poszła otworzyć. Usłyszeliśmy głośne krzyki. Staliśmy koło kanapy przyglądając się kłótni "pary kevinów".
-Louis, to koniec!- patrzyłam na nią z miną w stylu "WTF?!".
-Ale ja cię kocham!-chwycił ją za nadgarstki i pocałował, ale ta go odepchnęła.
-Nie rób tego nigdy więcej kretynie!- zaczęła biec na górę, a pan marchewka za nią.
-Co jej jest?!- Liam potrząsną mną chwytając za ramiona.
-No..Bo..Ona jest w ciąży z Lou!- otworzyli szeroko oczy, a po chwili jednocześnie krzyknęli.
-Będę wujkiem!- unieśli zwycięsko ręce, na co położyłam się na kanapie i wybuchłam niepohamowanym śmiechem.
-A ja ciocią!- dalej się śmiałam.
-Będziemy najlepszymi wujkami pod słońcem!- objął mnie Zayn.
-Ekhem.- Hazza popukał Malika po ramieniu.
-Ej! Nie będzie chrztu, bo ta dwójka się znowu sprzecza.- Liam głośno westchnął.
-Ciąża równa się humorki.- przewróciłam oczami. Usłyszeliśmy kroki na schodach. Do kuchni wparowała Car z Lou. Wyciągnęła lód i przyłożyła mu do czoła. Uniosłam jedną brew i przyglądałam się całej sytuacji.
Po chwili trzymając się za ręce przyszli do salonu. Tomlinson usiadł w fotelu, a na jego kolanach Carmen.
-Kobiety..- westchnęłam, a wszyscy patrzyli na mnie jak na idiotkę.
-No co? Na swoją płeć narzekają tylko odważni.- wytknęłam im.
-Kocham cię.- zaczęli się całować.
-Ooooo.- każdy z nas przedłużył teatralnie.
-Jutro się pomiziacie na wigilii.- Caroline momentalnie podskoczyła.
-Oli! Wigilia!- krzyknęła.
-Spokojnie, idziemy do chłopaków. Dekoracje gotowe, tylko kupimy prezenty i ugotujemy dania.- uspokoiłam ją. Widać jak się zestresowała.
Włączyliśmy typowo świąteczny film. Trwał dobre dwie godziny, zdążyliśmy zmienić dużo razy swoje pozycje. Liam leżał na boku kanapy, na nim Hazza, któremu siedziałam na kolanach, na których głowę trzymał Malik, a Louis obejmował śpiącą Caroline.
Zeszłam z kolan mojego chłopaka i wyłączyłam TV.
-Chodźmy już spać. Jutro mamy jeszcze masę rzeczy do zrobienia.- rozkazałam. Liam pierwsze po prawej, Niall drugie. Malik trzecie po lewej, a Louis z Carmen.
-Hahaa...
-A ty pierwsze po lewej.- skrzywił się.
-Żartowałem..-zmarszczył czoło.
-No ja myślę.- wytknęłam mu język i pobiegłam do swojego pokoju, a on za mną.
Od razu rzuciłam się na łóżko. Nie miałam siły wziąć prysznica. Hazza ułożył się obok mnie i oplótł swoje ręce wokół mojej talii.
-Dobranoc.- szepnął mi do ucha,pocałował w szyję i okrył kołdrą.
-Branoc.- zamknęłam oczy i nawet nie wiem kiedy odpłynęłam.
Plaża, morze podmywające brzegi, stromy klif i zachodzące słońce. W oddali widać dziewczynę spacerującą po piasku, cieszącą się ostatnimi promieniami słońca. Jest radosna jak nigdy, nie przejmuje się swoimi problemami. Na chwilę spogląda do tyłu. Doskonale ją znam.To ja. Ciepły piasek otula moje nogi, a wiatr delikatnie rozgrzewa, gdyż mam na sobie tylko białą, zwiewną sukienkę. Siadam na małym kamieniu i przyglądam się cudownemu widoku. Nagle czuję czyjeś dłonie na ramionach. Jakiś chłopak, który wywołuje u mnie pozytywne emocje dosiada się do mnie. Kładę głowę na jego ramieniu i dalej podziwiam. Czuję jak odwraca moją twarz w swoją stronę. Spoglądam mu w oczy, które lśnią się jak woda w morzu. Mimowolnie się uśmiecham. Przyciąga mnie do siebie i namiętnie całuje. Czuję się beztrosko i przyjemnie. Odrywam się od niego i jeszcze raz przyglądam. Prze de mną siedzi Zayn...?!
Szybko podniosłam się do pozycji siedzącej. Co to mają być za sny? Dlaczego mnie tak straszą? Spojrzałam na budzik. Wskazywał godzinę 3:03. Ziewnęłam po cichu i z powrotem ułożyłam się obok Hazzy. Zamknęłam oczy i próbowałam zasnąć. Udało mi się to dopiero po godzinie.
-Oli..Obudź się..- szeptał mi do ucha Styles. Dostał w twarz poduszką. Zdenerwowany podniósł mnie i wybiegł z sypialni. Rzucił mnie na kanapę w salonie. Nie zauważył, że leżał na niej zmęczony Liam.
Otworzyłam szeroko oczy. Zirytowana spojrzałam na Harrego.
-Przepraszam.- zaczerwieniona zeszłam z niego.
-Mi tam nie przeszkadzasz.- przeciągnął się leniwie. Został obrzucony przez Hazzę zimnym wzrokiem.
-Która godzina?- zapytałam masując obolałe miejsce od upadku.
-10:00!- zakomunikowała Caroline, która jak widać skończyła już robić pierogi.
-Czemu dopiero teraz?!- strzeliłam sobie z gołej ręki w czoło, zabrałam jabłko z koszyka i ubrałam na siebie kurtkę.
-Gdzie ty idziesz?- zmierzył mnie zdziwiony Malik.
-Jak to gdzie? a zakupy, po prezenty.- przewróciłam oczami.
-A widzisz? Wszyscy już je kupiliśmy, nawet Carmen, ale ciii... nie mów jej, że ci wygadałem.- rozbolała mnie głowa, wyrwałam mu szczotkę z ręki i uczesałam sobie włosy.
-Ej!! Mała!- wyrwał mi ją.
-Już ci mówiłam... To tylko trzy centymetry..- z politowaniem pokręciłam głową.
-Cześć.- rzuciłam i wybiegłam z domu. Wsiadłam do Lang Rovera i odpaliłam silnik. Z piskiem opon ruszyłam w kierunku galerii handlowej. Na miejscu byłam po dwudziestu minutach. Zamknęłam wóz i biegiem weszłam do budynku.
-Ok, pierwszy Lou.- od razu w oczy rzucił mi się piękny zestaw ubrań w paski. Kupiłam go bez wahania.
-Teraz blondas.- mruknęłam sama do siebie. Znalazłam sklepie z biżuterią srebny zegarek w kształcie pizzy. Co oni jeszcze nie wymyślą. Zakupiłam go,a także delikatny naszyjnik z literką C&O dla Carmen.
W kosmetycznym wybrałam dla Zayna najlepszy żel do włosów, perfumy i przenośne lusterko z wygrawerowanym napisem "Malik<3". Liam już od dawna marzył o żółwiu, ale nigdy nie miał czasu na jego zakup, dlatego to był prezent dla niego. Został mi Harry. Miałam pustkę w głowie. Nie wiedziałam kompletnie co mu kupić. Po kilku godzinach szukania całkowicie się poddałam. Usłyszałam czyjeś głosy.
-Ohhh.. Harry Styles na pewno chciałby kotka..tak jak ja, on je uwielbia!- zachichotała jedna jak sądzę Directionerka. Wtedy mnie olśniło. Ta dziewczyna podsunęła mi genialny pomysł. Wróciłam się do zoologicznego i wybrałam małego brązowego kotka z zielonymi ślepiami, tak jak mój Hazza. Zapakowałam prezenty do bagażnika, a zwierzęta dałam na miejsce pasażera. Odjechałam z centrum miasta i wróciłam pod dom tym razem chłopaków. Wysiadłam, zabrałam zakupy i po cichu weszłam do willi. Podreptałam do pokoju gościnnego i odłożyłam je. Zeszłam na dół.
-O mój Boże! Nie strasz mnie ośle!- wydarł się Malik.
-Naucz się piękny odmieniać rodzaje.- Niall parsknął śmiechem.
-Kolejne wasze inteligentne powitanie.- westchnęłam i zaglądnęłam do kuchni.
-Oli! Skarbie nic nie rób! Lou mi pomógł, świetnie się bawiliśmy.- przytuliła mnie mocno.
-Ja też baaaardzo...-czujecie ten sarkazm?
Nakryłyśmy do stołu w salonie i poznosiłyśmy potrawy. Nalałam każdemu barszcz i połamałam opłatek.
Pobiegłam szybko po prezenty.
-Pierwsza gwiazdka!- krzyknął Lou.
Poukładałam wszystko pod choinką i udałam się do reszty. Wzięliśmy swoje opłatki i każdy z każdym zaczął się łamać.
-Oli życzę ci dużo zdrowia,szczęścia i pomyślności. Aby twoje marzenia się spełniły i nigdy nie opuszczał cię uśmiech.- Carmen objęła mnie, a ja grzecznie ułamałam jej opłatek.
-Ja tobie życzę tego samego, zdrowego dzidziusia, sukcesów w życiu zawodowym i prywatnym, jednym słowie wszystkiego co sobie wymarzysz.- cmoknęłam ją w polika.
Następny podszedł do mnie Niall.
-Zdrowia, szczęścia i pomyślności, pijanego i szczęśliwego!- przytulił mnie.
-Nawzajem blondasku!- odwzajemniłam. Kolejny był Lou.
-Życzę ci.. sama dobrze wiesz czego!- uścisnął mnie mocno.
-Ja tobie też.- poklepałam go delikatnie po plecach.
-Fajnej roboty, dużo dzieci, porządnego faceta np. takiego jak ja, kasy, marzeń spełnienia, wypasionego auta..-przerwałam mu.
-Zayn, powagi.- zaśmiałam się, a on objął mnie w pasie i wtulił w siebie.
-Wzajemnie i dodam jeszcze zdrowia, bo to najważniejsze.- poczułam lekkie szturchnięcie odwróciłam się w stronę jak się okazało Liama.
-Oliwio, życzę ci dużo.. nie będę tu wymieniał, bo doskonale wiesz, miłości, radości, udanego Sylwestra i szczęśliwego Nowego Roku.- uśmiechnął się nie śmiało.
-Ja tobie tego samego Liam.- wtuliłam się w jego tors.
-Kocham cię Oli, pamiętaj o tym.- szepnął mi do ucha. Spojrzałam mu w oczy, przepełnione miłością.
-Pamiętam.- odeszłam od niego.
-Dokąd to? A jaa??- zrobił smutną minkę.
-No chodź tu!-pociągnęłam go za rękę.
-Oli słonce, zdrowia, szczęścia, pomyślności, spełnienia marzeń, sukcesów w życiu, udanego Sylwestra, Szczęśliwego Nowego Roku i o to, abyś zawsze była przy moim boku.-wyszczerzył się radośnie.
-Ja tobie tego samego kochanie.- przyciągnął mnie do siebie i czule pocałował. Po złożeniu sobie życzeń zasiedliśmy przy stole jedząc różnorodne dania. Wygłupialiśmy się i śpiewaliśmy kolędy. Idealne święta!
-Czas na prezenty!- wrzeszczał uradowany Horan. W siódemkę usiedliśmy w kręgu przy choince.
Rozdaliśmy sobie prezenty i zaczęło się odpakowywanie.
-Kochana dziękuję, piękny ten naszyjnik.-posłała mi całusa w powietrzu.
-Kochana dziękuję, piękny ten naszyjnik.-posłała mi całusa w powietrzu.
-Oli! Kocham cię, za ten zestaw.- Malik skoczył mi na kolana i dał soczystego buziaka w usta. Nie wiem, dlaczego, ale ucieszyłam się.
-O mój boże, zegarek w kształcie hamburgera, aaaaa!- piszczał Niall, na co reszta zareagowała śmiechem.
-Patrz skarbie, w tym zestawie będę sexi. Kocham cię Oliwia!- posłał mi słodki uśmiech Louis.
-Żółw? Ja chyba śnie! Oliii!!!- Liam mocno mnie przytulił i z wielkim bananem na twarzy wrócił na swoje miejsce.
-No otwórz.- szturchnęłam Hazzę. Zdjął pokrywkę z pudełka, a na niego wskoczył mały kotek.
-Normalnie jesteś wspaniała!- przysunął mnie do siebie i wpił się w moje usta.
-Na co czekasz? Otwieraj swoje!- poganiali mnie wszyscy.
-Już ok.- przewróciłam oczami i zaczęłam rozpakowywać. Pierwszy prezent był od Nialla.
-Naszyjnik z srebnym hamburgerem? Dziękuję blondasku!- posłałam mu piękny uśmiech.
-No nie wierzę! Pierścionek z kryształową marchewką. Louuu..- zrobiłam maślane oczy.
-Drobiazg.- puścił mi oczko.
-Ooo lusterko z napisem "jeszcze tylko trzy centymetry". -zaśmiałam się wesoło.
-Kolczyki z diamencikami? Liam, dziękuję.- ucałowałam go w policzek.
-Proszę.- Harry patrzył na mnie wyczekująco.
-Bransoletka z napisem "Harry and Oliwa Forever".- łzy szczęścia zalśniły mi w oczach. Przytuliłam go z całej siły i namiętnie pocałowałam. Jego prezent wiele dla mnie znaczył.
-Dobra, dosyć tych czułości, chodźmy zobaczyć naszą robotę.- uśmiechnął się tajemniczo Zayn.
Wyszliśmy wszyscy na pole i stanęliśmy przy podjeździe. Śnieg prószył delikatnie, a mróz malował różne wzroki na szybach od okien i samochodów.
-Gotowi?-zapytał Liam.
-Tak.- odparliśmy jednogłośnie.
-Wesołych Świąt!!!- krzyknęliśmy jednocześnie, a cały dom oświetliły kolorowe lampki, światełka i węże.
Ten widok był cudowny, zupełnie jak z bajki. Caroline wtuliła się w Louisa, a mnie przytulał Hazza. Uroniłam kilka łez szczęścia. Najlepsze święta o jakich kiedy kol wiek marzyłam właśnie się spełniły.
____________________________________________________________________
Heej! Tu Doma. Ostatni rozdział przed feriami. Następny dopiero 14.01.13. Tak 2013 r.! Już od dwunastu minut. Z okazji Nowego Roku życzę wam zdrowia, szczęścia, pomyślności i spełnienia marzeń oraz tak jak wspominał Carmen, żebyście poznali swoich idoli. :) Do zobaczenia. Prosimy o komentowanie i głosowanie w ankietach, to dla was chwilka, a dla nas ogromna radość!:)