Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 31 grudnia 2012

Rozdział XVI- Part by Oli

*Z perspektywy Oliwi*


Mała polanka u podnóża wielkiego sosnowego lasu. Piękne kwiaty zdobiące pachnącą, zieloną trawę.
Setki kolorowych motyli tańczących w powietrzu. Bezchmurne niebo i promienie słońca otulające twarz dziewczyny leżącej na kocu. Ściąga okulary i odwraca głowę. Tak to ja. Szczęśliwa jak nigdy. Z szczerym uśmiechem na twarzy i śmiejącymi się oczami, w których z daleka widać iskierki radości.
Koło mnie zjawia się przystojny brunet. Jego lekko zamazany wizerunek nadaje mu tajemniczości. Nie wiem kto to, ale dzięki niemu taka jestem. Chłopak bierze jedną czerwoną truskawkę, po której spływają kropelki wody, mieniące się w słońcu. Zaczyna mnie nimi karmić. Śmieję się razem z nim, a on muska mnie palcem w nos. Podnoszę się tak by móc spojrzeć w jego oczy. Dostrzegam, że są czekoladowe i goszczą w nich płomyki miłości. Ujmuję moją twarz w swoje dłonie. Zbliża się niepewnie, by już po chwili połączyć nasze usta w delikatnym i pełnym miłości pocałunku. Po dłuższym czasie odrywamy się od siebie. Jeszcze raz patrzę na chłopaka. Widzę go teraz w pełnej okazałości. Jest mulatem o kruczoczarnych włosach. To jest Zayn...?!
Obudziłam się natychmiast, krzycząc przy tym na pół Londynu, jak nie więcej. Rozejrzałam się dookoła i dostrzegłam Malika przyglądającego ze strachem malującym się na jego twarzy.
-Oli! Wszystko ok? Cały czas się wierciłaś, ale nie chciałem cię budzić. Sen ci się przyda.- mówił bardzo szybko,dlatego też połowy jego monologu nie zrozumiałam.
-Wszystko w porządku. Miałam po prostu dziwny sen.- podrapałam się po włosach.
-Mi możesz opowiedzieć o czym.- poruszał zabawnie brwiami. Tak Zayn opowiem ci o moim śnie z tobą w roli głównej, bardzo mądre. Przewróciłam oczami i powoli ściągając z siebie kołdrę wyszłam z łóżka.
-Mogę skorzystać z twojej łazienki?- spojrzałam na niego z błagalną miną.
-Jasne, a żeby nie tracić czasu możemy iść razem.-wyszczerzył się zabawnie.
-Eh...Grabisz sobie chłopie.- westchnęłam i powędrowałam do łazienki. Dla bezpieczeństwa zakluczyłam drzwi. Tak nie przewidziało wam się, dla bezpieczeństwa. Pan Malik nie należał do ludzi zdrowo myślących, więc wolałam nie ryzykować. Spojrzałam w lustro. Rozmazany tusz i siano na głowie. Wyglądałam powalająco, nie ma co. Skrzywiłam się, napuściłam do wanny ciepłej wody. Rozebrałam się i weszłam do niej cicho przy tym wzdychając. Uwielbiałam długie kąpiele, ale dziś musiałam sobie odpuścić. Nie chciałam niecierpliwić pana przystojnego. Na samo wspomnienie tego wieczoru zaśmiałam się sama do siebie. Umyłam włosy miętowym szamponem, a ciało żelem kokosowym. Spłukałam głowę i wyjęłam korek. Wyszłam powoli i owinęłam się ręcznikiem. Wtedy zorientowałam się, że zostawiłam ubrania na krześle w pokoju. Głośno przełknęłam ślinę i delikatnie otworzyłam "wrota do królestwa Malika".
Nie zauważyłam go, dlatego po cichu podreptałam po swoją odzież. Nagle poczułam czyjeś dłonie na swojej talii. Przymknęłam oczy i zacisnęłam zęby.
-Zayn, puść mnie. Muszę się ubrać.- wysyczałam groźnie i odwróciłam się w jego stronę. Patrzył na mnie z cwaniackim uśmiechem, pocałował mnie w szyję i wyszedł. Stałam tam z zabawną miną i patrzyłam w miejsce, w którym jeszcze przed chwilą stał. Ocknęłam się z dziwnego transu i wróciłam do łazienki.
Szybko ubrałam swój zestaw, wysuszyłam włosy i podkreśliłam oczy tuszem. Zadowolona z efektu opuściłam sypialnię. Wtedy dopiero doszło do mnie co stało się wczoraj. W moich oczach zalśniły łzy.
Zagryzłam dolną wargę i dzielnie zeszłam po schodach na dół do jadalni. 
-Hej Oli. Jak się spało?- uśmiechnął się promiennie Niall, na co poprawił mi humor.
-Dobrze, dzięki blondasku.- puściłam mu perskie oko.
Zabrał talerz z blatu i położył go prze de mną. Znajdowała się na nim góra kanapek.
-Jeść lubię, ale gotować nie za bardzo. Musisz to skonsumować, bo jesteś osłabiona po wczorajszym. Na nic więcej mnie nie stać.- spuścił głowę.
-Co ty wygadujesz! Jesteś uroczy. Zrobiłeś dla mnie tyle kanapek i nawet nie zjadłeś. Martwisz się o mnie, a ja to doceniam. Bardzo ci dziękuję.- wstałam i ucałowałam go w policzek. Posłał mi wdzięczne spojrzenie i zabrał się za swoje śniadanie.
Po jakimś czasie doszła reszta w tym przybity Louis. Zmarszczyłam czoło i przyjrzałam mu się badawczo. 
Liam z Harrym siedzieli cicho i nic nie mówili, a Zayn pisał coś w swoim telefonie.
Tomlinson wstał od stołu, zabrał kluczyki i wyszedł. Uniosłam jedną brew, a Niall wzruszył ramionami. 
-Ok, ja jadę po Caroline.-widziałam, że bardzo się cieszył, na to, że moja przyjaciółka wracała dziś z szpitala.
-Dobrze, przywieź ją do naszego domu. Będziemy tam przed szesnastą. Jutro jest wigilia. Musimy gdzieś ją spędzić.- oparłam się o krzesło.
-U nas, nie widzę problemu.- stwierdził ożywiony mulat. 
-Dobrze, my zajmiemy się gotowaniem, a wy.. wy dekoracjami. Pasuje wam?- każdy pomachał twierdząco głową. Horan opuścił dom, a ja zostałam z trójką chłopaków, a najgorsze jest to, że z każdym coś mi się musiało przytrafić. Zjadłam kanapki i poszłam do kuchni pozmywać talerze.
Usłyszałam ciche odgłosy, nagle do pomieszczenia weszli Liam z Harrym, którzy byli pchani przez Zayna.
-Oli..My..- zaczął Hazza.
-Chcieliśmy cię bardzo przeprosić. Nie powinniśmy już się o to kłócić.- dokończył Payne.
-Zachowaliśmy się jak banda bachorów. Proszę wybacz mi.- na te słowa dostał kuksańca od brązowookiego. Po cichu zachichotałam.
-Znaczy nam.- poprawił się. Podeszłam do nich z kamienną twarzą i po chwili obojga mocno uścisnęłam. 
-Wybaczam wam. Tylko proszę, nigdy więcej nie kłóćcie się o rzeczy związane ze mną.- mówiłam bardzo poważnie, a przynajmniej starałam się. 
-Tak jest.- zasalutowali. Wytknęłam im język.
-Ok, chłopcy, jutro Wigilia. Musimy zająć się strojeniem domu. Potrawy tak jak już mówiłam, zostawcie nam. Macie jakieś lampki, węże czy coś w tym stylu, no i oczywiście choinkę, bo co to za święta bez...
-Oli! Spokojnie! Mamy wszystko co potrzebne!- Zayn przewrócił oczami.
-Ok. Ja i Harry stroimy choinkę i dom, a wy dwaj podwórko, jasne?- przytaknęli i o dziwo ochoczo zabrali się do roboty. Hazza pobiegł na strych i wyciągnął zielone drzewko oraz stare kartony. Położył wszystko w salonie i spojrzał na mnie, a dokładniej w moje oczy.
-Co w nich jest?- uniosłam jedną brew.
-Są takie cudowne i zielono-szare.- rozmarzył się.
-Harry czy ty się dobrze czujesz? One są brązowe!- otworzyłam szeroko buzię, którą on zamknął pocałunkiem chwytając mnie w pasie. Czułam jak się uśmiecha.
-Ale mi chodziło o twoje oczy.- powiedział, gdy oderwaliśmy się od siebie. Głośno wypuściłam powietrze z płuc.
-Ufff...A już myślałam, że coś z tobą nie tak.- zażartowałam, na co zrobił grymas na twarzy.
-No już nie czas na fochy, stroimy!- zrezygnowany zaczął otwierać pudła i wyciągać z nich lampki,bombki i łańcuchy. Choinkę ustawiliśmy przy kominku. Hazza zaczął oplatywać ją światełkami. Gdy skończył, poszłam w jego ślady, to samo robiąc z łańcuchem. Mieliśmy przy tym nie zły ubaw, a już nie wspomnę o bombkach, które wkładał pod koszulkę. Wreszcie skończyliśmy. Podłączył kabel do kontaktu i objął mnie ramieniem. Wtuliłam się w jego tors i uśmiechnęłam się delikatnie. Zerknęłam na zegarek. Dochodziła godzina 15:30. Do domu wparowali z głośnymi krzykami Liam z Zaynem, którzy od razu umilkli. Podeszli do nas, a w ich oczach skakały ogniki radości. 
-No, trzeba przyznać, że to wygląda przepięknie. Nam też poszło całkiem, całkiem, ale przekonacie się jutro. Teraz jedziemy do was, nie długo powinni dojechać pozostali.- zakomunikował Payne. Ruszyliśmy za nim, zamykając willę na klucz. Liam z Hazzą zawzięcie o czymś dyskutując zasiedli z przodu, oczywiście brązowooki kierował. Ja z Zaynem ruszyliśmy na tyły. Czułam na sobie jego wzrok.
-Unikasz mnie?- zapytał cicho, lecz tamta dwójka o tak by nie usłyszała.
-Niee..- zaprzeczyłam, ale najwidoczniej wykrył fałsz w moim głosie.
-Oli..- pokręcił głową.
-No co?? Serio, po prostu dziś mam dziwny dzień, nie pytaj.-wytknęłam figlarnie język.
-Baby..- wymruczał pod nosem.
-Znowu sobie grabisz.- pokiwałam palcem, na co się zaśmiał. Dojechaliśmy na nasz podjazd. Wysiedliśmy z samochodu i udaliśmy się do domu. Wpuściłam ich do środka, i rozebrałam się w przed pokoju.
Do Liama zadzwonił telefon.
-Halo?-zapytał.
-Niall! Jaja sobie robisz?!- uniosłam ręce ku górze i usiadłam koło Stylesa.
-Ty..No dobra..Cześć.- westchnął i wstał.
-Co jest?- Malik rzucił mu pytające spojrzenie.
-Niall, nie pojechał po Caroline.- oznajmił. Wybałuszyłam oczy i zaczęłam się śmiać.
-Przecież on nie ma prawo jazdy geniusze!- mówiłam dławiąc się śmiechem. Cała reszta przybrała zażenowany wyraz twarzy. 
-Kur...de.. Ok. Zayn, jedziesz ze mną.- mulat załamał ręce i leniwie poczłapał za Paynem.
-No to wygląda na to, że zostaliśmy sa..- do salonu wszedł .
-Nici z tego Hazza.- zachichotałam.
-Ale..
-Skarbie.- spuścił wzrok i usiadł na fotelu włączając telewizor.
Zaczęliśmy oglądać jakiś nudny film o miłości. Jak ja tego nie lubię, w porównaniu do Stylesa, który aż sikał z radości. Dosłownie! Co pięć minut biegał to toalety.
Usłyszeliśmy dźwięk otwieranych drzwi, a do salonu wpadła Caroline. Wyglądała inaczej niż zwykle. Tak marnie..
-Caroline!!!!- rzuciłam się na nią z serią uścisków i całusów.
-Oliwia! Nie widziałyśmy się aż 14.- rzuciła sarkastycznie, ale z szczęśliwym głosem.
Przywitała się z Hazzą.
-Louis będzie za pół godziny.- poinformował ją na co się skrzywiła.
-Po co mi to mówisz? - uniosłam brwi. Byłam tak samo zdezorientowana jak reszta towarzystwa.
-Y..No, bo to twój chłopak?- odpowiedział pytaniem, na pytanie Harry.
-Nie obchodzi mnie to.- ktoś zadzwonił dzwonkiem. Carmen poszła otworzyć. Usłyszeliśmy głośne krzyki. Staliśmy koło kanapy przyglądając się kłótni "pary kevinów". 
-Louis, to koniec!- patrzyłam na nią z miną w stylu "WTF?!".
-Ale ja cię kocham!-chwycił ją za nadgarstki i pocałował, ale ta go odepchnęła.
-Nie rób tego nigdy więcej kretynie!- zaczęła biec na górę, a pan marchewka za nią.
-Co jej jest?!- Liam potrząsną mną chwytając za ramiona.
-No..Bo..Ona jest w ciąży z Lou!- otworzyli szeroko oczy, a po chwili jednocześnie krzyknęli.
-Będę wujkiem!- unieśli zwycięsko ręce, na co położyłam się na kanapie i wybuchłam niepohamowanym śmiechem.
-A ja ciocią!- dalej się śmiałam.
-Będziemy najlepszymi wujkami pod słońcem!- objął mnie Zayn. 
-Ekhem.- Hazza popukał Malika po ramieniu.
-Ej! Nie będzie chrztu, bo ta dwójka się znowu sprzecza.- Liam głośno westchnął.
-Ciąża równa się humorki.- przewróciłam oczami. Usłyszeliśmy kroki na schodach. Do kuchni wparowała Car  z Lou. Wyciągnęła lód i przyłożyła mu do czoła. Uniosłam jedną brew i przyglądałam się całej sytuacji.
Po chwili trzymając się za ręce przyszli do salonu. Tomlinson usiadł w fotelu, a na jego kolanach Carmen.
-Kobiety..- westchnęłam, a wszyscy patrzyli na mnie jak na idiotkę. 
-No co? Na swoją płeć narzekają tylko odważni.- wytknęłam im.
-Kocham cię.- zaczęli się całować.
-Ooooo.- każdy z nas przedłużył teatralnie.
-Jutro się pomiziacie na wigilii.- Caroline momentalnie podskoczyła.
-Oli! Wigilia!- krzyknęła.
-Spokojnie, idziemy do chłopaków. Dekoracje gotowe, tylko kupimy prezenty i ugotujemy dania.- uspokoiłam ją. Widać jak się zestresowała. 
Włączyliśmy typowo świąteczny film. Trwał dobre dwie godziny, zdążyliśmy zmienić dużo razy swoje pozycje. Liam leżał na boku kanapy, na nim Hazza, któremu siedziałam na kolanach, na których głowę trzymał Malik, a Louis obejmował śpiącą Caroline.
Zeszłam z kolan mojego chłopaka i wyłączyłam TV.
-Chodźmy już spać. Jutro mamy jeszcze masę rzeczy do zrobienia.- rozkazałam. Liam pierwsze po prawej, Niall drugie. Malik trzecie po lewej, a Louis z Carmen.
-Hahaa...
-A ty pierwsze po lewej.- skrzywił się.
-Żartowałem..-zmarszczył czoło.
-No ja myślę.- wytknęłam mu język i pobiegłam do swojego pokoju, a on za mną.
Od razu rzuciłam się na łóżko. Nie miałam siły wziąć prysznica. Hazza ułożył się obok mnie i oplótł swoje ręce wokół mojej talii.
-Dobranoc.- szepnął mi do ucha,pocałował w szyję i okrył kołdrą.
-Branoc.- zamknęłam oczy i nawet nie wiem kiedy odpłynęłam.
Plaża, morze podmywające brzegi, stromy klif i zachodzące słońce. W oddali widać dziewczynę spacerującą po piasku, cieszącą się ostatnimi promieniami słońca. Jest radosna jak nigdy, nie przejmuje się swoimi problemami. Na chwilę spogląda do tyłu. Doskonale ją znam.To ja. Ciepły piasek otula moje nogi, a wiatr delikatnie rozgrzewa, gdyż mam na sobie tylko białą, zwiewną sukienkę. Siadam na małym kamieniu i przyglądam się cudownemu widoku. Nagle czuję czyjeś dłonie na ramionach. Jakiś chłopak, który wywołuje u mnie pozytywne emocje dosiada się do mnie. Kładę głowę na jego ramieniu i dalej podziwiam. Czuję jak odwraca moją twarz w swoją stronę. Spoglądam mu w oczy, które lśnią się jak woda w morzu. Mimowolnie się uśmiecham. Przyciąga mnie do siebie i namiętnie całuje. Czuję się beztrosko i przyjemnie. Odrywam się od niego i jeszcze raz przyglądam. Prze de mną siedzi Zayn...?!
Szybko podniosłam się do pozycji siedzącej. Co to mają być za sny? Dlaczego mnie tak straszą? Spojrzałam na budzik. Wskazywał godzinę 3:03. Ziewnęłam po cichu i z powrotem ułożyłam się obok Hazzy. Zamknęłam oczy i próbowałam zasnąć. Udało mi się to dopiero po godzinie.
-Oli..Obudź się..- szeptał mi do ucha Styles. Dostał w twarz poduszką. Zdenerwowany podniósł mnie i wybiegł z sypialni. Rzucił mnie na kanapę w salonie. Nie zauważył, że leżał na niej zmęczony Liam. 
Otworzyłam szeroko oczy. Zirytowana spojrzałam na Harrego.
-Przepraszam.- zaczerwieniona zeszłam z niego.
-Mi tam nie przeszkadzasz.- przeciągnął się leniwie. Został obrzucony przez Hazzę zimnym wzrokiem.
-Która godzina?- zapytałam masując obolałe miejsce od upadku.
-10:00!- zakomunikowała Caroline, która jak widać skończyła już robić pierogi.
-Czemu dopiero teraz?!- strzeliłam sobie z gołej ręki w czoło, zabrałam jabłko z koszyka i ubrałam na siebie kurtkę.
-Gdzie ty idziesz?- zmierzył mnie zdziwiony Malik.
-Jak to gdzie? a zakupy, po prezenty.- przewróciłam oczami.
-A widzisz? Wszyscy już je kupiliśmy, nawet Carmen, ale ciii... nie mów jej, że ci wygadałem.- rozbolała mnie głowa, wyrwałam mu szczotkę z ręki i uczesałam sobie włosy.
-Ej!! Mała!- wyrwał mi ją.
-Już ci mówiłam... To tylko trzy centymetry..- z politowaniem pokręciłam głową.
-Cześć.- rzuciłam i wybiegłam z domu. Wsiadłam do Lang Rovera i odpaliłam silnik. Z piskiem opon ruszyłam w kierunku galerii handlowej. Na miejscu byłam po dwudziestu minutach. Zamknęłam wóz i biegiem weszłam do budynku.
-Ok, pierwszy Lou.- od razu w oczy rzucił mi się piękny zestaw ubrań w paski. Kupiłam go bez wahania. 
-Teraz blondas.- mruknęłam sama do siebie. Znalazłam sklepie z biżuterią srebny zegarek w kształcie pizzy. Co oni jeszcze nie wymyślą. Zakupiłam go,a także delikatny naszyjnik z literką C&O dla Carmen. 
W kosmetycznym wybrałam dla Zayna najlepszy żel do włosów, perfumy i przenośne lusterko z wygrawerowanym napisem "Malik<3". Liam już od dawna marzył o żółwiu, ale nigdy nie miał czasu na jego zakup, dlatego to był prezent dla niego. Został mi Harry. Miałam pustkę w głowie. Nie wiedziałam kompletnie co mu kupić. Po kilku godzinach szukania całkowicie się poddałam. Usłyszałam czyjeś głosy.
-Ohhh.. Harry Styles na pewno chciałby kotka..tak jak ja, on je uwielbia!- zachichotała jedna jak sądzę Directionerka. Wtedy mnie olśniło. Ta dziewczyna podsunęła mi genialny pomysł. Wróciłam się do zoologicznego i wybrałam małego brązowego kotka z zielonymi ślepiami, tak jak mój Hazza. Zapakowałam prezenty do bagażnika, a zwierzęta dałam na miejsce pasażera. Odjechałam z centrum miasta i wróciłam pod dom tym razem chłopaków. Wysiadłam, zabrałam zakupy i po cichu weszłam do willi. Podreptałam do pokoju gościnnego i odłożyłam je. Zeszłam na dół.
-O mój Boże! Nie strasz mnie ośle!- wydarł się Malik.
-Naucz się piękny odmieniać rodzaje.- Niall parsknął śmiechem.
-Kolejne wasze inteligentne powitanie.- westchnęłam i zaglądnęłam do kuchni.
-Oli! Skarbie nic nie rób! Lou mi pomógł, świetnie się bawiliśmy.- przytuliła mnie mocno.
-Ja też baaaardzo...-czujecie ten sarkazm?
Nakryłyśmy do stołu w salonie i poznosiłyśmy potrawy. Nalałam każdemu barszcz i połamałam opłatek.
Pobiegłam szybko po prezenty.
-Pierwsza gwiazdka!- krzyknął Lou.
Poukładałam wszystko pod choinką i udałam się do reszty. Wzięliśmy swoje opłatki i każdy z każdym zaczął się łamać.
-Oli  życzę ci dużo zdrowia,szczęścia i pomyślności. Aby twoje marzenia się spełniły i nigdy nie opuszczał cię uśmiech.- Carmen objęła mnie,  a ja grzecznie ułamałam jej opłatek.
-Ja tobie życzę tego samego, zdrowego dzidziusia, sukcesów w życiu zawodowym i prywatnym, jednym słowie wszystkiego co sobie wymarzysz.- cmoknęłam ją w polika.
Następny podszedł do mnie Niall.
-Zdrowia, szczęścia i pomyślności, pijanego i szczęśliwego!- przytulił mnie.
-Nawzajem blondasku!- odwzajemniłam. Kolejny był Lou.
-Życzę ci.. sama dobrze wiesz czego!- uścisnął mnie mocno.
-Ja tobie też.- poklepałam go delikatnie po plecach.
-Fajnej roboty, dużo dzieci, porządnego faceta np. takiego jak ja, kasy, marzeń spełnienia, wypasionego auta..-przerwałam mu.
-Zayn, powagi.- zaśmiałam się, a on objął mnie w pasie i wtulił w siebie.
-Wzajemnie i dodam jeszcze zdrowia, bo to najważniejsze.- poczułam lekkie szturchnięcie odwróciłam się w stronę jak się okazało Liama.
-Oliwio, życzę ci dużo.. nie będę tu wymieniał, bo doskonale wiesz, miłości, radości, udanego Sylwestra i szczęśliwego Nowego Roku.- uśmiechnął się nie śmiało.
-Ja tobie tego samego Liam.- wtuliłam się w jego tors. 
-Kocham cię Oli, pamiętaj o tym.- szepnął mi do ucha. Spojrzałam mu w oczy, przepełnione miłością.
-Pamiętam.- odeszłam od niego. 
-Dokąd to? A jaa??- zrobił smutną minkę.
-No chodź tu!-pociągnęłam go za rękę.
-Oli słonce, zdrowia, szczęścia, pomyślności, spełnienia marzeń, sukcesów w życiu, udanego Sylwestra, Szczęśliwego Nowego Roku i o to, abyś zawsze była przy moim boku.-wyszczerzył się radośnie.
-Ja tobie tego samego kochanie.- przyciągnął mnie do siebie i czule pocałował. Po złożeniu sobie życzeń zasiedliśmy przy stole jedząc różnorodne dania. Wygłupialiśmy się i śpiewaliśmy kolędy. Idealne święta!
-Czas na prezenty!- wrzeszczał uradowany Horan. W siódemkę usiedliśmy w kręgu przy choince.
Rozdaliśmy sobie prezenty i zaczęło się odpakowywanie.
-Kochana dziękuję, piękny ten naszyjnik.-posłała mi całusa w powietrzu.
-Oli! Kocham cię, za ten zestaw.- Malik skoczył mi na kolana i dał soczystego buziaka w usta. Nie wiem, dlaczego, ale ucieszyłam się.
-O mój boże, zegarek w kształcie hamburgera, aaaaa!- piszczał Niall, na co reszta zareagowała śmiechem.
-Patrz skarbie, w tym zestawie będę sexi. Kocham cię Oliwia!- posłał mi słodki uśmiech Louis.
-Żółw? Ja chyba śnie! Oliii!!!- Liam mocno mnie przytulił i z wielkim bananem na twarzy wrócił na swoje miejsce.
-No otwórz.- szturchnęłam Hazzę. Zdjął pokrywkę z pudełka, a na niego wskoczył mały kotek.
-Normalnie jesteś wspaniała!- przysunął mnie do siebie i wpił się w moje usta.
-Na co czekasz? Otwieraj swoje!- poganiali mnie wszyscy.
-Już ok.- przewróciłam oczami i zaczęłam rozpakowywać. Pierwszy prezent był od Nialla.
-Naszyjnik z srebnym hamburgerem? Dziękuję blondasku!- posłałam mu piękny uśmiech.
-No nie wierzę! Pierścionek z kryształową marchewką. Louuu..- zrobiłam maślane oczy.
-Drobiazg.- puścił mi oczko.
-Ooo lusterko z napisem "jeszcze tylko trzy centymetry". -zaśmiałam się wesoło.
-Kolczyki z diamencikami? Liam, dziękuję.- ucałowałam go w policzek.
-Proszę.- Harry patrzył na mnie wyczekująco.
-Bransoletka z napisem "Harry and Oliwa Forever".- łzy szczęścia zalśniły mi w oczach. Przytuliłam go z całej siły i namiętnie pocałowałam. Jego prezent wiele dla mnie znaczył.
-Dobra, dosyć tych czułości, chodźmy zobaczyć naszą robotę.- uśmiechnął się tajemniczo Zayn.
Wyszliśmy wszyscy na pole i stanęliśmy przy podjeździe. Śnieg prószył delikatnie, a mróz malował różne wzroki na szybach od okien i samochodów.
-Gotowi?-zapytał Liam.
-Tak.- odparliśmy jednogłośnie.
-Wesołych Świąt!!!- krzyknęliśmy jednocześnie, a cały dom oświetliły kolorowe lampki, światełka i węże. 
Ten widok był cudowny, zupełnie jak z bajki. Caroline wtuliła się  w Louisa, a mnie przytulał Hazza. Uroniłam kilka łez szczęścia. Najlepsze święta o jakich kiedy kol wiek marzyłam właśnie się spełniły.
____________________________________________________________________
Heej! Tu Doma. Ostatni rozdział przed feriami. Następny dopiero 14.01.13. Tak 2013 r.! Już od dwunastu minut. Z okazji Nowego Roku życzę wam zdrowia, szczęścia, pomyślności i spełnienia marzeń oraz tak jak wspominał Carmen, żebyście poznali swoich idoli. :) Do zobaczenia. Prosimy o komentowanie i głosowanie w ankietach, to dla was chwilka, a dla nas ogromna radość!:)



Rozdział XV-Part by Carmen

*Perspective by Car* -Wypuszaczą Cię dopiero jutro..-Lou spojrzał na mnie smutnym wzrokiem. Oliwia pożegnała się z Nami, i wyszła. -Rozmawiałem z lekarzem, i pokazywał mi zdjęcia Naszego dzidziusia-uśmiechnął się. -Louis, musimy się rozstać.-powiedziałam stanowczo. Spojrzał na mnie z niedowierzaniem. -Chyba powodem tego nie jest Twoja ciaża??- wstał i chciał wyjść, ale złapałam Go za nadgarstek. -Tak Lou. Powodem tego jest to, że jestem w ciąży. Kocham Cię, ale musimy się rozstać.-w moich oczach pojawiły się łzy. -Idę już. Przyjadę jutro o 11.00, żeby wziąć Cię do domu.-odwrócił się, i wyszedł. Zerknęłam na zegarek. Była prawie 18. Do pokoju wszedł mój lekarz prowadzący. -No, jak się pani czuje??-zapytał i zaczął badać mój brzuch. -Dobrze. To prawda, że wyjdę już jutro??-zapytałąm z nadzieją. -Tak. Pani mąż, już powiedział, że przyjedzie po Panią o godzinie 11. Będziecie Państwo mogli zająć się Panią i maleństwem.-uśmiechnął się życzliwie. -Dziękuję..-powiedziałam cicho,i po wyjściu lekarza z sali położyłam się starając zasnąć. Obudził mnie Niall, który z uśmiechem podał mi ciuchy. -Wracasz do domu!!-zapiszczał cicho i pocałował mnie w policzek. -Tak Niall.. Ja też się cieszę.-radosnym krokiem wstałam z łóżka. Weszłam do szpitalnej łazienki i spojrzałam w lustro. Wyglądałam fatalnie. Miałąm rozkopane włosy, które jeszcze wczoraj były związane w eleganckiego koka. Przeźroczysta cera i mocno podkrążone oczy. Ubrałam czerwone rurki, zielony t-shirt w czarne paski z marchewką na środku i na to białą męską bluzę. Pachniała perfumami Louisa, więc szybko domyśliłam się, że należy do mojego chłopaka.. No właśnie.. Czy ja z Nim jeszcze jestem?? Przecież powiedziałam mu, że z Nim zrywam. Patrzyłam się w moje odbicie. -Car, wszystko ok??-Niall zapukał do drzwi. -Tak.. Spoko..-na twarzy miałam wymuszony uśmiech. -Carmen.. Widzę, że nie jest dobrze.-spojrzał mi prosto w oczy. -Nie.. Naprawdę, Nialler, jest ok.-wzięłam dużą czarną torbę, do której wrzuciłam wszystkie rzeczy. Wyszliśmy z sali. Blondynek pytał jak się czuję itp. Zameldowałam się w recepcji, dali mi wypis i wyszliśmy ze szpitala. Wzięłam głęboki oddech i za Niallem weszłam do samochodu Liama. _Siema księżniczko!!-szeroko uśmiechnął się Zayn. -Witaj rycerzu.- wybuchnęłam śmiechem. Po chwili cała nasza trójka nie wytrzymała mi zaczęła się śmiać. Po 15 minutach dojechaliśmy do domu. Wyszliśmy z auta i weszłam do domu. -CAROLINE!!!! - rzuciła się na mnie Oli. -Też tęskniłąm te 14 godzin.- uśmiechnęłam się. -Hej Harry, miło Cię widzieć Liam.-ze smutkiem zauważyłam brak Louis'a. A powiedział, że po mnie przyjedzie. -Lou przyjedzie za pół godziny.-powiedzia Hazza. -Po co mi to mówisz??-przyjrzał mi się uważnie. -Bo.. To Twój chłopak, i myślałem, że będziesz zainte..-przerwała mu. -Nie. Nie jestem zainteresowana, co się z Nim dzieje. W tym momencie ktoś zapukał. Otworzyłam drzwi i wpuściłam Louis'a do domu. -Po co przyszedłeś??-popatrzyłam Mu w oczy. -Caroline, musisz.-odparł. -Nic nie muszę!! I zrobię tak, jak będę chciała!! Nie zmusisz mnie, żebym zrobiła inaczej!!!!-zaczęłam wrzeszczeć. Wszyscy patrzyli na Nas zdziwieni, ale nikt nie reagował. Oliwia trzymała ich tak, żebym mogłą z Louisem wyjaśnić sobie wszystko. -Nie denerwuj się i powiedz jak chcesz zrobić.-był spokojny i nie podnosił głosu. Wzięłam uspokajający oddech i zaczęłam mówić. -Zerwę z Tobą.. Albo Ty ze mną, znajdę sobie szybko jakiegoś faceta, zerwę z Nim postaram sie zniknąć ze świata, urodzę i wychowam to dziecko. Tyle. Sprzeciwiasz mi się??-zasyczałam wściekle. -Tak. Nie rozstaniemy się, chcę być z Tobą i wychować to dziecko.-zaczął podnosić głos. -NIE!! Nie rozumiesz?? To zaszkodzi Tobie, mnie i chłopakom. Całemu zespołowi!!-krzyczałam znowu. -NO TO CO?!?!-krzyknął. -NIE KRZYCZ NA MNIE!!!! -Krzyczę, bo Ty krzyczysz.-zachichotał. Złapał mnie za ręce i powoli do siebie przyciągnął. Poczułam jak jego wargi stykają się z moimi. Odepchnęłam Go i pobiegłam na górę. Oczywiście pobiegł za mną. -Spadaj Ty kretynie!! Zbiegłam po schodach na dół. Oczywiście towarzystwo cały czas nas obserwowało. A ja ciągle krzyczałm , wyzywając Louisa. On odpowiada mi, że mnien kocha, i wychowa ze mną dzidziusia. Już miałam podejść do któregoś z chłopaków, ale znów złapał mnie za nadgarstki i namiętnie pocałował.Oddałam pocałunek i lekko podskoczyłam. Oplotłam go nogami w pasie i nie przerywając pocałunku zaczął iść w stronę schodów. Oderwałam się od jego ust i zeskoczyłam na ziemię. -No i co robisz debilu?!?!-krzyknęłam i wbiegłam do łazienki na dole. -Podobało Ci się. Nie zaprzeczaj!!-wołał pod drzwiami. -Nie prawda!!-zaprzeczyłam gwałtownie. Otworzyłam drzwi z rozmachem i trafiłam prosto w czoło Louisa. -O MÓJ BOŻE!! Louis, kochanie nic Ci nie jest??-zaczęłam oglądać jego czoło/ -Nie, ale zależy Ci na mnie.-wyszczerzył się. -Tego nie powiedziałam.-pocałowałam go w czoło. -Aua!!-krzyknął. -Daj spokój, tak Cię nie boli.-pogłaskałam go i zachichotałam na widok min przyjaciół. -No co??-wzruszyli ramionami, a ja pociągnęłam Lou za rękę i wyciągnęłam z zamrażalnika lód i przyłożyłam mu do guza. Usiedliśmy w salonie. Ja oczywiście na kolanach mojego chłopaka. -Louis, wiesz co Ci powiem?? -Że ja mam rację, i nie zrobisz tego co powiedziałaś??-wyszczerzył się. -To też, ale chciałam Ci powiedzieć, że Cię kocham. Naprawdę.-wtuliłam mu się w szyję wdychając Jego zapach. ---------------------------------------- Eloo!! <3 <3 Chciałam Was przeprosić, że tak późno, ale piszę go z Adzią ^.^ Moją przyjaciółką, która wbiła do mnie na Sylwka. Więc, życzę Wam z okazji Nowego Roku, spełnienia marzeń itd.. Itp.. A tak na serio, to: koncertu 1D w Polsce, pijackiego wieczoru i namiętnej nocy ;P Wasza Car <3 <3 ;*

niedziela, 30 grudnia 2012

Rozdział XIV-part by Oliwia

*Z perspektywy Oliwi*


Ciężko otworzyłam oczy i ujrzałam klękającą prze de mną Caroline z mokrą chusteczką w ręce. Nad nią stał Louis, a przy mnie siedział Harry, który głaskał mnie po włosach. Spojrzałam na resztę, która zdenerwowana sytuacją krążyła po salonie. Nagle usłyszałam wycie syreny co oznaczało, że wezwali karetkę. Zayn, który przyglądał mi się od dłuższej chwili dopiero teraz zorientował się, że odzyskałam przytomność. 
-Obudziła się!- krzyknął i momentalnie obsypali mnie masą pytań, na które nie miałam siły odpowiadać. W ogóle nie mogłam wydusić z siebie żadnego słowa.
Do drzwi zadzwonił dzwonek. Niall poszedł je otworzyć. Sanitariusze weszli do pokoju razem z blondasem. Hazza pomógł mi wstać i udaliśmy się za nimi do kuchni.
Posadzili mnie na siedzeniu i pobrali krew. Następnie zmierzyli ciśnienie i wstrzyknęli coś w żyłę.
-Jak doszło do tego, że pani zemdlała? Może miała pani jakieś denerwujące i stresujące przygody?- wypytywał mnie jeden z lekarzy. Był młody i przystojny, co nie pasowało loczkowi. Zachichotałam cicho, gdyż rozmieszała mnie jego mina, którą przybrał gdy go zobaczył
-Nie..- odpowiedziałam niepewnie. Całej rozmowie przysłuchiwał się Liam.
-Zabierzemy panią na badania i sprawdzimy co jest przyczyną osłabnięć.- posłał mi uśmiech.
Koło niego zjawiła się młoda kobieta. 
-Panie doktorze, tamta panienka nie czuje się najlepiej, traci przytomność. Jedziemy do szpitala.- zamarłam.
-Niech państwo zabiorą Caroline, my dojedziemy na własną rękę.- zakomunikował Harry. Wystraszyłam się mocno, bo Carmen nigdy nie miała podobnych sytuacji.
-Oli..- zatrzymał mnie Payne.
-Tak?- spoglądnęłam na niego czule. Wiedziałam, że zacznie się tłumaczyć.
-To prze zemnie..Niszczę ci zdrowie, ja..- zamknęłam mu usta dłonią.
-Przestań gadać głupoty. Nigdy mi się jeszcze to nie zdarzyło. Zapewniam cię, że to nie twoja wina.- zabrałam rękę z jego twarzy i poklepałam go delikatnie po policzku, na co odpowiedział mi uśmiechem.
Opuściłam go i udałam się za Hazzą. Ubrałam ciepłe ubrania i wszyłam z moim chłopakiem na zewnątrz. Louis pojechał razem z sanitariuszami. Bardzo bał się o Car, podobnie jak ja.
Wsiedliśmy do czarnego Porshe i ruszyliśmy w kierunku ośrodka zdrowia. Pogoda była beznadziejna. Sypał śnieg,który połączony z wiatrem ograniczał widoczność i powodował duży ruch na jezdni. 
-Kochanie wszystko gra? Jesteś blada jak ściana.- położył mi jedną rękę na kolanie.
-Wszystko gra.- pocałowałam go w policzek i resztę drogi spędziliśmy w ciszy.
Po jakimś czasie byliśmy na miejscu. Powoli wysiadłam z auta i zamknęłam za sobą drzwi. Styles chwycił mnie w pasie i zaprowadził do budynku. Weszliśmy do środka i udaliśmy się do recepcji.
-Dzień dobry. Nazywam się Oliwia MccOwlnn, miałam zgłosić się tu na badania.- posłałam recepcjonistce serdeczny uśmiech.
-Ahh..Tak. Trzecie piętro, sala 303.- powiedziała szybko, szperając w stercie papieru.
-A mogłaby mi pani jeszcze powiedzieć, w której sali leży Caroline Adams?- spojrzałam na nią błagalnie.
-219.- mruknęła.
-Dziękuję.- odeszliśmy od biurka i powędrowaliśmy w kierunku windy.
-Najpierw sprawdzimy co z tobą, a potem zaglądniemy do Car.- oznajmił tonem głosu, który nie zna sprzeciwu.
-Ale..- przerwał mi.
-Nie kochana, jest z nią Louis.- chwycił mnie za rękę wcisnął guzik i pojechaliśmy na górę.
Drzwi się otworzyły i wyszliśmy na korytarz trzeciego piętra. Wzrokiem zaczęłam szukać sali numer 303.
-O jest. - wskazałam palcem na złoty napis.
-Chodź.- podeszliśmy i grzecznie zapukaliśmy.
-Proszę.- usłyszeliśmy i weszliśmy do środka.
-O pani Oliwia, zapraszam.- był to ten sam doktor, co u nas w domu.
-Witam pana.- rozebrałam płaszcz i usiadłam na "łóżku". Zrobimy pani kilka badań i USG. Nie potrwa to dłużej niż piętnaście minut.- puścił mi oczko, na co Harry cały kipiał ze złości.
Weszliśmy do specjalnego pomieszczenia, w którym znajdowały się różne urządzenia. Poddałam się masie  badań i za godzinę miałam zgłosić się po odbiór wyników. Wyszłam z Hazzą z gabinetu.
-Ok, mamy czterdzieści pięć minut. Idziemy do Carmen.- pociągnęłam go za sobą, ale tym razem zeszliśmy po schodach. Odnaleźliśmy salę numer 219, przy której siedział Louis ze spuszczoną głową.
Podeszłam do niego i przytuliłam.
-Co z nią?- zapytałam cicho.
-Jeszcze nie kazali mi  do niej wchodzić. Nie skończyli jej badać.- ciężko wypuściłam powietrze z płuc i dosiadłam się do niego.
-Stary, dzwoniłeś już do reszty?- Loczek zwrócił się do pasiastego.
-Tak, kazali żebyśmy wszyscy wrócili do nas na noc. To trochę śmieszne, bo na zmianę nocujemy u siebie.
-No wiesz, tak jest zabawniej   i ciekawiej.- Styles poruszył brwiami i zerknął na mnie. Przewróciłam oczami.
-Larry.- jęknęłam, na co oni zaśmiali się cicho.
-Państwo z rodziny?- z sali wyszła pielęgniarka.
-Jestem jej "siostrą".- Harry cicho zachichotał, na co dostał w tył głowy  od Tomlinsona.
-Może pani do niej wejść.- tak też zrobiłam. Gdy ją zobaczyłam oczy mi się zaszkliły. Nie dałam rady tam siedzieć. Jednak zdobyłam się na odwagę, by coś zagadać.
-Jak się czujesz?- spojrzała na mnie pustym wzrokiem.
-Bywało lepiej.- podrapała się po głowie. Nagle zrobiło mi się słabo.
-Szlag.- przeklnęłam pod nosem.
-Co?- myśl Oli, myśl.
-Wiesz, może pójdę po Louisa.- szybko wyszłam z pokoju szpitalnego, a chłopcy obrzucili mnie pytającym spojrzeniem.
-Lou, idź do niej.- przytaknął i poszedł w moje ślady. Chwyciłam się za głowę i opadłam na krzesło.
-Oliwia!Wszystko gra?- kucnął prze de mną i uniósł moją twarz.
-Nie, słabo mi i trzęsą mi się dłonie.- chłopak bez zastanowienia wziął mnie na ręce i ruszył w kierunku windy.
-Idziemy po te wyniki.-po kilku minutach znów siedziałam na tym samym miejscu co jakiś czas temu.
-No więc znaleźliśmy źródło i przyczynę twojego osłabienia. Masz silną nerwicę serca, na szczęście nie w końcowej fazie, dlatego twój organizm tak reaguje. W najbliższym czasie musiałaś mieć dużo stresu i nie wmówisz mi, że nie. Unikaj tego proszę cię i co miesiąc przychodź do kontroli. Wypiszę ci receptę z lekami, które masz brać codziennie. Zrozumiałaś?- zsunął swoje okulary do czytania na czubek nosa.
-Tak..- rzuciłam obojętnie. Podziękowałam mu i razem z Harrym opuściliśmy pomieszczenie. W ciszy zjechaliśmy na drugie piętro. Czułam na sobie zmartwiony wzrok Hazzy, ale nie miałam siły z nim rozmawiać.  Zobaczyłam, że Louis jakiś przybity opuszcza salę. Weszłam kilka sekund po nim i ujrzałam smutną Caroline.
-Kochanie, co się dzieje?- usiadłam obok niej delikatnie przytulając.
-Ja,ja..Jestem w ciąży.- schowała twarz w poduszkę. Zamurowało mnie.Siedziałam osłupiała i patrzyłam na nią z nie do wierzeniem. 
-Caroline, ale jak to, przecież ty z nikim tego nie..- wtedy zrozumiałam o co chodzi i strzeliłam sobie z gołej ręki w czoło.
-Zrobiłaś to z Louisem?- odłożyła poduszkę i spojrzała mi prosto w oczy.
-Tak.. I cholernie się boje. Kocham go, ale nie chcę mieć dziecka w tym wieku. Rodzice mnie zabiją..- rozszlochała się. Nic się nie odezwałam. Wiedziałam, że tego właśnie potrzebowała. 
Po chwili Lou wszedł z powrotem.
-Wypuszczą cię dopiero jutro.- zwrócił się do swojej ukochanej.
-Ja zostawiam was samych. Trzymaj się skarbie.- ucałowałam ją w policzek, pożegnałam się z Tomlinsonem i wyszłam. Harry bez słowa udał się za mną. Opuściliśmy szpital i wsiedliśmy do samochodu.
-Oliwia, proszę cię powiedz mi, o jakie problemy chodziło temu facetowi. Nie zaprzeczaj wiem, że takowe były.- głośno wzdychnęłam i przełknęłam ślinę.
Po kilkunastu minutach byliśmy pod domem chłopaków.
-Opowiesz mi wreszcie?- wyszedł za mną z auta, ale ja nie miałam odwagi.
Drzwi otworzył nam Malik, który na nasz widok rozpromienił się.
-Oli! I jak po badaniach?- zaskoczył mnie. Pierwsze nasze normalne powitanie.
-Dobrze.- weszłam do środka, beznamiętnie.
-Co?! Dobrze?! Masz poważną nerwicę serca! Przez ostatni okres mocno się stresowałaś, nie chcesz powiedzieć dlaczego i jeszcze mówisz, że wszystko jest dobrze?!- Harry zaczął mówić głośno i wszyscy na niego spojrzeli, wszyscy z wyjątkiem Liama. Podszedł do nas i stanął na przeciwko Hazzy.
-To prze ze mnie. Słyszysz?!- ostatnie słowo prawie wykrzyknął.
-Że co?- zmarszczył czoło loczek.
-To moja wina. To ja sprawiłem, że bała się mnie i pocałowałem ją, na co też zareagowała strachem.- w oczach Harrego zaczęła rosnąć nienawiść, gniew i furia.
-Co powiedziałeś gnojku?!-zbliżył się do niego.
-To co słyszałeś. Wiesz, że ją kocham i zadałeś mi ból, w czym masz problem?- Payne również ruszył w jego stronę. Nogi mi się ugięły, nie wiedziałam co zrobić. Rzuciłam Malikowi błagalne spojrzenie, na co od razu zareagował.
-Koniec! To już rozdział zamknięty! Zamiast kłócić się o coś co dawno jest załatwione, lepiej zajmijcie się Oli, bo ma naprawdę nie za fajną sytuacje!- oby dwaj zamilkli. Ze łzami w oczach pobiegłam na górę. Miałam tego serdecznie dość. Wparowałam do pierwszego lepszego pokoju i zaszyłam się pod kołdrą cicho szlochając. Z tego wszystkiego emocje mi opadły i zasnęłam. Gdy się obudziłam zrozumiałam, że nie jestem sama. Podniosłam głowę i zauważyłam, że przygląda mi się Zayn.
Bez słowa wtuliłam się w niego.
-Dziękuję, że mi pomogłeś. Co z nimi?- zapytałam słabo, gdyż miałam mocną chrypkę.
-Nie odzywają się do siebie. Co za dzieci.- westchnął głośno.
Wtedy spojrzał mi w oczy. Mieniły się od blasku księżyca. Speszona spuściłam wzrok. Chłopak jednak uniósł mój podbródek tak, że znów w nie patrzyłam. Przybliżył się nie pewnie, ale w tej samej chwili zebrało mnie na wymioty. Pospiesznie wleciałam wprost do łazienki i zwymiotowałam. 
-Ej.. jestem aż tak obrzydliwy? O mój..- spiorunowałam go wzrokiem.
-To nie przez ciebie, ale nie rób tego nigdy więcej, bo swojej własnej twarzy nie rozpoznasz.- cicho zachichotał, ale po chwili spoważniał.
-To przez tych dwóch idiotów.- mocno mnie przytulił. Wróciliśmy do łóżka i wtuleni w siebie zasnęliśmy.
________________________________________________________________________
Kolejny rozdział. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Swoją perspektywę doda jutro Karolina. Miłego czytania! Dobranoc.;)
Doma&Carmen.<3



sobota, 29 grudnia 2012

Rozdział XIII

*Z perspektywy Oliwi*


Z ruchu ust Caroline, odczytaliśmy, że mamy opuścić pomieszczenie. Tak też zrobiliśmy. Wyszłam ostatnia zamykając za sobą drzwi. Nie wiedziałam co o tym myśleć. Usiadłam na krześle i schowałam twarz w dłoniach. Poczułam, że ktoś dosiada się do mnie i obejmuje w pasie. Spojrzałam do góry. To był Louis. No tak, mój przyjaciel. Zawsze mogę na niego liczyć. Uśmiechnęłam się do niego blado.
-Oli, wszystko będzie ok. Uwierz mi Car to twarda sztuka. Nie da sobie przegadać.- zaśmiał się cicho pasiasty. Mój zagubiony wzrok zatrzymał się na Zaynie, który smutno spoglądał w jakiś punkt na podłodze. 
Westchnęłam cicho i wyczekiwałam finału sytuacji.
Siedzieli tam od kilku minut, a dla mnie było to jak wieczność. Usłyszeliśmy kroki, z salonu wyszedł Payne. Nawet nie spojrzał w naszym kierunku, tylko od razu udał się do wyjścia. Weszliśmy z powrotem do salonu, gdzie na fotelu siedziała Caroline.
-Co on sobie myśli?- z niewiadomych powodów zaczęłam czuć napływający gniew.
-Daj mu spokój!- dziewczyna zareagowała dość ostro.
-Po tym co mi zrobił?- zaczęłam się z nią kłócić. Do tej całej konwersacji dołączył też Lou, któremu nieźle się oberwało. Adams pobiegła na górę, a mi nagle całe emocje opadły. Potrząsnęłam głową, jeszcze raz obrzuciłam chłopców spojrzeniem, chwyciłam kurtkę, ubrałam kozaki i wybiegłam z domu. Szłam prosto przed siebie, nie zważając na nic. Wiatr tarmosił moimi włosami, a mróz powodował, że zamarzały. Kompletnie mnie to nie obchodziło. Dotarłam do ścieżki leśnej w jakimś pobliskim parku. Zmęczona oparłam się o drzewo i zjechałam po nim. Podsunęłam kolana pod brodę i schowałam w nich głowę. 
Dlaczego to wszystko musi być takie skomplikowane? Nie długo zbliżają się święta, a przygotowania wcale nie ruszyły. W ogóle nie jestem w nastroju. Dużo się ostatnio działo, moje życie przewróciło się do góry nogami. Czy tego właśnie chciałam? Moje refleksje przerwała jakaś osoba dosiadająca się do mnie. Gwałtownie podskoczyłam, wpadając w zaspę. Podniosłam się ledwo i popatrzyłam na nią nie pewnie.
-Liam?- okazało się, że dosiadł się do mnie sam Payne, zaszczycając mnie swoją obecnością.
Już chciałam wstać i iść, ale on pociągnął mnie za rękę tym samym karząc dosiąść się do niego. Zrobiłam to z niechęcią, ale chciałam wyjaśnić tą sytuację.
-Proszę, nie uciekaj, przepraszam cię.- dopiero teraz zauważyłam, że chłopak płakał.
-Ja..
-Daj mi dokończyć.- zamilkłam, a on kontynuował.
-Wiem, że źle zrobiłem, ale ja..ja..cię kocham. Kocham cię i nigdy nie przestanę. To nie jest żadne zauroczenie. Wiem, że ty już wybrałaś, nie wiedząc co do ciebie czuję, ale wiedz, że nie chciałem tego. To był impuls, zabrakło mi słów. Po raz pierwszy w życiu. Teraz widzisz, co ze mną robisz. Twoja bliskość powoduje, że ogarnia mnie niesamowite uczucie i nie chcę tego zepsuć przez swoje nieodpowiedzialne zachowanie. Przepraszam cię Oli. Czy dasz mi jeszcze jedną szansę?- moje oczy się zaszkliły. Wrócił mój słodki,uroczy i kochany Liam.
-Tak..Ja bym bez ciebie nie wytrzymała, uwielbiam cię.Tylko, że czuję się podle, przez to, że nie mogę odwzajemnić twojego uczucia...Przeprasza..- zamknął mi usta pocałunkiem, ale nie takim jak wtedy. Teraz zrobił to delikatnie i krótko, jakby bał się mojej reakcji.
-Wybacz, nie chciałem, żebyś tak myślała i chciałem ostatni raz poczuć to uczucie, uczucie którego już nigdy nie doznam.- spuścił głowę. Nie chciałam już go upominać. Przytuliłam go najmocniej jak tylko potrafiłam.
-Czyli między nami zgoda?- spojrzał w moje oczy z niepewnością. 
-Oczywiście.- wstaliśmy oboje, a ja chcąc rozluźnić atmosferę wepchnęłam go w zaspę śniegu.
-Oli! Hahaha!- zaśmiał się radośnie i podniósł z ziemi. Po chwili to ja w niej leżałam z skwaszoną miną.
Ktoś biegł do nas krzycząc głośno. 
-Co ty do cholery robisz?- Caroline? Ona to wie kiedy się zjawić.
-Odwaliło ci?- Niall złapał go za ramiona.
-Odwalcie się o de mnie!- krzyknął gniewnie i uderzył Horana z pięści w twarz.
-Niall!- pisnęłam. Podbiegłam do blondyna i złapałam z twarz.  Z kieszeni wyciągnęłam chusteczki i wytarłam krew sączącą się z rany.
-Liam.. już to przerabialiśmy..- ciągnęła Car, ale spokojniejszym tonem głosu.
-Starczy tego! Ja z Liamem, już się pogodziliśmy. Dosyć! To rozdział zamknięty.- wydarłam się jak nigdy dotąd. Głodomór i Carmen spojrzeli na mnie z szeroko otwartymi oczami. Poczułam, że zaczyna kręcić mi się w głowie. Po chwili upadłam...
Otworzyłam oczy i zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu. Na fotelu siedziała Caroline wtulona w Louisa. 
Na kanapie leżał Zayn z Liamem, a Niall podrywał lodówkę. Czyli wszystko po staremu. Zraz,zaraz..coś tu nie grało.. Skąd ja wzięłam się w naszym domu? Przecież byłam na spacerze... Podniosłam głowę i spojrzałam w górę. Przyglądała mi się para hipnotyzujących, zielonych tęczówek. Mój  Harry.
-Co ja tu robię? Co się stało?- podniosłam się chwytając za bolącą głowę.
-Oli. Wszystko ok? Zemdlałaś i Liam cię przyniósł.- właśnie Liam! Zerknęłam na niego, a on posłał mi serdeczny uśmiech. Odwzajemniłam i zwróciłam się do Hazzy.
-Tak, ok, tylko boli mnie głowa.- chłopak wstał z miejsca i poszedł do kuchni po leki.
Zayn oglądał album dziwnie mi znajomy. Wtedy zorientowałam się, że należy do mnie. Szybko zerwałam się z sofy i pobiegłam w jego kierunku.
-Malik odłóż to, bo...- poczułam znowu te uczucie. Stanęłam na środku salonu. Wszyscy zamarli i patrzyli na mnie z przerażeniem. Nic już nie widziałam. Ogarnęła mną ciemność. Poczułam, że upadam. Jednak ktoś złapał mnie w talii. Wtedy nic już nie słyszałam. Odpłynęłam.


*Perspective by Caroline*


Oli zemdlała. Już drugi raz dzisiaj. Cicho przeklnęła, zeszłam z kolan Lou i złapałam Harrego za ramię.
-Louis dzwoń po karetkę. Harry, przynieś mi torebkę.- rzuciłam polecenie opanowanym tonem.
Podniosłam jej głowę i oparłam ją na poduszce. Oli leżała w nienaturalnej pozycji. Z jej nosa dosyć mocno sączyła się krew. Harry podał mi torebkę, a ja nie marnując czasu wysypałam zawartość na podłogę.
-Przynieś jeszcze szklankę wody..Louis!- zawołałam chłopaka.
-Słucham cię.- czułam, że drżą mu ręce.
Delikatnie mnie nimi objął.
-Poszukaj tu mokrych chusteczek.- poleciłam i zaczęłam powstrzymywać krwotok Oli.
Hazza podał mi wodę, a Lou chusteczki.
Wilgotną ścierką otarłam jej twarz. Otworzyła oczy.
Usłyszałam wycie karetki. Po paru sekundach zapukało pogotowie. Lou otworzył drzwi. Weszli mówiąc różne słowa... Słowa, które przestałam rozumieć. Oli wstała i razem z Harrym wyszli za lekarzami. Tylko Louis stał w miejscu. Obraz zaczął mi się rozmazywać. Zorientowałam się, że on cały czas coś do mnie mówi. Podbiegł do mnie, bo osunęłam się na ziemię. Coś krzyknął. Młoda kobieta z pogotowia ruszyła w naszą stronę. Otworzyłam oczy i natychmiast zakryłam oczy ręką. Rażąca sala szpitalna. Białe ściany. Ponury pokoik. Na krześle siedziała Oli.
-Jak ci leci?- rzuciła.
-Albo czekaj.. Idę po Louisa.- zniknęła za białymi drzwiami,a po minucie usłyszałam jego głos.
-Jak się czujesz?- zapytał blady jak ściana.
-Dobrze...Trochę boli mnie brzuch...- odpowiedziałam.
-Dlaczego nie powiedziałaś nikomu, że jesteś w ciąży.- stwierdził niż zapytał.
-Nie jestem.- gwałtownie zaprzeczyłam zrywając się z łóżka.
-Nie mogę być...- cicho dodałam i opadłam na poduszki.
-Dlaczego nie?- zdziwiony przyglądał mi się uważnie.
-Bo nie i już. Dziecko teraz sprawi wiele złego.- powoli wyartykułowałam dźwięki. 
-Ile tu leżę?- zmieniłam temat.
 -Sześć godzin. Zapytam lekarza kiedy cię wypuszczą.- wyszedł, a wróciła Oli.
_____________________________________________________________________
Kolejny rozdział.:)
Życzymy miłego czytania.
Doma&Carmen.<3



























piątek, 28 grudnia 2012

Rozdział XII

*Z perspektywy Oliwi*


Obudziłam się wyspana jak nigdy. Przeciągnęłam się leniwie i ziewnęłam dość głośno. Wtedy zorientowałam się, że nie jestem sama w łóżku. Moje ciało przeszło nie przyjemne ciepło, ale szybko zorientowałam się, że obok mnie leży Harry. Zaczęłam przypominać sobie wczorajszą sytuację, a na mojej twarzy rósł ogromny banan. Wtuliłam się w tors chłopaka, by móc znów zasnąć. Wtedy poczułam wargi na swoim policzku. Otworzyłam oczy. Hazza przyglądał mi się z radością, na ten widok uśmiechnęłam się najpiękniej jak potrafiłam.
-Cześć Oli.- przetarł zaspane ślepia.
-No hej Haroldziku.- zmroził mnie wzrokiem, a ja zaśmiałam się głośno.
-Idę pierwsza do łazienki.- wytknęłam mu język i wyskoczyłam z łoża, łapiąc świeże ubrania. Styles pokiwał głową z dezaprobatą. Weszłam do łazienki i zamknęłam drzwi na klucz. Nigdy nie wiadomo co mogłoby przyjść do głowy reszcie chłopaków. Na tą myśl uśmiechnęłam się i chwyciłam szczotkę do włosów. Rozczesałam kołtuny i zrobiłam sobie wysokiego koka. Umyłam zęby,twarz i ręce. Delikatnie podkreśliłam oczy kredką i pociągnęłam rzęsy tuszem. Ubrałam zestaw i spoglądnęłam w lustro. Zadowolona z efektu weszłam z powrotem do pokoju. Harrego już nie było, więc pościeliłam łóżko i poukładałam trochę swoje rzeczy. Wybiegłam z sypialni, gdyż usłyszałam pisk. Szybko zbiegłam po schodach i wpadłam do kuchni. Rozejrzałam się gwałtownie na boki. Hazza stał przy kuchence, Zayn siedział na krześle, a Niall grzebał w lodówce.
-Wygrałem. Dajesz mi dziesięć funtów.- zaśmiał się Malik. Harry skrzywił się i podał mu pieniądze.
-Trzymaj.- spojrzałam na nich jak na idiotów.
-Co..
-Założyłem się o to, że jak usłyszysz krzyki to szybko tu przylecisz i wygrałem.- przewróciłam oczami i opadłam na siedzenie.
-Coś taka zmęczona? Harry! Zmęczyłeś ją!- zachichotał Niall, który ledwo co zdążył zrobić unik przed łyżką, która wylądowała na twarzy Liama. Ledwo co wszedł do kuchni i takie brutalne powitanie.
-Aaaa!- pisnął i uciekł do salonu.
-Styles, nie żyjesz!!!- usłyszeliśmy jego donośny głos. Strzeliłam sobie z gołej ręki w czoło.
-Idioci.- szepnęłam.
-Ejj.. ja mam uczucia.- zakomunikował Horan z pełną buzią wczorajszej pizzy.
-Te jedzenie też ma, a ty je tak po prostu zżerasz i to w hurtowych ilościach.- wytknęłam mu. Chłopak spojrzał na mnie z wyrzutem, na co reszta wybuchła głośnym śmiechem.
-Liam, mógłbyś zawołać Louisa i Caroline na śniadanie?- spytałam wchodzącego do kuchni Payna.
-Jasne.- posłał mi sztuczny uśmiech i ruszył w kierunku schodów.
Zmarszczyłam czoło i podeszłam do loczka, całując go w policzek.
-Dziękuję, że zrobiłeś śniadanie.- zmierzwiłam mu włosy.
-Co? I ty na to nie reagujesz? Przecież żadna dziewczyna jak i chłopak nie ma prawa cię po nich dotykać, stary co się z tobą dzieje? Oli, co ty robisz z facetami..-Zayn załamał ręce i delikatnie uderzył głową o blat.
-Urok osobisty.- zaśmiałam się. Po piętnastu minutach wszyscy siedzieliśmy w komplecie.
"Para kevinów" obok siebie, tak samo jak ja z Hazzą, Zayn po mojej lewej, Liam naprzeciwko mnie, a przy nim Niall. Zachwycaliśmy się talentem kulinarskim Stylesa i omawialiśmy wczorajszy film. Po skończonym śniadaniu głos zabrał Payne.
-My musimy się zbierać, bo mamy wywiad w Viva stacion box. Jeżeli chcecie możecie nas oglądać.- uśmiechnął się promiennie. Tym razem był to szczery uśmiech. Odetchnęłam z ulgą, lecz tak by nikt nie zauważył.
-Chętnie.- zachichotałam.
Odprowadziłyśmy ich do przed pokoju.
-Pa i powodzenia kochany.- cmoknęłam w policzek Hazzę.
-Dziękuję Oli. Będziemy w kontakcie.- przytulił mnie mocno.
-Cześć pieniążku...yy..znaczy Oliwiuś!- zatrzepotał rzęsami.
-Oj..grabisz sobie Malik.- rzuciłam mu złowrogie spojrzenie.
-Czemu nasze przywitanie jak i pożegnanie musi być takie śmieszne?- przewrócił oczami.
-Bo para idiotów zawsze tak ma.- odchrząknęła Caroline. Skarciłam ją wzrokiem.
Pożegnanie z Liamem nie było już takie jak kiedyś. Podaliśmy sobie ręce na co reszta dziwnie spojrzała.
Zamknęłam drzwi i razem z Car zaczęłyśmy sprzątać. W końcu mieliśmy dziś cały dzień dla siebie, a rozmowa w takim bałaganie to żadna przyjemność. Podzieliłyśmy się obowiązkami więc Carmen zajęła się kuchnią, a ja salonem. Gdy przesuwałam kanapę z koca wypadł mi telefon. Nie był on żadnej z nas. Po kontaktach stwierdziłam, że jego właścicielem jest Liam.
-Caroline! Chodź tu na sekundę.- zawołałam, a po chwili obok mnie znalazła się dziewczyna.
-Co jest?- podparła rękę na biodrze.
-Nasz Daddy zostawił swoją komórkę. Pójdę mu ją odnieść, praktycznie to już skończyłam ogarniać salon.-  podrzuciłam urządzeniem.
-Ok, ale masz dziesięć minut. Nawet jak by chcieli  cię zatrzymywać, to się nie daj. Pamiętaj, to jest nasz dzień.- mrugnęła do mnie okiem, na co uśmiechnęłam się cwaniacko.
-Będę, za..- spojrzałam na "zegarek" na ręce.
-Siedem minut.- chwyciłam swoją srebną kurtkę i ubrałam czarne trapery.
Schowałam iPhone do kieszeni i wyszłam na zewnątrz. Dziś pogoda nas rozpieściła, bo świeciło słońce, a temperatura była w miarę znośna. Szybko doszłam pod dom chłopaków. Przekroczyłam furtkę i weszłam do ogrodu. Nagle ktoś złapał mnie za nadgarstek. Serce zabiło mi mocniej.
-Cześć piękna.- odetchnęłam z ulgą.
-Ooo hej Liam.- posłałam mu uśmiech.
-Trzymaj zostawiłeś u nas telefon.- podałam mu urządzenie. Spojrzał na moją dłoń, a potem w oczy.
-Tylko tyle mi przyniosłaś?- uniósł jedną brew do góry i zaczął się do mnie zbliżać.
-Ale o co ci chodzi?- spytałam zdezorientowana, cofając się. U mnie to już normalne, zawsze gdy ktoś się do mnie zbliża, ja automatycznie się cofam.
-Myślę, że możesz dać mi coś jeszcze.- plecami natrafiłam na żywopłot. Chłopak oparł na nim swoją rękę i nachylił się na de mną. Byłam dość wysoka, on miał 178 cm wysokości, a ja 172 cm, dlatego nie musiał się namęczyć. Zamurowało mnie. Znowu ta wizja Bad Boya. Dlaczego akurat w takim momencie? Nie mogłam się ruszyć. Nogi przyrosły mi do ziemi. Spuściłam głowę.
-Co masz na myśli?- zapytałam niepewnie. Uniósł mój pod brudek ku górze, tak bym mogła spojrzeć mu w oczy. Po mimo tego, że starał się przywoływać same gniewne uczucia, ja i tak dostrzegłam w jego tęczówkach starego Liama, którego uwielbiałam.
-J-jaa... cię..- zawahał się i zamiast dokończyć zdanie wpił się w moje usta. Szarpałam się, ale na marne. Chłopak chwycił mnie za uda i podniósł do góry. Wtedy zebrałam wszystkie siły i odepchnęłam go od siebie. Rzuciłam komórką o ziemię i wybiegłam z posesji One Direction. Byłam w rozsypce, przed oczami  mając sytuację z przed kilku sekund. Szybko dobiegłam do mieszkania i zadzwoniłam do drzwi. Usłyszałam głośne kroki na schodach i dźwięk zamka. Prze de mną stanęła Caroline.
-Co się stało...- po jej tonie głosu i sformułowaniu wypowiedzi stwierdziłam, że wszystko widziała.
-Bo..bo..Liam..mnie..po..pocałował..tak..bardzo..-rozszlochałam się upadając na kolana.
Przyjaciółka podniosła mnie z ziemi i zabrała do salonu. Usiadłam na kanapie, a ona zaczęła nerwowo chodzić po pomieszczeniu. Uderzyła pięścią o stół.
-Dość tego!- chwyciła za swojego nowego Iphone'a i wybrała numer, zapewne Tomlinsona.
-Louis? Proszę cię przyjedź do nas, teraz!- jej głos trzęsł się z gniewu.
-Dobrze, pa.- zakończyła połączenie i odłożyła telefon na stół.
Podeszła do mnie i mocno przytuliła.
-Co za..
-Przestań. Rozumiem go..- popatrzyła na mnie jak na idiotkę.
-Że jak?- podskoczyła na swoim miejscu.
-On mnie..- nie dokończyłam, bo do salonu wparowali Louis z Zaynem, na którego widok zdziwiłam się i jednocześnie zaśmiałam w duchu.
-Vas happeninn?- jego mina zrzedła, gdy mnie ujrzał.
-Usiadł koło mnie i mocno uścisnął.
-Co się stało?- głaskał mnie po włosach.
-Zapytajcie Payna!!!- wydarła się Adams. Chłopaki spojrzeli na nią zszokowani, a potem na mnie.
Uroniłam kolejną łzę.
-Co on ci zrobił?- Lou spytał mnie spokojnie, gdyż widział w jakim jestem stanie.
-Pocałował mnie, ale ja tego nie chciałam,a on... nie chciał mnie słuchać..- opuściłam głowę i dałam upust emocją. Louis nerwowo podrapał się po brodzie, a Zayn zacisnął pięść.
-Niee.. to nie możliwe.. Nasz Daddy? To prędzej po Maliku czy Stylesie można się tego spodziewać, ale nie po nim.- gdy usłyszałam imię Harrego, tak jakoś cieplej zrobiło mi się na sercu. Natomiast Zayn skarcił go spojrzeniem.
-A w dodatku, że on jest w nią zapatrzony jak w obrazek.- dodał mulat.
-Coś musiało najwidoczniej stanąć mu na drodze.- Carmen znacznie ochłonęła. Towarzystwo Louisa wpływa na nią kojąco. Zastanowię się, czy by go tu czasem nie zatrudnić.
-Haha, może Hazza znowu zbytnio się do ciebie zalecał, na co Payne dość ostro zareagował?- Zayn mówił to z bardzo małym przekonaniem.
-No..ja..znaczy my..ten..no..- jąkałam się.
-Noo coo wy ten??-Carmen uniosła jedną brew do góry.
-Nomy jesteśmy razem...- szepnęłam. Wszyscy zrobili wielkie oczy.
-O taak!- podskoczył Lou wymachując zwycięsko pięścią.
-Oli kochanie! Jak się cieszę.- Car ucałowała mnie w policzek. Zayn po tej informacji zrobił się taki cichszy.
-Taa..gratuluję.- posłał mi sztuczny uśmiech i oparł się o siedzenie.
-No to teraz wszystko jasne. Nie potrafił się przyznać do tego co czuje no i dał się ponieść chwili.- zaśmiał się Lou.
-Ale to go i tak nie usprawiedliwia.- dodał po chwili.
-Już ja sobie z nim..- Malik nie dokończył, gdyż usłyszeliśmy otwierani się drzwi, w których stanął sam Payne.


*Perspective by Caroline*


Liam wszedł do domu. Spojrzałam na niego lodowatym wzrokiem.
Oli zaczęła szlochać. Zayn objął ją ramieniem, a Lou zmierzył go spojrzeniem.
Wstałam z kanapy i powiedziałam.
-Co ty do cholery robisz?- nie odzywał się.
-Liam..Dlaczego ty to robisz..-mój głos był spokojny i opanowany.
-Czemu ty mi to robisz..- Oliwia szlochała.
Na te słowa osunął się na fotel i zaczął płakać. Ukrył twarz w dłoniach.
Podeszłam do niego powoli, kucnęłam i objęłam.
On też podniósł ręce, i wtulając się we mnie zaczął łkać.
Reszta spojrzała na mnie zszokowana.
-Wyjdźcie stąd.- poruszyłam ustami w ich stronę nie wydając z siebie dźwięków.
Prawie natychmiast opuścili pokój.
Gdy zostaliśmy sami puściłam go i spojrzałam mu prosto w oczy.
Nie odwrócił wzroku.
-Liam...Powiedz mi prawdę. Dlaczego?
-Bo ja ją kocham. Ja ją kocham. I nie przestanę o nią walczyć.- jego oczy wyrażały wszystko.
-Tylko jej nie skrzywdź.- wyszeptałam.
Pocałował mnie w czoło wstał i wyszedł.
-O mój Boże.- z jękiem opadłam na fotel.
-Co on sobie myśli?-Oli była wściekła i roztrzęsiona.
-Daj mu spokój.- rzuciłam ostro.
-To ty daj spokój. Wiesz co on zrobił?- zaczęła się ze mną kłócić.
-Wiem, właśnie z nim rozmawiałam.- wykrzyczałam i wbiegłam po schodach na górę.
-Caroline, kochanie. Wiesz, że takie rzeczy nie mają sensu.- Lou wołał za mną, ale nie podążył za mną.
-Caroline! Zachowujesz się jakbyś miała okres!
-Może mam!- wydarłam się na niego.
Trzasnęłam drzwiami od pokoju i rzuciłam się na łóżko.
Do ręki wzięłam komórkę i wybrałam numer Nialla.
-Hej Car.- odezwał się smętnym głosem.
-Niall..Chodźmy na spacer.- nie zapytałam tylko stwierdziłam.
-Czekam za dziesięć minut w parku.- cicho rzucił po czym rozłączył się.
Szybko ubrałam ciuchy odpowiednie do temperatury -19 stopni.
Ubrałam botki, bo suszyły się pod kaloryferem w moim pokoju.
Pędem wybiegłam do przed pokoju. Chwyciłam kurtkę i nie zważając na resztę towarzystwa uciekłam w stronę parku.
-Hej.-cmoknął mnie w policzek.
-Siema..-blado się uśmiechnęłam.
-Co robi Liam?-rzuciłam.
-Nie wiem.- spojrzał na mnie zdziwiony.
Szliśmy parkiem w stronę lasu. Nagle usłyszeliśmy trzask i pisk jakiejś dziewczyny.
Pobiegłam w stronę odgłosów i dostrzegłam Liama, który popchnął jakąś dziewczynę.
-Co ty znowu...- urwałam, bo dostrzegłam, że to Oli.
-Liam, co ci odwala!- Niall szarpnął go za ramię.
-Dajcie mi wreszcie spokój!- wrzasnął Liam. Wyszarpał mu się i uderzył go z pięści w twarz.
-Niall!- pisnęła Oli.
-Cholera Liam..-syknęłam ze złością .
-Co ci się do cholery dzieje? Rozmawialiśmy już o tym.- cicho wyartykułowałam słowa.

________________________________________________________________________
Macie rozdział XII. Mamy nadzieję, że wam się spodoba. Prosimy chociaż o jeden komentarz. Dla nas to znak, że czytacie, a dla was dosłownie chwilka. Dobranoc!
Doma&Carmen.<3







czwartek, 27 grudnia 2012

Rozdział XI

*Z perspektywy Oliwi*


Oderwaliśmy się od siebie. Czułam się, tak fantastycznie, jednak nie mogłam kontynuować tego dalej. Harry z triumfalnym uśmiechem znów zaczął się do mnie zbliżać. Najwidoczniej to mu nie wystarczyło. Zaczęłam odwracać głowę uciekając od jego ust. Długo się w to nie bawił. Chwycił mnie mocno i przycisnął do muru. 
Wystraszona wyczekiwałam finału tej sytuacji. Chłopak był już naprawdę blisko. Nagle ktoś chwycił go za ramię.
-Co ty robisz?- to była Caroline. Po jej minie widać było, że jest bardzo zdenerwowana.
-Caroline? Co ty tutaj robisz?- loczek odsunął się o de mnie. Po chwili dołączyli do nas Louis i czerwono włosa dziewczyna. Przyglądałam się jej z zaciekawieniem. Wtedy przypomniało mi się jak widziałam Stylesa i Carmen w MSC. Ona była razem z nimi. Zastanowiłam się jeszcze chwilę i doszłam do wniosku, że to musi być najlepsza przyjaciółka Car z Polski, Alice. Dużo mi o niej opowiadała. Wszystko się zgadzało, ale co ona tu robiła? Moje przemyślenia przerwał kolejny krzyk.
-Carmen!-Louis odwrócił ją do siebie.
-Nie wtrącaj się!- zrzuciła jego dłoń z ramienia.
-Oli to twoja dziewczyna?- pasiasty zwrócił się do przyjaciela.
-A Caroline to twoja laska?- kpiąco rzucił Hazza chytrze spoglądając w ich stronę.
Adams zaczął się gorączkować. Nie miałam już ochoty słuchać ich kłótni, aż do momentu gdy zaprzeczyła, że chodzi z Lou.
-Ja nie uważam, żeby to był dobry pomysł.- jąkała się.
-Znowu zaczynasz?- Tomlinson chwycił jej twarz w dłonie, a na ustach złożył namiętny pocałunek.
Głośno westchnęłam i uśmiechnęłam się słodko. Harry widząc moją rozmarzoną minę, przyciągnął mnie do siebie i po raz kolejny pocałował. Tym razem nie tak zachłannie, tylko delikatnie i czule. 
Po woli oderwaliśmy się od siebie. Car i Lou tulili się do siebie.
-Forever alone...- jęknęła dziewczyna.
Nasza para "kevinów" spojrzała w moim kierunku. Na twarzy miałam nieśmiały uśmiech, za to Harry pewną siebie minę. 
-Słodkie do porzygu.- dziewczyna teatralnie przewróciła oczami. Oni tylko wybuchli śmiechem.
Następnie oczywiście Hazza i Caroline zaczęli się przedrzeźniać, wyzywając przy tym od pedałów i innych dziwnych słów, których czasem nie rozumiałam. Podeszłam do Louisa, który co chwila wybuchają śmiechem obserwował tą dwójkę.
-Lou? Gratuluję.- przytuliłam go mocno. Chłopak był trochę zdziwiony, ale po chwili zrozumiał o co mi chodzi i odwzajemnił uścisk. 
-Dziękuję, tobie też Oli!- uniosłam jedną brew.
-Ja nie jestem z Harrym, jeszcze...- przyjrzał mi się badawczo, drapiąc po brodzie.
-Ale całowaliście się..
-Nie, to on mnie pocałował, nie miałam jak uciec.- przerwałam mu.
-A chciałaś tego?- wypuściłam powietrze z płuc.
-Tak, ja go kocham, ale proszę, nie mów mu tego.- moje oczy zaszkliły się.
-Spokojnie, zapewniam cię, że jemu na pewno nie jesteś obojętna, a ja się ogromnie cieszę, że wreszcie będzie miał dziewczynę w swoim wieku, a co najważniejsze, śliczną, mądrą, inteligentną, zabaw...- przerwałam mu śmiejąc się.
-Dobra dosyć już Lou. Dziękuję ci jeszcze raz. Chodźmy, bo chyba już im się znudziło.- powolnym krokiem doszliśmy do tych pajaców.
-Ok moi drodzy wracamy!- oznajmił pasiasty. Pokręciłam głową z dezaprobatą i wsiadłam do samochodu zaraz za czerwonowłosą. Caroline zajęła miejsce pasażera, więc Styles dosiadł się do mnie. Alice poprosiła by podwieźć ją pod Nando's. Pożegnaliśmy dziewczynę i pojechaliśmy w kierunku naszego domu. Po upływie piętnastu minut byliśmy już na podjeździe. Wysiedliśmy z wozu i powędrowaliśmy do mieszkania. Otworzyłam drzwi i wpuściłam całą hołotę. 
-Chłopcy, zadzwońcie po resztę. Dziś nocujecie u nas. Robimy mały seans i zagramy w jakieś gry. Pasuje wam ten pomysł?- uniosłam jedną brew pytająco.
-Mi bardzo.- Harry zmierzył mnie wzrokiem.
-Jestem za.- Lou puścił mi oczko i wyciągnął telefon. Wróciłam do kuchni, gdzie Caroline przygotowywała przysmaki.
-To jak? Wiele się działo ostatnio... Dużo się kłóciłyśmy ii..- zająknęłam się.
-Przepraszam!!!- krzyknęłyśmy jednocześnie i wpadłyśmy sobie w ramiona, śmiejąc się z swojej jedno głośności. Czułam, że znowu się zbliżyłyśmy. Kochałam ją jak siostrę.
-Jutro robimy wolny dzień. Taki cały dla siebie. Babskie rozmowy no i wiesz.. ja ci opowiem co zaszło między mną, a Tomlinsonem, a ty raczej też opowiesz mi coś o Stylesie.- poruszała zabawnie brwiami, na co zareagowałam śmiechem. Wyciągnęłam z lodówki lody, bitą śmietanę, owoce, soki i posypki. Zaczęłam robić deser, układając na nim imiona chłopaków i nasze. Po upływie piętnastu minut  zadzwonił dzwonek. 
-Oli otwórz.- powiedziała Caroline rzucając ścierkę na wyspę.
-Ok, a ty wsadź te desery do lodówki.- posłałam jej buziaka i pobiegłam otworzyć drzwi.
-Hej Oli!- Liam wziął mnie na ręce i mocno przytulił.
-Cześć Liam!- wyszczerzyłam się miło.
-No hello maleńka.- przewróciłam oczami.
-Jestem tylko  trzy centymetry niższa.- prychnęłam udając obrażoną.
-No weź nie wygłupiaj się.- złapał mnie w pasie i przyciągnął do siebie.
-Ale, to właśnie w tobie lubię.- szepnął wprost w moje usta. Zachichotałam. 
-Dobra spadaj już.- wytknęłam mu język na co pokręcił głową i teatralnie zarzucił swoimi "długimi" włosami.
-Cześć Oli.- podał mi nie śmiało rękę ostatni z przybyszów.
-No chodź tu!- krzyknęłam i wtuliłam się w blondyna. Od razu się rozluźnił i posłał mi przeurocze spojrzenie.  Uśmiechnął się bardzo szczerze ukazując swoje zęby, na których miał aparat. Jednak zorientował się i zamknął buzię.
-Niall... Wiem, że przytłacza cię, to, że musisz nosić te metalowe urządzenie na zęby, ale uśmiech masz naprawdę piękny i nie wstydź się, tylko uśmiechaj pełną gębą.- otworzył szeroko oczy.
-Dla mnie?- zatrzepotałam uroczo rzęsami.
-Jej, naprawdę tak myślisz? Wiele osób się z tego nabija, więc staram się kontrolować..ale naprawdę? Wow, nikt mi jeszcze tak nie powiedział. Dziękuję!- podniósł mnie wysoko i zaczął biegać po domu. Z kuchni wyszli Zayn, Liam i Caroline. Na ten widok otworzyli szeroko oczy i buzię, podobnie jak Harry z Louisem. Blondyn postawił mnie na ziemi. Spojrzeliśmy w kierunku naszych przyjaciół i wybuchliśmy nie pohamowanym śmiechem. Ci ocknęli się i dołączyli do nas. 
Horanek poszedł przywitać się z Car, a ja poznosiłam niektóre przekąski do salonu. Rolety były ściągnięte. Meble poprzesuwane więc miejsca było dużo i każdy spokojnie się mieścił. Gdy byliśmy już wszyscy każdy zaczął biegnąć w kierunku swoich miejsc. Ja pierwsza skoczyłam na środek kanapy, po mojej prawej znalazł się Hazza, a po lewej Payne. Na fotel skoczył Lou razem z Carol na kolanach, a do Liama dosiadł się Niall. Zayn zdezorientowany stał na środku pokoju. Mój plan się powiódł. Jeszcze przed tym całym panicznym poszukiwaniem miejsc, powiedziałam Malikowi, że ten kto ostatni zostanie na środku, ten jest najprzystojniejszy z zespołu.
-Ha ha ha! Jestem z was najładniejszy! Wygrałem.- wszyscy patrzyli na niego jak na idiotę, a ja dusiłam się śmiechem. Cała szóstka spojrzała w moim kierunku.
-O co chodzi? - Lou zdezorientowany spoglądał to na mnie, to na mulata.
-Jak wiecie, nasz pan najprzystojniejszy zawsze rozsiada się na pół kanapy więc, noo...ten.. postanowiłam, że wkręcę go. Powiedziałam więc, że ten, który ostatni zostanie na środku salonu, jest najbardziej pożądany przez dziewczyny, a my przez ten czas mogliśmy spokojnie usiąść.- wzrok wszystkich zatrzymał się na brunecie, który już kipiał ze złości, co widać było po kolorze skóry jaki przybrał.
-Tyy...- wskazał palcem na mnie.
-Jaaa...- znów usłyszałam śmiechy.
-Nie żyjesz!!!- zaczął biec w moim kierunku. Wstałam z kanapy i przeskoczyłam oparcie. Zaczęłam biegać po całym salonie, a za mną wściekły Malik.
-Hahaha! Daj sobie spokój. I tak nie wygrasz!- śmiałam się nerwowo.
-Zdziwisz się jeszcze.- był coraz bliżej.
Naill ze śmiechu prawie się posikał. Wstał i zaczął iść w kierunku toalety. Odwróciłam głowę i wytykałam język mulatowi, nie zauważając blondyna. Wleciałam na niego i razem upadliśmy na ziemię. Spojrzałam w górę, gdzie stał już brązowooki z szyderczym uśmiechem. Podniósł mnie szybko i przerzucił sobie przez ramię. Reszta prawie pękała ze śmiechu. Tylko Liam i Harry rzucali groźne spojrzenia w kierunku Zayna. Zrezygnowany postawił mnie i usiadł na moim miejscu. Zmarszczyłam czoło i stanęłam nad nim.
-Ej! Co to ma być? Byłam tu pierwsza.- skrzyżowałam ręce na piersiach. Chłopak przewrócił oczami, chwycił mnie w talii i posadził sobie na kolanach.
-Ale..
-Gdybyś rozegrała to fair, to miałabyś wygodniejsze miejsce, teraz sobie siedź.- uniosłam brwi, a do głowy przyszedł mi świetny pomysł.
-A mogę się do ciebie przytulać, prawda?- w jego oczach pojawiły się iskierki radości. Miny chłopaków? Bezcenne. Cicho zaśmiałam się pod nosem i wtuliłam się w umięśniony tors mulata.
Louis włączył horror pt. "The Apparition". Film opowiadał o parze, która przez nieudane spirystyczne eksperymenty, została prześladowana przez złe moce.
Muszę przyznać, że nawet mnie ten film przeraził, ale próbowałam zachować zimną krew.
Sceny były nie do opisania. Co jakiś czas kurczowo trzymałam koszuli Zayna, który po mimo strachu, był usatysfakcjonowany. Gdy akcja rozkręciła się tak bardzo, że co chwila ktoś z nas piszczał, światło zaczęło mrugać, aż zgasło całkowicie. Krzyknęliśmy głośno, a każdy zaczął przytulać każdego. Przytulałam któregoś z chłopaków, ale nie widziałam kogo. Wystraszyłam się nie na żarty. Okazało się, że na polu, jest ogromna śnieżyca, i elektrycy wyłączyli prąd. Tkwiliśmy w takich pozycjach dobre dziesięć minut. Wreszcie włączyli prąd. Caroline stała wtulona w Louisa, Liam trzymał Zayna za włosy, a Niall za nogę, na ten widok zaczęłam się śmiać. Ja natomiast stałam z Harrym, który przytulał mnie mocno. Wszyscy odskoczyli od siebie i zaśmiali nerwowo. No prócz pary "kevinów". U nich to było normalne. 
-Mi wystarczy już na dzisiaj tych filmów.- Malik złowieszczo spojrzał na Payna, układając sobie włosy. Brązowooki był bliski wybuchu śmiechem, ale się pohamował. 
-Mi też już starczy.- oznajmiła Car.
-Mam pomysł. Zagrajmy w butelkę.- wszyscy z szeroko otworzonymi oczami spoglądali na Nialla. On zaproponował butelkę? No nie wierzę. Może wreszcie zaczął się do nas przekonywać? Uśmiechnęłam się do niego miło.
-Ja jestem za!- przybiłam piątkę z Horankiem.
-No dobra.- rzucił Liam. Usiedliśmy w kółku, a blondas przyniósł pustą butelkę.
Dosiadł się do mnie i zakręcił. Wypadło na Lou.
-Pytanie czy zadanie?- poruszał zabawnie brwiami.
-Pytanie.- Niall przybrał zamyśloną pozę.
-Chciałbyś pocałować Oli?- zadławiłam się powietrzem i zaczęłam kaszleć. Mulat, który siedział obok, poklepał mnie po plecach.
-Co? To moja przyjaciółka.- Głodomór wzruszył ramionami.
Pan marchewka chwycił butelkę i zakręcił ponownie. Wypadło na Malika.
-Pytanko? Czy wyzwanko?- wyszczerzył się.
-Pytanie.- wytknął mu język.
-Która z dziewczyn ci się podoba?- założył ręce.
-Oby dwie. No może Oli trochę bardziej, bo ma większe cycki.- jego wypowiedź wywołała kolejny wybuch śmiechu.
Tym razem wypadło na Stylesa.
-Pytanie? A może to drugie?- zaczął szturchać go w ramię.
-Wyzwanie.- wszyscy zamilkli.
-No dobra niech stracę. Pocałuj Oliwię.- wybałuszyłam oczy. Co? Jak to? Miałam cichą nadzieję, że nie wykona tego zadania.
-Ok.- znów uśmiechnął się cwaniacko. Twarz Liama przybrała czerwony kolor. Odwróciłam się, ale Hazza przyciągnął mnie do siebie i wylądowałam na nim.
Musnął mnie delikatnie, co chwila pogłębiając pocałunek. Przerwał mu rozzłoszczony Payne.
-Starczy ci już. Kręć wreszcie. Dalsza gra toczyła się w podobny sposób. Spoglądnęłam na zegar, który wskazywał 1:20. Posłałam Louisowi znaczące spojrzenie.
-Ok. Jest już bardzo późno. Chodźmy spać. - Wstał leniwie i wziął Caroline na ręce i pobiegł z nią do pokoju.
-Tylko cicho mi tam!- nabijał się Loczek.
-Ok. Tamci śpią razem. Ile macie pokoi?- zapytał zmęczony Liam.
-Gotowych do użytku włącznie z naszymi to pięć.- wlepił wzrok w ziemię.
-Śpię dziś z tobą. Pamiętasz? Obiecałaś mi.- uniosłam głowę ku górze.
-Nie. Dziś muszę wyjaśnić coś z Harrym. Kiedy indziej, dobrze?- musnęłam go przelotnie w kącik ust. Otworzył szeroko oczy.
-O-o-okey! To gdzie śpię?- oparł się o futrynę uśmiechając się zalotnie.
-Trzecie drzwi po prawej.- puściłam mu oczko. Cały w skowronkach pobiegł na górę.
-Liam drugie po lewej, a Niall pierwsze po prawej.- ruszyli w ślady malika, Payne ostatni raz rzucił nam złowrogie spojrzenie i udał się za Horanem.
-Chodź.- Harry posłusznie udał się na górę. Weszliśmy do ostatnich drzwi na korytarzu. 
Wpuściłam Hazzę do pokoju i zamknęłam je za sobą.
-Musimy sobie coś wyjaśnić.- powiedziałam od razu.
-Słucham cię.- wlepił we mnie swój wzrok.
-Czemu to zrobiłeś?- spojrzał zdezorientowany.
-Ale co?- próbowałam być spokojna.
-Dlaczego mnie pocałowałeś?- spuścił wzrok.
-Oli.. zapomnijmy o tym dobrze? Tak będzie najlepiej...- trzepałam się z gniewu.
-Co proszę?! Słuchaj! Może dla ciebie pocałunek nic nie znaczy, ale ja jestem inna i dla mnie jest to ważna rzecz. Nie jestem jak inne, nie wykorzystasz mnie o nie!- na moje słowa uderzył pięścią w łóżko i staną na przeciwko mnie.
-Słuchaj! Nie znasz prawdy i nie wiesz dlaczego tak...
-Bo co? Bo Liam też mnie lubi, a ty przez to mnie nienawidzisz?- odchrząknął.
-Skąd ty to...
-Lou. Nie pytaj.- znów mu przerwałam uprzedzając jego kolejne pytanie.
-I wiedz, że nie pozwolę ci się zabawiać moimi uczuciami! Rozumiesz? Zniszczyłeś mój pierwszy pocałunek. Miałam to zrobić z osobą, która odwzajemnia moje uczucia, a nie z rozwydrzoną gwiazdeczką!- zaczęłam popłakiwać.
-Nie jestem, żadną ..
-Taa jasne. Zejdź mi z oczu.- odepchnęłam go, ale on chwycił mnie za nadgarstki.
-Nie mogę!- spojrzałam na niego jak na głupka.
-Przecież cię nie zatrzymam leć.- machnęłam ręką.
-Po co? Bez ciebie moje życie nie ma sensu. Kocham cię Oli! Rozumiesz?- potrząsnął mną.
-Ale jeżeli wtedy będziesz szczęśliwa to zniknę na zawsze.- uronił kilka łez i wybiegł z pokoju.
Poszłam w jego ślady i ruszyłam za nim.
-Harry! Stój!- krzyczałam.
-Po co?! Chcesz mi prawić litanie, na temat...
-Też cię kocham.- zatrzymał się i stanął jak wryty. Po chwili ocknął się i podszedł do mnie.
-Naprawdę?- spojrzał w moje oczy.
-Tak.- przybliżył swoje usta i musnął mnie delikatnie. W tej samej chwili z pokoju wyszedł Liam w samych spodniach. Gdy nas zobaczył jego wzrok  tak jak i mina nic nie wyrażała. Podszedł do Hazzy.
-Pożałujesz tego.- syknął mu prosto w twarz przez zaciśnięte zęby. Obrzucił mnie lodowatym spojrzeniem i wrócił do siebie.
-Mam to gdzieś stary! Kocham ją i nie mam zamiaru się z tym kryć!- krzyknął za nim, ale nie odpowiedział mu.
Wróciliśmy do mojej sypialni. Chłopak oparł mnie o ścianę.
-To będziesz moją dziewczyną?- w odpowiedzi pocałowałam go delikatnie.
-Czy taka odpowiedź cię satysfakcjonuje?- otworzył szeroko buzię.
-T-tak.- wyszczerzył się,a ja po raz pierwszy uśmiechnęłam się szczerze.

*Perspective by Caroline*


Po maratonie filmowym graliśmy w butelkę. Zabawa toczyła się świetnie. Wypadło na Zayna.
-Pytanko? Czy zadanko?- rzucił Lou.
-Która z dziewczyn podoba ci się bardziej.- dokończył.
-Obydwie! Nie ma o czym gadać. Oli trochę bardziej, bo ma większe cycki.- poruszył brwiami.
-Ej! Jesteś złośliwy!- walnęłam go poduszką, a reszta się zaśmiała.
-Ale myszko, on ma...- zaczął Lou.
-Wiesz co?!-przerwałam mu, przesiadłam się do Nialla i zrobiłam sfochaną minę.
-Nie złość się, bo ci się cycki zmniejszą.- Oli ze śmiechu traciła oddech.
Wzięłam rękę Nialla i zrobiłam jego dłonią facepalma. On zaśmiał się i przytulił mnie.
-Gramy dalej.- Lou patrzył na nas wymownie.
Więc graliśmy dalej.
Po chwili popatrzyłam na zegarek. Wskazywał 1:16. Zaczęłam zasypiać. Otworzyłam oczy i przytuliłam Lou leżącego obok.
-Heej..Jak się spało?- musnęłam palcem jego nos.
Zrobił to samo. Ktoś cicho zapukał do drzwi mojej sypialni.
Drzwi powoli się otworzyły i pojawiła się głowa Liama.
-Oli, mówi, żebyście już wstali.- uśmiechnął się.
-Będziemy za pięć minut.- wystawiłam język.
Wyturlałam się z pod kołdry, podeszłam do komody z ciuchami. Wybrałam sobie [link] i weszłam do łazienki. Zostawiłam otwarte drzwi i kątem oka zauważyłam, że Lou wstał i zmierza w moją stronę. Umyłam zęby, twarz  i usiłowałam uczesać skołtunione włosy, zebrane w pół rozwalonego koka. Niestety usłyszałam wołanie Oli, więc zostawiłam włosy w spokoju. W  miarę ogarnięci zeszliśmy na dół. 
-Siemaa.- czułam, że od wielkiego uśmiechu zaraz dostanę szczękościsku.
-Witaj koteeczkuuu.- rzucił zaczepnie Zayn.
-Witaj miisiaczkuuu.- pocałowałam swoją dłoń i przyłożyłam mu do policzka.
Usiadłam przy stole i zaczęłam jeść śniadanie. Po koło trzydziestu minutach śmiechu skończyliśmy.
-My będziemy musieli iść, bo mamy wywiad. Możecie obejrzeć nas dzisiaj na ViVa stacion box.- wyszczerzył się Liam.
-Spokoo...- zachichotała Oli.
Odprowadziliśmy ich do przedpokoju. Gdy poszliśmy Oli zauważyła, że Liam zostawił komórkę.
-Odniosę mu ją. Ok??- zaoferowała się.
-Luzik, ale wróć do dziesięciu minut, nawet jeśli będą cię zatrzymywać, bo mamy plan na cały dzień.- zrobiłam śmieszną minę.
-Jasne. Będę za... - spojrzała na rękę.
-Siedem minut.- dokończyła. Wyszła, a ja poszłam się wykąpać.
Po piętnastu minutach wyszłam z łazienki i ubrałam spodnie moro i luźni czarny t-shirt.
-Oli jesteś?- zawołałam, ale nie dostałam odpowiedzi. Ze zniecierpliwieniem pokręciłam głową. Stwierdziłam, że wezmę sobie nowy ręcznik i weszłam do nieużywanej sypialni na drugim piętrze, z której widoczne były sypialnie Louisa i Liama. Widać też było, prześliczną panoramę Londynu i jego obrzeży.
Podeszłam do okna chcąc pooglądać cudne widoki.
-Chyba to będzie moja sypialnia..- westchnęłam, planując przeprowadzkę do większego i przestronniejszego w gruncie rzeczy pokoju.
W tej chwili zobaczyłam ruch w ogrodzie chłopaków. Był tam podobnie jak w naszym mały zakątek z drzew. Zauważyłam srebną kurtkę Oli i brązową Liama. On ją całował! Mało tego! Obmacywał ją! Robił coś jeszcze, ale z tej wysokości nie widziałam co. Na szczęście wyrwała mu się i pobiegła ulicą w stronę domu. Usłyszałam dzwonienie do drzwi. Bardzo szybko zbiegłam po schodach i otworzyłam drzwi. Stała w nich Oli. Roztrzęsiona i zapłakana.
-Co się stało..- to nawet nie było pytanie.
-Bo..Bo... Liam..Mnie..Poca...pocałował..Tak..Bardzo...- rozszlochała się upadając na kolana.