Łączna liczba wyświetleń

sobota, 22 grudnia 2012

Rozdział VIII

*Z perspektywy Oliwi*


-Lou? Co ty tutaj robisz?- bardzo zszokował mnie jego widok, a zwłaszcza, że Caroline z nim nie było.
-Chciałem porozmawiać... Z tobą.- dodał widząc moją reakcję.
-Niech zgadnę...- udawałam, że myślę.
-Hmmm.. o świętach? Nie... O wiecznie niepohamowanym napadem głodu Nialla? Nie... o tym dlaczego Hazza mnie nie lubi? Nie.. tego nikt nie wie... hmm może..- przerwał mi.
-Olii...- zaśmiał się kręcąc głową.
-No dobra ... o Caroline?- uniosłam cwaniacko brew.
-Tak.- zaczerwienił się lekko.
-Pomogę ci z wielką chęcią. Pewnie już nigdy nie trafi na takiego chłopaka jak ty, więc wiesz... doradzę ci w każdym szczególe.- pan marchewka automatycznie rozluźnił się po mojej wypowiedzi.
-Więc co chciałbyś wiedzieć?- posłałam pytające spojrzenie w jego kierunku.
-Co mam zrobić, żeby ona zwróciła na mnie uwagę? Nic na nią nie działa. Pocałuję ją. Odwzajemni i ucieka.  Co jest ze mną nie tak?- uniósł bezradnie ręce ku górze.
-Z tobą jest wszystko ok. Caroline w przeszłości miała miłosne zawody i teraz jeżeli chodzi o chłopaków jest bardzo ostrożna. Boi się angażować w związki za szybko, bo nie chce potem być zraniona.- Louis słuchał mnie bardzo uważnie. Widać jak analizował po kolei każde słowo w skupieniu. Kontynuowałam dalej.
-Musisz naprawdę pokazać, że jesteś jej wart, że nie potraktujesz jej jak jakiejś zabawki, albo po prostu daj jej czas, bo jeżeli chcesz się tylko zabawić, albo tworzyć związek bez...- wszedł mi w połowie słowa.
-Nie! Nie mam ochoty na żadne zabawy. Caroline jest jedną z osób, na której zależy mi najbardziej. Myślę o niej bardzo poważnie i chyba.. chyba.. ją kocham.- na mojej twarzy wykwitł serdeczny uśmiech.
-Będziecie razem...- w jego oczach pojawiła się nadzieja.
-Skąd to wiesz?- zapytał niepewnie.
-Znam ją nie od dziś. Pamiętam jak zachowywała się, gdy cię pierwszy raz spotkała, ile o tobie mówi, jak na ciebie patrzy i ile czasu z tobą spędza. Z żadnym chłopakiem jeszcze tak nie robiła, a na pewno nie z przyjacielem.- ostatnie słowa wyraźnie zaakcentowałam co wprawiło mojego towarzysza w niebański nastrój.
-Chcesz coś do jedzenia, albo do picia?- wstałam z fotela.
-Czytasz mi w myślach. Może..-przerwałam.
-Marchewkę i herbatę malinową.- otworzył szeroko oczy.
-Rozumiemy się bez słów.- wyszczerzył się.
Powędrowałam do kuchni. Z lodówki wyjęłam marchewkę i gorącą wodą zalałam herbatę. Zabrałam jedzenie ze sobą i wróciłam do salonu. Podałam szklankę z napojem oraz marchewkę Tomlinsonowi.
-Dziękuję.- powiedział i ugryzł warzywo.
-Proszę.- wzięłam łyka swojej herbaty.
Zauważyłam, że Louis przygląda mi się.
-Co jest? Mam coś na twarzy?- teatralnie zaczęłam udawać Zayna. 
-Ahaha nie. Tylko dopiero teraz uświadomiłem sobie, że jesteś moją przyjaciółką. Jeszcze nigdy nie miałem takiej osoby jak ty. Teraz wiem, że ty zawsze mi pomożesz.- w moim oku zakręciła się łza.
-Zawsze ci pomogę. I masz rację to samo czuję do ciebie. Ty także, jesteś moim najlepszym przyjacielem Lou.-  chłopak wstał i zaczął mną kręcić. 
-Hahahaha Tomo! Wariacie! Puść mnie!- po dłuższych namowach się zgodził. Postawił mnie na ziemie, tak, że patrzeliśmy sobie w oczy. Pech chciał, że Louis potknął się i wylądował na kanapie, a zaraz na nim znalazłam się ja. Louis zaczął mnie łaskotać. No tak on takiej okazji nigdy nie przepuszcza.
Ze śmiechu rozbolał mnie brzuch. Chciałam mu się wyrwać przez co rozpięła mi się bluzka i zostałam w samym staniku. Oby dwoje poczerwienieliśmy. Po chwili usłyszeliśmy otwieranie drzwi. Po chwili w salonie stała Caroline, która na nasz widok zbladła.
-Co wy??- jej nogi dziwnie się ugięły. Spadła na ziemię. Zemdlała.
Szybko założyłam bluzkę i razem z Lou pobiegliśmy do niej. Tomlinson wziął ją na ręce i zaniósł na sofę.
Z łazienki przyniosłam zimne okłady.
-Caroline! Obudź się!  Caroline!- delikatnie klepał ją po policzku. Dziewczyna zaczęła pomału otwierać oczy.
-Wynoś się!!- krzyknęła w moją stronę. Czułam, że dłużej nie powstrzymam łez, więc postanowiłam dać upust emocją i wybiegłam z domu. Już nic nie rozumiem. Ja chcę jej pomóc, ona traktuje mnie jak śmiecia. Boże.. Dlaczego?? Biegłam przed siebie, nie patrząc na nikogo przez co wpadłam komuś prosto w ramiona.
Zdezorientowana nie mogłam się ruszyć. Wszystko było mi obojętne. Mogłam zginąć tu i teraz.
-Oliwia... co się znowu stało.- tak to znowu był on. Zjawiał się zawsze wtedy gdy go potrzebowałam.
-Liam.. znowu pokłóciłam się z Carol. Był u mnie Lou. Doradziłam mu z nią. Zostaliśmy najlepszymi przyjaciółmi, łaskotaliśmy się, odpięła mi się koszulka i zostałam w samym staniku. Wtedy weszła Car i..i zemdlała...- Payne przytulił mnie jeszcze mocniej do siebie. Nic nie powiedział, o nic więcej nie pytał, za co byłam mu bardzo wdzięczna.
-Spokojnie.  Dzisiaj nasza marcheweczka coś zdziała.- zaśmiał się.
-Bożę. Niech oni już będą razem!- uniosłam oczy ku górze i westchnęłam.
-Zabawimy się?-rzucił ni  stąd ni zowąd.- poruszył brwiami. Znowu ta wizja Bad Boya...Dlaczego?
-Ej! Ziemia do Oli!- machał mi ręką przed oczami. Ocknęłam się.
-Przepraszam. Zmyśliłam się. W co chcesz się zabawić?- spytałam nie pewnie.
-Kto pierwszy w aucie! Start!- zaczął biec. 
-Ej to nie fair. Nawet nie wiem gdzie masz samochód.- zrezygnowany wrócił do mnie. 
Rozmawiając o spędzonym dniu doszliśmy do auta. Weszliśmy do środka, gdzie Liam włączył ogrzewanie.
Wykonam jeden telefon i jedziemy.- spojrzał tajemniczo i wyciągnął telefon.
-Hej Caroline. Tak, nie gniewa się, tak, ok, zostaje na noc, jutro będzie w domu, tak. Ok. Dobranoc!- rozłączył rozmowę.
-Mówiłem? Nawet po rozmowie idzie wyczuć, że Louis się nią zajął, a co lepsze, nawet mu w tym przeszkodziłem trochę...- podrapał się w tył głowy.
-Ahahaha. I jak gniewa się?- spytałam z nadzieją.
-Ona na ciebie? Niee... a właśnie dziś zostajesz u nas na noc, dochodzi północ więc zrobimy mały maraton filmowy. Jedziemy?
-Yhh... Ok.- przewróciłam oczami.

*Perspective by Caroline*



Oli ze łzami w oczach wybiegła z domu. Wstałam i wbiegłam po schodach do mojego pokoju.
Nawet nie zamknęłam drzwi, bo osunęłam się po ścianie. Zaczęłam spazmatycznie płakać.
-Caroline kochanie, to nie było tak jak myślisz..- próbował mnie przytulić, ale go odepchnęłam.
-Spadaj, wiesz, że tym przekreśliłeś wszystko?- popatrzyłam z nienawiścią w jego oczy.
-Pozwól mi wszystko wytłumaczyć.- w jego oczach zalśniły łzy.
Wiedziałam , że w tym momencie długo nie wytrzymam. Wyciągnęłam ręce i łkając wtuliłam się w jego szyję.
-Caroline...-mocno mnie objął.
-Louis, ja tak nie potrafię... ja...cie...tak..bardzo...proszę...-ciągle miałam dreszcze.
-O co mnie prosisz?- mocniej się w niego wtuliłam.
-O to żebyś był...- na te słowa puścił mnie, a ja drżącymi wargami gorączkowo zaczęłam szukać jego ust. Po chwili nie przerywając pocałunku oboje wstaliśmy i ruszyliśmy w stronę mojego łóżka. Zorientowałam się, że mam rozpięte jeansy podobnie jak stanik.
W tym momencie usłyszałam, że dzwoni moja nowa komórka. Stoczyłam się z Louisa i chociaż obejmował moje nagie ciało dosięgnęłam telefonu.
-Halo?- starałam się opanować rozedrgany głos.
-Caroline? Stało się coś? Masz taki dziwny głos.- Liam zauważył zmianę.
-Nie wszystko ok. Wiesz może gdzie jest Oli? Pokłóciłam się z nią i gdzieś pobiegła.-powstrzymywałam chichot, bo Louis miział mnie po plecach i po karku.
-Tak. Jest ze mną , i mówi, że nie jest na ciebie zła.
-Powiedz jej, że ja kocham.- rzekłam z ulgą po czym musnęłam palcem nos Louisa, bo zrobił sfochaną minkę.
-A zaopiekujesz się nią?
-Jasne!- Jego głos zabrzmiał radośnie.
- Kiedy ja odprowadzisz? O ile ją odprowadzisz.- dodałam błyskawicznie, po czym dla zabawy zaczęłam odgarniać Louisowi włosy z twarzy.
- Widzę, że masz z Louisem nadzieję, na długą noc.- zachichotał.
-Dobrze odwiozę ją jutro . Ok. 16:00. Pa.- rozłączył się.
-No to na czym skończyliśmy?- znacząco spojrzałam na chłopaka leżącego po de mną.
-Jeśli wiesz o co mi chodzi.- zrobiłam popularną minę.
-Jestem zazdrosny.- przewrócił oczętami, powstrzymując śmiech.
-Ooo??- uniosłam brwi.
-O pewną osobę..- mocno mnie do siebie przyciągnął i namiętnie pocałował.
-Louis jesteś nie przyzwoicie...-urwałam. Czułam, że ta noc będzie genialna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz