Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 23 grudnia 2012

Rozdział X

*Z perspektywy Oliwi*


Obudziły mnie promienie światła przebijające się przez niebieską roletę. Leżałam wtulona w tors Harrego. Chłopak już nie spał. Jego zielone oczy spoglądały na mnie radośnie, a twarz rozpromieniał serdeczny uśmiech. Nie powiem, że nie zdziwił mnie ten widok. Nie codziennie można ujrzeć Stylesa, nastawionego pozytywnie do mojej osoby. Przyglądnęłam mu się badawczo.
-Czemu patrzysz na mnie jak na kosmitę?- jego zachrypnięty głos znów wywołał dreszcze na moim ciele.
-Czy nie przespałam czegoś ważnego.- Hazza zaśmiał się i pokręcił głową.
-Nie, nic cię nie ominęło.- uniosłam jedną brew.
-To dlaczego jesteś dla mnie miły?- spuścił wzrok.
-Gdybym mógł, powiedział bym ci od razu, ale nie mogę, a przynajmniej nie teraz. Dowiesz się nie długo.- zrezygnowana przeciągnęłam się leniwie i wstałam z łóżka.
-Mogę skorzystać z twojej łazienki?- strzeliłam uśmiech numer cztery.
-Jasne.- przewrócił się w moim kierunku obserwując mnie.
Zabrałam ze sobą ubrania wcześniej przygotowane przez Liama i poszłam się odświeżyć. Nalałam wody do wanny i zanurzyłam w niej swoje ciało. Umyłam głowę szamponem Harrego i namydliłam ciało olejkiem z awokado. Po skończonej kąpieli wypuściłam wodę, wyszłam z niej i stanęłam przed lustrem. Wysuszyłam mokre kosmyki włosów, ubrałam TO i podkreśliłam rzęsy tuszem. Weszłam z powrotem do pokoju. Hazza siedział w fotelu również ubrany i odświeżony. Od razu na mnie spojrzał.
-Woow.. wyglądasz świetnie.- otworzył szeroko oczy.
-Dzięki.- wytknęłam figlarnie język i udałam się do wyjścia. Na schodach dogonił mnie mój towarzysz. Zeszliśmy do kuchni gdzie siedziała reszta i jadła śniadanie, zapewne zrobione przez Liama.
-Dzień dobry.- na mój widok cała trójka wyszczerzyła się.
-Hej. Jak się spało.- zaśmiał się Niall, a Hazza spiorunował go wzrokiem.
-Powiem ci, że nie najgorzej.- usiadłam obok mulata.
-A ty co taki przymulony?- szturchnęłam go w ramie.
-Miał nadzieje, że prześpi się z tobą.- Horan zakrztusił się jedzeniem, bo dostał w tył głowy od Malika.
-Następnym razem będę z tobą. Dobrze?- Zayn od razu się rozpromienił.
Payne podał mi talerz z jajecznicą i cmoknął w policzek. Styles obrzucił go lodowatym spojrzeniem.
-Dziękuję, wzajemnie.- wzięłam się do jedzenia. Brązowooki świetnie gotował. Mogłabym jeść jego dania bez końca. 
-Jakieś plany na dziś?- przerwał ciszę mulat.
-Raczej nie, ale jakby co zawsze możecie wpaść do nas. Zresztą skontaktujemy się wieczorem telefonicznie.- oznajmiłam odkładając talerz do zmywarki.
-Dziękuję za śniadanie. Było bardzo pyszne. I w ogóle dziękuję za seans filmowy, za to, że mogłam z wami spędzić miło czas no i za łóżko Harry.- zaśmialiśmy się w piątkę.
-Nie ma sprawy. Dla nas to czysta przyjemność.- zauważył blondyn.
-Ja będę się zbierała.- chwyciłam za swoją kurtkę.
-Nie ma mowy sama nigdzie nie idziesz. Oprowadził bym cię, ale muszę załatwić kilka spraw. Może Hazza cię odprowadzi?- zwrócił się do loczka.
-Ok.- przytaknął i założył na siebie płaszcz. 
-Jeszcze raz wielkie dzięki. Będziemy w kontakcie. Pa chłopcy!- Krzyknęłam na pożegnanie.
-Na razie Oli!- usłyszałam odpowiedź i zamknęłam drzwi. Na polu było bardzo zimno. Schowałam marznący nos pod szalik, a ręce wsadziłam do kieszeni. Styles szedł równo ze mną.
Tym razem był jakiś inny. Zamknięty w sobie, kamienna twarz i puste spojrzenie wbite w ziemię.
-Harry? Mam do ciebie pytanie. Czy to wszystko co piszą w gazetach, że jesteś podrywaczem, traktujesz dziewczyny jak zabawki i imprezujesz co noc po innych klubach to prawda?- sama nie wiem skąd mnie wzięło na zadawanie takich pytań. Chłopak zmierzył mnie chłodno wzrokiem.
-O to samo mógłbym zapytać ciebie.- zmarszczyłam czoło.
-Zaraz, zaraz, ale jak to? O co ci chodzi?- nie rozumiałam jego wypowiedzi.
-o? Też lubisz kręcić z każdym z nas. Widzę jak patrzysz na Liama i Zayna.. no i na mnie.- zamurowało mnie.
-Co proszę?- otworzyłam szeroko oczy.
-Ile już miałaś chłopaków w tym miesiącu? Niech zgadnę. Z dziesięciu prawda?- to co powiedział mocno mnie zabolało.
-Ja?! Jak możesz! Ja nigdy się nie całowałam już nie wspominając o chłopakach!- łzy zaczęły spływać mi po twarzy. Chłopak patrzył na mnie jak na UFO.
-Wiesz? Ale dzięki. Naprawdę. O już jest mój dom. Dziękuję, że mnie odprowadziłeś. Żegnaj.- pobiegłam w kierunku budynku. Weszłam do środka, ale nikogo nie było. Opadłam bezradnie na kanapie i schowałam twarz w dłoniach. Co ja mu zrobiłam? No co? Raz mnie lubi, raz nie. O co w tym chodzi? Wytarłam nos chusteczką i przemyłam liczko letnią wodą. Postanowiłam ogarnąć się i nie zamęczać głupimi pytaniami. Caroline znowu nie było, ale cieszyłam się jej szczęściem. Postanowiłam, że przejdę się dziś na jakieś zakupy. Ubrałam fioletowy płaszcz i kozaki tego samego koloru. Zabrałam torebkę i zakluczyłam drzwi frontowe. Wolnym krokiem udałam się do centrum miasta. Mijałam wielu przechodni, zakochanych par i dzieci. Wsadziłam do uszu słuchawki i puściłam piosenkę Melanie Fiona-Monday Morning i zatopiłam się w melodii. Nagle poczułam, że na kogoś wpadłam. Szybko uniosłam głowę i zobaczyłam chłopaka, o kruczoczarnych włosach i zielonych oczach. 
-Przepraszam cię bardzo. Niezdara ze mnie.- uśmiechnęłam się nieśmiało.
-Nie szkodzi..a tak pro po jestem Drake.- podał mi rękę.
-Oliwia.- uścisnęłam ją.
-Coś po urodzie i akcencie nie wydajesz mi się na Angielkę.- przyjrzał mi się dokładnie.
-Jestem z Polski.- zaśmiałam się.
-Ja muszę już uciekać. Mam próbę..i. czy dałabyś mi swój numer? Wydajesz się być bardzo miłą dziewczyną.- zaczerwienił się lekko.
-Jasne. Proszę.-Podałam mu karteczkę z ciągiem cyfr.
-Dziękuję. Odezwę się. Do zobaczenia.- pomachał mi oddalając się.
-Pa..- zauważyłam, że ktoś mi się przygląda. Okazało się, że to Hazza siedział z Caroline w MSC. Gdyby nie on pewnie bym tam poszła, ale nie miałam ochoty go widzieć. Całkowicie zapomniałam o celu w jakim przyszłam do centrum. Muzyka poniosła mnie do parku. Szłam i szłam nie zważając na to gdzie jestem. Po godzinie drogi zorientowałam się, że jestem na jakimś pustkowiu, a na dodatek pogoda z wiosennej przerodziła się w zimową. Zaczął obficie sypać śnieg, a temperatura znowu spadła. Jednak na moje nieszczęście nie byłam tam sama. Ktoś mnie szpiegował. Serce zaczęło bić jak szalone, a tętno niebezpiecznie skoczyło. Przyspieszyłam kroku. Zamieć ograniczała mi widoczność. Jedyne co dostrzegłam to, to, że znajduję się obok jakiegoś starego cmentarza. Zatrzymałam się i rozglądałam zdezorientowana na wszystkie strony. Nagle ktoś chwycił mnie w tali i zamknął usta dłonią. Próbowałam uciec, lecz na marne, bo osoba była bardzo silna. Wiedziałam, że to mój koniec. Karciłam się w myślach, za to, że jestem tak naiwna i poszłam sama na ten spacer. Po kilku minutach, sprawca postawił mnie na ziemi i ściągnął czapkę. To był Harry..?! Spojrzałam zdziwiona na niego.
-Co ty wyprawiasz? Zostaw mnie w spokoju!- krzyknęłam zirytowana. 
-Spokojnie. Po co krzyczysz? Tu i tak nikt cię nie usłyszy.- zaczął się do mnie zbliżać, a ja automatycznie cofałam się do puki nie dotknęłam plecami murowanej ściany.
-Czemu mi to robisz? Dlaczego raz jesteś miły, a raz mnie nienawidzisz? Podasz mi powód? Czy będziesz zachowywać się jak jakiś bachor!- krzyknęłam mu prosto w twarz, gdyż był już wystarczająco blisko.
-Słuchaj! Liam.. on cię kocha! A..a. ja nie mogę już na to patrzeć. Nie mogę już dusić uczuć w sobie. To jest za trudne. Myślałem, że to zwykłe zauroczenie, że sobie z tym poradzę. Ale z dnia na dzień jest coraz gorzej. Pragnę twojej bliskości, żebyś była przy mnie, tak jak przy nim..
-C-coo?- wydusiłam ledwo.
-Nie byłem pewny wielu spraw w życiu, ale tego jestem pewny w stu procentach i nigdy tego nie pożałuje.-znów czułam jego oddech na ustach. Oparł mnie o mur cmentarny i spojrzał głęboko w oczy. Po raz pierwszy w życiu mogłam z nich odczytać wszystko, a co najlepsze wszystko co było prawdą. Piękne zielone tęczówki okazywały pragnienie, radość i..i..miłość! Nie.. to nie mogło mi się przewidzieć.
Zbliżył swoje wargi do moich i wpił się w nie namiętnie. Chwycił mnie w tali i  mocno przyciągnął do siebie. Całował tak zachłannie, jakby już nigdy nie mógł tego zrobić. Pierwszy raz zobaczyłam jak to jest być dla kogoś całym światem.

*Perspective by Caroline*


-Louis to jest Alice.- uśmiechnęłam się do niego.
Wsiadłyśmy do samochodu.
-Na London Street poproszę.- z uśmiechem pocałowałam go w policzek.
-Skąd ty się tu wzięłaś?-Alice spojrzała na mnie z rozszerzonymi oczami.
-Przyjechałam za tobą...Potem okazało się, że przyjęli mnie z Oli do KA.. i tak minęły dwa lata... Nie dawno poznałyśmy chłopaków. A ty?- spojrzałam w jej oczy.
-A ja.. ja mieszkam sobie tutaj, lansik.. Luzuję się i mam na wszystko wyjebane.
-..Al..a gdzie ty pracujesz?- na moje słowa uciekła wzrokiem.
-Ja..znasz może club "Go Dance"?- zarumieniła się.
-Jasne! Miałyśmy pracować tam wraz z Oli, ale nie przyszłyśmy w pierwsze dwa dni i nas wywalili.
-Co? Jak to?- Lou zrobił fajną minę.
-Louis!-popatrzyłyśmy na niego jednocześnie wybuchając śmiechem.
Przejeżdżaliśmy właśnie koło starego cmentarza, kiedy zobaczyłam znaną mi burzę prześlicznych, brązowych loczków.
-Czy to nie Harry?- tyrpnęłam Lou.
-Chyba tak.. Czekaj, on całuje jakąś dziewczynę...- zatrzymał auto na starej ścieżce, a ja usiadłam obok niego z przodu.
-Przecież to.. Oli!- lekko zszokowana patrzyłam jak wieczna singielka całuje mojego przyjaciela.
Przez parę sekund obserwowaliśmy ich w ciszy. Oderwali się od siebie. Oliwia odwróciła głowę uciekając prze jego ustami. Mocno przycisnął ją do muru cmentarnego. Wybiegłam z auta i chociaż Lou chwycił mnie za rękę wyrwałam mu się. Podbiegłam do Harrego , złapałam go za ramię i szarpnęłam w moją stronę.
-Co ty robisz?- spojrzałam na niego rozdrażniona.
-Caroline! Co ty tu robisz?- zdziwił się mocno.
-Co ty robisz?!-odepchnęłam go.
-Carmen!- Louis odwrócił mnie do siebie.
-Nie wtrącaj się!- strząsnęłam z ręki jego dłoń.
-Oli to twoja dziewczyna?-zapytał Louis Harrego ignorując mnie.
-A Caroline to twoja laska?- odpysknął.
- Tylko nie laska!- znów go popchnęłam.
-Tak, to moja dziewczyna.-Louis chyba chciał mnie przytulić, ale w tym momencie wybuchnęłam.
-Nie jestem twoją dziewczyną!- wszyscy włącznie z Al, która szybko przyszła tuż po Louisie spojrzeli na mnie zszokowani.
-Ale jak to..- Louis wydawał się mocno wstrząśnięty.
-Ja nie.. uważam.. żeby to był dobry pomysł.- momentalnie poczułam się maleńka, niewidzialna.
-Znowu zaczynasz?-szybko ujął moją twarz w swoje dłonie i pocałował mnie tak.. namiętnie.
Tak, jak nigdy w życiu nikt mnie jeszcze nie całował. Poczułam , że jego dłonie puszczają moją brodę, a obejmują mnie w talii. Wtedy mocno się w niego wtuliłam. Miałam zamknięte oczy, ale domyśliłam się, że Harry pocałował Oli.
-Forever alone..- jęknęła Alice.
Teraz lżej obejmowałam Lou, i otworzyłam oczy, ale nasze wargi wciąż złączone były w gorącym pocałunku. Oli miała na twarzy nieśmiały uśmiech, a Hazza bardzo pewną siebie minę. Za to Al teatralnie szepnęła.
-Słodkie do porzygu.
Przestaliśmy się całować i wybuchnęliśmy śmiechem.
-Emocje opadły koteńku?- spojrzał na mnie przekornie.
-Oczywiście skarbeńku.- pocałowałam go w policzek. Zaczęliśmy się śmiać.
-Debile..- Hazza dziwnie na nas popatrzył.
-Kretyn w lokach.- zaczęliśmy się przekomarzać.
-Idiotka.
-Pedał w rurkach.
-Ruda małpa.
-Bi..Ej! Nie jestem ruda!- oburzyłam się.
-Wiem, ale chciałem zobaczyć, czy zareagujesz.- wyszczerzył się do mnie.
-Różowy prosiak.
-Pedał w rurkach.
-Powtarzasz się wiesz?
-Wiem. Chciałam zobaczyć kiedy zareagujesz.- wszyscy roześmieliśmy się i wsiedliśmy do auta.
Po piętnastu minutach dojechaliśmy do domu. Cały czas się śmieliśmy.
-Wejdziesz?- zrobiłam słodkie oczka.
-A co z tego...- nie skończył, bo mocno go przytuliłam.
-Eh..- westchnął.
-Na razie musi ci to wystarczyć.- Harry strzelił facepalma.
Weszliśmy do domu i po rozebraniu się od razu przeszła do kuchni zrobić herbatę. W tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Oli otwórz.- zawołałam zawołałam choć ona już przekręcała zamek.
-Cześć chłopcy!- krzyknęłam na cały dom.
-Co jak co, ale głosik to ty masz mocny.- Zayn ze śmiechem przytulił mnie na powitanie.
-Hej Car.- to samo zrobił Liam , kiedy już wyściskał Oli.
-Siemasz Carmen..-cicho powiedział Niall. Objął mnie i pocałował w policzek.
-Niall... Miło cię widzieć.-odwzajemniłam buziaka. Był jakiś taki cichy i przygaszony, więc było mi go żal. Wzięłam napoje i weszłam do salonu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz