*Z perspektywy Oliwi*
Obudziłam się dość późno. Dochodziła godzina 16:00. Z grymasem na twarzy zwlekłam się niechętnie z łóżka. Poczłapałam do łazienki. Spojrzałam w lustro. Rozmazany makijaż i kok w artystycznym nieładzie.
Zdjęłam spinkę z włosów lekko przy tym sykając. Rozebrałam się i weszłam do kabiny prysznicowej. Puściłam strumień gorącej wody co przyprawiło mnie o dreszcze. Namydliłam szamponem głowę delikatnie trąc niesforne kosmyki. Po dokładnym umyciu spłukałam powstałą przy tym pianę. W ciało wtarłam kokosowy żel pod prysznic. Usiadłam na kącie przymykając oczy. Rozkoszowałam się tą chwilą. Uwielbiałam takie długie,ciepłe kąpiele. Zakręciłam kurek z wodą i wyszłam z kabiny owijając ciało jedwabnym ręcznikiem. Wysuszyłam włosy i przemyłam twarz tonikiem. Związałam je w kłosa, a rzęsy podkreśliłam tuszem. Wyszłam z łazienki wprost do garderoby. Długo zastanawiałam się nad tym co dziś ubiorę. Postawiłam na TO. Włożyłam strój i mozolnym krokiem zeszłam po schodach na dół do kuchni.
Nigdzie jednak nie spotkałam Caroline. Rozbolała mnie głowa. Nerwowo chodziłam w tą i z powrotem.
Nagle jednak przypomniałam sobie, że Carol była z Louisem. Odetchnęłam z ulgą i łapiąc się za bolącą głowę opadłam na sofę. Sięgnęłam po jabłko leżące na stole i włączyłam telewizję. Skakałam po kanałach muzycznych kiedy natrafiłam na teledysk do "One Thing". Odłożyłam pilot i wsłuchałam się w głosy chłopaków. Mieli podobne do siebie, ale potrafiłam je rozróżnić, gdyż każdy miał w sobie coś wyjątkowego. Przed oczami stanęło mi zdarzenie z wczorajszego dnia. Teraz do mnie doszło. Po głowie chodziło mi pytanie: " Co by było gdyby Zayn mnie pocałował?". Szybko jednak odgoniłam głupie myśli.
Czas minął bardzo szybko. Po pewnym okresie spojrzałam na zegar, który wskazywał 21:07. Przetarłam oczy, które zaczęły łzawić od nadmiaru telewizji. Drzwi od domu otworzyły się, a do salonu weszła Caroline.
Ożywiona stanęłam przed nią.
-Caroline! Mam ci tyle do powiedzenia!- ekscytacja w moim głosie wywołała lekko rozczarowane spojrzenie przyjaciółki.
-Nie mart...- szybko przerwałam jej.
-Nie miałam o co. Byłaś z Louisem.- mój głos zabrzmiał dość ostro, ale to tylko dlatego, że byłam na nią trochę zła za to, że jej tak długo nie było.
-Boli mnie głowa. Idę na spacer.- chwyciła kurtkę i trzasnęła drzwiami.
-Dlaczego?!- uniosłam oczy ku górze i osunęłam się po ścianie. Podniosłam się z podłogi i spojrzałam za okno. Było ciemno, zimno, a na dodatek padał śnieg.
-Co ja narobiłam...- mówiłam sama do siebie. Bez namysłu ubrałam swoje futerko i wybiegłam na zewnątrz. Caroline nigdzie nie było. Cała zestresowana zaczęłam biegać po parku krzycząc ja wariatka.
-Caroline! Caroline, gdzie jesteś! Słyszysz?! Odezwij się błagam.- zatrzymałam się, upadłam na kolana chowając twarz w dłoniach i zaczęłam szlochać.
-Jestem idiotką..- na swoim ramieniu poczułam czyjąś rękę. Serce mi stanęło. Podskoczyłam jak oparzona i wpadłam w ramiona bruneta.
-Oli! To ty? Co się stało?- wypuściłam powietrze z płuc z wielką ulgą.
- Liam.. to ty, dzięki Bogu. Już myślałam, że to..-chłopak zaśmiał się głośno.
-Ahaha, spokojnie, nic ci nie grozi. Co ty tu robisz sama o tej godzinie i dlaczego płaczesz?- zapytał z troską w głosie.
-Długa historia. Caroline nie było w domu, aż do 21:00, wiedziałam, że jest z Lousiem, więc się nie bałam , bo to porządny chłopak, potem gdy przyszła, bardzo ucieszona naskoczyłam na nią , bo chciałam jej coś opowiedzieć, ta zdziwiła się, że nie bałam się o nią, ja powiedziałam jej, że nie martwiłam się, bo była z Lou, ale zabrzmiało to ostro, ona chyba źle to zrozumiała i .. i .. wybiegła z domu...- chłopak patrzył na mnie z szeroko otwartą buzią i oczami. Mimowolnie uśmiechnęłam się.
-Nadajesz jak katarynka.- ocknął się.
-Sam chciałeś wiedzieć o co chodzi.- założyłam ręce.
-A dzwoniłaś do któregoś z nas?- ja tylko przyłożyłam sobie z gołej ręki w czoło.
-Tak myślałem.- wyciągnął telefon i zadzwonił, po rozmowie stwierdziłam, że to Niall.
-Jest z tobą? No to świetnie. . Ok,ok, dzięki. Do zobaczenia.- rozłączył rozmowę i schował telefon do kieszeni spodni.
-Caroline jest z Niallem, a potem na noc przyjedzie do niej Louis. Mówiłem, że wszystko będzie dobrze?-przeszył mnie wzrokiem. Znów poczułam to uczucie jak za pierwszym razem, gdy go spotkałam. Nie wiem, dlaczego taki uroczy chłopak wydaje mi się Bad Boyem... potrząsnęłam głową.
-Wszystko ok?- zapytał zatroskany.
-T-taak. Dziękuję ci za pomoc.- mocno wtuliłam się w jego tors. Liam od razu odwzajemnił.
-A tak po za tym, to skąd wiedziałeś, że akurat dobrze by było zadzwonić do blondaska.- ostatnie słowa mocno zaakcentowałam. Ten tylko uśmiechnął się cwaniacko.
-Hmmm... no nie wiem, nie wiem... Zaczął powoli iść w moim kierunku.
-Co ty kombinujesz Payne?-zauważyłam ten charakterystyczny błysk w oku.
-Jaa? Niiic...- wyszczerzył się brązowooki.
-Ta jaasn.. eeeeee.!!!- Liam wepchnął mnie w zaspę. Teraz leżałam cała w śniegu. Chłopak śmiał się przeraźliwie, ja o mało co nie dołączyłam do niego, ale miałam inny plan.
-Co??!!! Koniec. Nie gadam z tobą!- prychnęłam pod nosem.
-Oli.. weeź, to dla zabawy.. proszę.- dławił się śmiechem.
-A więc śmieszy cię to, że zapewne jutro będę chora i to , że w tej właśnie chwili zamrażane zostają różne części mojego ciała tak?- od razu spoważniał. Spuścił głowę i podszedł do mnie wyciągając rękę w moją stronę. Korzystają z okazji pociągnęłam go za nią i podobnie jak ja wylądował w śniegu.
-Ahaahahaha! I tu cię mam! - wytknęłam mu język. Zaczęliśmy tarzać się w śniegu co chwila wyśmiewając wzajemnie. Gdy chciałam wstać Payne pociągnął mnie do siebie i wylądowałam na nim tak niefortunnie, że patrzyliśmy sobie w oczy, a nasze usta dzieliło kilka marnych centymetrów. Jego tęczówki mieniły się od blasku księżyca. Mogłam w nich wyczytać wszystko. Szczęście, radość i miłość? Niee.. przywidziało mi się.
-Yyy... ahaha zachowujemy się jak małe dzieci. Gorzej niż Niall.- pokręciłam głową z dezaprobatą.
Czas minął bardzo szybko. Po pewnym okresie spojrzałam na zegar, który wskazywał 21:07. Przetarłam oczy, które zaczęły łzawić od nadmiaru telewizji. Drzwi od domu otworzyły się, a do salonu weszła Caroline.
Ożywiona stanęłam przed nią.
-Caroline! Mam ci tyle do powiedzenia!- ekscytacja w moim głosie wywołała lekko rozczarowane spojrzenie przyjaciółki.
-Nie mart...- szybko przerwałam jej.
-Nie miałam o co. Byłaś z Louisem.- mój głos zabrzmiał dość ostro, ale to tylko dlatego, że byłam na nią trochę zła za to, że jej tak długo nie było.
-Boli mnie głowa. Idę na spacer.- chwyciła kurtkę i trzasnęła drzwiami.
-Dlaczego?!- uniosłam oczy ku górze i osunęłam się po ścianie. Podniosłam się z podłogi i spojrzałam za okno. Było ciemno, zimno, a na dodatek padał śnieg.
-Co ja narobiłam...- mówiłam sama do siebie. Bez namysłu ubrałam swoje futerko i wybiegłam na zewnątrz. Caroline nigdzie nie było. Cała zestresowana zaczęłam biegać po parku krzycząc ja wariatka.
-Caroline! Caroline, gdzie jesteś! Słyszysz?! Odezwij się błagam.- zatrzymałam się, upadłam na kolana chowając twarz w dłoniach i zaczęłam szlochać.
-Jestem idiotką..- na swoim ramieniu poczułam czyjąś rękę. Serce mi stanęło. Podskoczyłam jak oparzona i wpadłam w ramiona bruneta.
-Oli! To ty? Co się stało?- wypuściłam powietrze z płuc z wielką ulgą.
- Liam.. to ty, dzięki Bogu. Już myślałam, że to..-chłopak zaśmiał się głośno.
-Ahaha, spokojnie, nic ci nie grozi. Co ty tu robisz sama o tej godzinie i dlaczego płaczesz?- zapytał z troską w głosie.
-Długa historia. Caroline nie było w domu, aż do 21:00, wiedziałam, że jest z Lousiem, więc się nie bałam , bo to porządny chłopak, potem gdy przyszła, bardzo ucieszona naskoczyłam na nią , bo chciałam jej coś opowiedzieć, ta zdziwiła się, że nie bałam się o nią, ja powiedziałam jej, że nie martwiłam się, bo była z Lou, ale zabrzmiało to ostro, ona chyba źle to zrozumiała i .. i .. wybiegła z domu...- chłopak patrzył na mnie z szeroko otwartą buzią i oczami. Mimowolnie uśmiechnęłam się.
-Nadajesz jak katarynka.- ocknął się.
-Sam chciałeś wiedzieć o co chodzi.- założyłam ręce.
-A dzwoniłaś do któregoś z nas?- ja tylko przyłożyłam sobie z gołej ręki w czoło.
-Tak myślałem.- wyciągnął telefon i zadzwonił, po rozmowie stwierdziłam, że to Niall.
-Jest z tobą? No to świetnie. . Ok,ok, dzięki. Do zobaczenia.- rozłączył rozmowę i schował telefon do kieszeni spodni.
-Caroline jest z Niallem, a potem na noc przyjedzie do niej Louis. Mówiłem, że wszystko będzie dobrze?-przeszył mnie wzrokiem. Znów poczułam to uczucie jak za pierwszym razem, gdy go spotkałam. Nie wiem, dlaczego taki uroczy chłopak wydaje mi się Bad Boyem... potrząsnęłam głową.
-Wszystko ok?- zapytał zatroskany.
-T-taak. Dziękuję ci za pomoc.- mocno wtuliłam się w jego tors. Liam od razu odwzajemnił.
-A tak po za tym, to skąd wiedziałeś, że akurat dobrze by było zadzwonić do blondaska.- ostatnie słowa mocno zaakcentowałam. Ten tylko uśmiechnął się cwaniacko.
-Hmmm... no nie wiem, nie wiem... Zaczął powoli iść w moim kierunku.
-Co ty kombinujesz Payne?-zauważyłam ten charakterystyczny błysk w oku.
-Jaa? Niiic...- wyszczerzył się brązowooki.
-Ta jaasn.. eeeeee.!!!- Liam wepchnął mnie w zaspę. Teraz leżałam cała w śniegu. Chłopak śmiał się przeraźliwie, ja o mało co nie dołączyłam do niego, ale miałam inny plan.
-Co??!!! Koniec. Nie gadam z tobą!- prychnęłam pod nosem.
-Oli.. weeź, to dla zabawy.. proszę.- dławił się śmiechem.
-A więc śmieszy cię to, że zapewne jutro będę chora i to , że w tej właśnie chwili zamrażane zostają różne części mojego ciała tak?- od razu spoważniał. Spuścił głowę i podszedł do mnie wyciągając rękę w moją stronę. Korzystają z okazji pociągnęłam go za nią i podobnie jak ja wylądował w śniegu.
-Ahaahahaha! I tu cię mam! - wytknęłam mu język. Zaczęliśmy tarzać się w śniegu co chwila wyśmiewając wzajemnie. Gdy chciałam wstać Payne pociągnął mnie do siebie i wylądowałam na nim tak niefortunnie, że patrzyliśmy sobie w oczy, a nasze usta dzieliło kilka marnych centymetrów. Jego tęczówki mieniły się od blasku księżyca. Mogłam w nich wyczytać wszystko. Szczęście, radość i miłość? Niee.. przywidziało mi się.
-Yyy... ahaha zachowujemy się jak małe dzieci. Gorzej niż Niall.- pokręciłam głową z dezaprobatą.
-A da się?- zaśmialiśmy się i atmosfera od razu uległa zmianie.
-Liam, odprowadź mnie już do domu.- pociągnęłam go za rękę.
-Ok.- resztę drogi spędziliśmy w ciszy. Chłopak odprowadził mnie pod same drzwi. Na pożegnanie dałam mu całusa w policzek. Weszłam do środka. Moim oczom ukazał się Louis?!...
-Liam, odprowadź mnie już do domu.- pociągnęłam go za rękę.
-Ok.- resztę drogi spędziliśmy w ciszy. Chłopak odprowadził mnie pod same drzwi. Na pożegnanie dałam mu całusa w policzek. Weszłam do środka. Moim oczom ukazał się Louis?!...
*Perspective by Caroline*
-Cześć Caroline...- cicho odpowiedział mi chłopak.
-Dzięki.- blado uśmiechnęłam się do niego.
-Spoko..Stało się coś??- przyjrzał mi się uważnie.
-Niee..- głos załamał mi się , a łzy swobodnie popłynęły. Popatrzył na mnie, a ja zaczęłam mu wszystko tłumaczyć.
-...Więc kiedy wróciłam, powiedziała mi tylko, że "przecież byłaś z Louisem". A ja się z nim pokłóciłam...- skończyłam monolog i nastała między nami cisza, przerywana od czasu do czasu moim łkaniem.
-Niall...-urwałam.
-Tak??- podniósł wzrok pytająco.
-Możesz mnie przytulić?- zamilkłam , bo poczułam ramiona chłopaka.
Po ciele rozlało mi się miłe ciepło.
-Dziękuję...-wyszeptałam.
Puścił mnie, a ja pociągnęłam nosem i ruszyłam w stronę domu.
-Caroline...- odwróciłam się w jego stronę.
-Słucham...-
-Jesteś osobą, którą chciałbym poznać do końca. Całkowicie, ale nie potrafię się przełamać.
Jestem trochę nieśmiały, ale nawet ja zdążyłbym cię poznać choć odrobinę. Tymczasem ty nie dopuszczasz mnie do siebie.- widać, że chciał pozbyć tych słów. Słów, które mnie zszokowały.
-Niall... Ja po prostu nie potrafię być tak blisko, z tyloma chłopakami i po tak krótkim czasie.- zaczęłam się tłumaczyć.
-Tak jak z Louisem.- raczej stwierdził niż zapytał.
Pokiwałam głową w milczeniu. Znów ruszyłam w stronę domu. Tym razem nic mnie nie zatrzymało.
Kiedy otworzyłam drzwi moim oczkom ukazał się dziwny widok.
-Co wy??- urwałam i po raz kolejny tego wieczoru poczułam, że muszę się do kogoś przytulić. Przed oczami mi pociemniało i ugięły się po de mną nogi. Zemdlałam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz