*Z perspektywy Oliwi*
Oderwaliśmy się od siebie. Czułam się, tak fantastycznie, jednak nie mogłam kontynuować tego dalej. Harry z triumfalnym uśmiechem znów zaczął się do mnie zbliżać. Najwidoczniej to mu nie wystarczyło. Zaczęłam odwracać głowę uciekając od jego ust. Długo się w to nie bawił. Chwycił mnie mocno i przycisnął do muru.
Wystraszona wyczekiwałam finału tej sytuacji. Chłopak był już naprawdę blisko. Nagle ktoś chwycił go za ramię.
-Co ty robisz?- to była Caroline. Po jej minie widać było, że jest bardzo zdenerwowana.
-Caroline? Co ty tutaj robisz?- loczek odsunął się o de mnie. Po chwili dołączyli do nas Louis i czerwono włosa dziewczyna. Przyglądałam się jej z zaciekawieniem. Wtedy przypomniało mi się jak widziałam Stylesa i Carmen w MSC. Ona była razem z nimi. Zastanowiłam się jeszcze chwilę i doszłam do wniosku, że to musi być najlepsza przyjaciółka Car z Polski, Alice. Dużo mi o niej opowiadała. Wszystko się zgadzało, ale co ona tu robiła? Moje przemyślenia przerwał kolejny krzyk.
-Carmen!-Louis odwrócił ją do siebie.
-Nie wtrącaj się!- zrzuciła jego dłoń z ramienia.
-Oli to twoja dziewczyna?- pasiasty zwrócił się do przyjaciela.
-A Caroline to twoja laska?- kpiąco rzucił Hazza chytrze spoglądając w ich stronę.
Adams zaczął się gorączkować. Nie miałam już ochoty słuchać ich kłótni, aż do momentu gdy zaprzeczyła, że chodzi z Lou.
-Ja nie uważam, żeby to był dobry pomysł.- jąkała się.
-Znowu zaczynasz?- Tomlinson chwycił jej twarz w dłonie, a na ustach złożył namiętny pocałunek.
Głośno westchnęłam i uśmiechnęłam się słodko. Harry widząc moją rozmarzoną minę, przyciągnął mnie do siebie i po raz kolejny pocałował. Tym razem nie tak zachłannie, tylko delikatnie i czule.
Po woli oderwaliśmy się od siebie. Car i Lou tulili się do siebie.
-Forever alone...- jęknęła dziewczyna.
Nasza para "kevinów" spojrzała w moim kierunku. Na twarzy miałam nieśmiały uśmiech, za to Harry pewną siebie minę.
-Słodkie do porzygu.- dziewczyna teatralnie przewróciła oczami. Oni tylko wybuchli śmiechem.
Następnie oczywiście Hazza i Caroline zaczęli się przedrzeźniać, wyzywając przy tym od pedałów i innych dziwnych słów, których czasem nie rozumiałam. Podeszłam do Louisa, który co chwila wybuchają śmiechem obserwował tą dwójkę.
-Lou? Gratuluję.- przytuliłam go mocno. Chłopak był trochę zdziwiony, ale po chwili zrozumiał o co mi chodzi i odwzajemnił uścisk.
-Dziękuję, tobie też Oli!- uniosłam jedną brew.
-Ja nie jestem z Harrym, jeszcze...- przyjrzał mi się badawczo, drapiąc po brodzie.
-Ale całowaliście się..
-Nie, to on mnie pocałował, nie miałam jak uciec.- przerwałam mu.
-A chciałaś tego?- wypuściłam powietrze z płuc.
-Tak, ja go kocham, ale proszę, nie mów mu tego.- moje oczy zaszkliły się.
-Spokojnie, zapewniam cię, że jemu na pewno nie jesteś obojętna, a ja się ogromnie cieszę, że wreszcie będzie miał dziewczynę w swoim wieku, a co najważniejsze, śliczną, mądrą, inteligentną, zabaw...- przerwałam mu śmiejąc się.
-Dobra dosyć już Lou. Dziękuję ci jeszcze raz. Chodźmy, bo chyba już im się znudziło.- powolnym krokiem doszliśmy do tych pajaców.
-Ok moi drodzy wracamy!- oznajmił pasiasty. Pokręciłam głową z dezaprobatą i wsiadłam do samochodu zaraz za czerwonowłosą. Caroline zajęła miejsce pasażera, więc Styles dosiadł się do mnie. Alice poprosiła by podwieźć ją pod Nando's. Pożegnaliśmy dziewczynę i pojechaliśmy w kierunku naszego domu. Po upływie piętnastu minut byliśmy już na podjeździe. Wysiedliśmy z wozu i powędrowaliśmy do mieszkania. Otworzyłam drzwi i wpuściłam całą hołotę.
-Chłopcy, zadzwońcie po resztę. Dziś nocujecie u nas. Robimy mały seans i zagramy w jakieś gry. Pasuje wam ten pomysł?- uniosłam jedną brew pytająco.
-Mi bardzo.- Harry zmierzył mnie wzrokiem.
-Jestem za.- Lou puścił mi oczko i wyciągnął telefon. Wróciłam do kuchni, gdzie Caroline przygotowywała przysmaki.
-To jak? Wiele się działo ostatnio... Dużo się kłóciłyśmy ii..- zająknęłam się.
-Przepraszam!!!- krzyknęłyśmy jednocześnie i wpadłyśmy sobie w ramiona, śmiejąc się z swojej jedno głośności. Czułam, że znowu się zbliżyłyśmy. Kochałam ją jak siostrę.
-Jutro robimy wolny dzień. Taki cały dla siebie. Babskie rozmowy no i wiesz.. ja ci opowiem co zaszło między mną, a Tomlinsonem, a ty raczej też opowiesz mi coś o Stylesie.- poruszała zabawnie brwiami, na co zareagowałam śmiechem. Wyciągnęłam z lodówki lody, bitą śmietanę, owoce, soki i posypki. Zaczęłam robić deser, układając na nim imiona chłopaków i nasze. Po upływie piętnastu minut zadzwonił dzwonek.
-Oli otwórz.- powiedziała Caroline rzucając ścierkę na wyspę.
-Ok, a ty wsadź te desery do lodówki.- posłałam jej buziaka i pobiegłam otworzyć drzwi.
-Hej Oli!- Liam wziął mnie na ręce i mocno przytulił.
-Cześć Liam!- wyszczerzyłam się miło.
-No hello maleńka.- przewróciłam oczami.
-Jestem tylko trzy centymetry niższa.- prychnęłam udając obrażoną.
-No weź nie wygłupiaj się.- złapał mnie w pasie i przyciągnął do siebie.
-Ale, to właśnie w tobie lubię.- szepnął wprost w moje usta. Zachichotałam.
-Dobra spadaj już.- wytknęłam mu język na co pokręcił głową i teatralnie zarzucił swoimi "długimi" włosami.
-Cześć Oli.- podał mi nie śmiało rękę ostatni z przybyszów.
-No chodź tu!- krzyknęłam i wtuliłam się w blondyna. Od razu się rozluźnił i posłał mi przeurocze spojrzenie. Uśmiechnął się bardzo szczerze ukazując swoje zęby, na których miał aparat. Jednak zorientował się i zamknął buzię.
-Niall... Wiem, że przytłacza cię, to, że musisz nosić te metalowe urządzenie na zęby, ale uśmiech masz naprawdę piękny i nie wstydź się, tylko uśmiechaj pełną gębą.- otworzył szeroko oczy.
-Dla mnie?- zatrzepotałam uroczo rzęsami.
-Jej, naprawdę tak myślisz? Wiele osób się z tego nabija, więc staram się kontrolować..ale naprawdę? Wow, nikt mi jeszcze tak nie powiedział. Dziękuję!- podniósł mnie wysoko i zaczął biegać po domu. Z kuchni wyszli Zayn, Liam i Caroline. Na ten widok otworzyli szeroko oczy i buzię, podobnie jak Harry z Louisem. Blondyn postawił mnie na ziemi. Spojrzeliśmy w kierunku naszych przyjaciół i wybuchliśmy nie pohamowanym śmiechem. Ci ocknęli się i dołączyli do nas.
Horanek poszedł przywitać się z Car, a ja poznosiłam niektóre przekąski do salonu. Rolety były ściągnięte. Meble poprzesuwane więc miejsca było dużo i każdy spokojnie się mieścił. Gdy byliśmy już wszyscy każdy zaczął biegnąć w kierunku swoich miejsc. Ja pierwsza skoczyłam na środek kanapy, po mojej prawej znalazł się Hazza, a po lewej Payne. Na fotel skoczył Lou razem z Carol na kolanach, a do Liama dosiadł się Niall. Zayn zdezorientowany stał na środku pokoju. Mój plan się powiódł. Jeszcze przed tym całym panicznym poszukiwaniem miejsc, powiedziałam Malikowi, że ten kto ostatni zostanie na środku, ten jest najprzystojniejszy z zespołu.
-Ha ha ha! Jestem z was najładniejszy! Wygrałem.- wszyscy patrzyli na niego jak na idiotę, a ja dusiłam się śmiechem. Cała szóstka spojrzała w moim kierunku.
-O co chodzi? - Lou zdezorientowany spoglądał to na mnie, to na mulata.
-Jak wiecie, nasz pan najprzystojniejszy zawsze rozsiada się na pół kanapy więc, noo...ten.. postanowiłam, że wkręcę go. Powiedziałam więc, że ten, który ostatni zostanie na środku salonu, jest najbardziej pożądany przez dziewczyny, a my przez ten czas mogliśmy spokojnie usiąść.- wzrok wszystkich zatrzymał się na brunecie, który już kipiał ze złości, co widać było po kolorze skóry jaki przybrał.
-Tyy...- wskazał palcem na mnie.
-Jaaa...- znów usłyszałam śmiechy.
-Nie żyjesz!!!- zaczął biec w moim kierunku. Wstałam z kanapy i przeskoczyłam oparcie. Zaczęłam biegać po całym salonie, a za mną wściekły Malik.
-Hahaha! Daj sobie spokój. I tak nie wygrasz!- śmiałam się nerwowo.
-Zdziwisz się jeszcze.- był coraz bliżej.
Naill ze śmiechu prawie się posikał. Wstał i zaczął iść w kierunku toalety. Odwróciłam głowę i wytykałam język mulatowi, nie zauważając blondyna. Wleciałam na niego i razem upadliśmy na ziemię. Spojrzałam w górę, gdzie stał już brązowooki z szyderczym uśmiechem. Podniósł mnie szybko i przerzucił sobie przez ramię. Reszta prawie pękała ze śmiechu. Tylko Liam i Harry rzucali groźne spojrzenia w kierunku Zayna. Zrezygnowany postawił mnie i usiadł na moim miejscu. Zmarszczyłam czoło i stanęłam nad nim.
-Ej! Co to ma być? Byłam tu pierwsza.- skrzyżowałam ręce na piersiach. Chłopak przewrócił oczami, chwycił mnie w talii i posadził sobie na kolanach.
-Ale..
-Gdybyś rozegrała to fair, to miałabyś wygodniejsze miejsce, teraz sobie siedź.- uniosłam brwi, a do głowy przyszedł mi świetny pomysł.
-A mogę się do ciebie przytulać, prawda?- w jego oczach pojawiły się iskierki radości. Miny chłopaków? Bezcenne. Cicho zaśmiałam się pod nosem i wtuliłam się w umięśniony tors mulata.
Louis włączył horror pt. "The Apparition". Film opowiadał o parze, która przez nieudane spirystyczne eksperymenty, została prześladowana przez złe moce.
Muszę przyznać, że nawet mnie ten film przeraził, ale próbowałam zachować zimną krew.
Sceny były nie do opisania. Co jakiś czas kurczowo trzymałam koszuli Zayna, który po mimo strachu, był usatysfakcjonowany. Gdy akcja rozkręciła się tak bardzo, że co chwila ktoś z nas piszczał, światło zaczęło mrugać, aż zgasło całkowicie. Krzyknęliśmy głośno, a każdy zaczął przytulać każdego. Przytulałam któregoś z chłopaków, ale nie widziałam kogo. Wystraszyłam się nie na żarty. Okazało się, że na polu, jest ogromna śnieżyca, i elektrycy wyłączyli prąd. Tkwiliśmy w takich pozycjach dobre dziesięć minut. Wreszcie włączyli prąd. Caroline stała wtulona w Louisa, Liam trzymał Zayna za włosy, a Niall za nogę, na ten widok zaczęłam się śmiać. Ja natomiast stałam z Harrym, który przytulał mnie mocno. Wszyscy odskoczyli od siebie i zaśmiali nerwowo. No prócz pary "kevinów". U nich to było normalne.
-Mi wystarczy już na dzisiaj tych filmów.- Malik złowieszczo spojrzał na Payna, układając sobie włosy. Brązowooki był bliski wybuchu śmiechem, ale się pohamował.
-Mi też już starczy.- oznajmiła Car.
-Mam pomysł. Zagrajmy w butelkę.- wszyscy z szeroko otworzonymi oczami spoglądali na Nialla. On zaproponował butelkę? No nie wierzę. Może wreszcie zaczął się do nas przekonywać? Uśmiechnęłam się do niego miło.
-Ja jestem za!- przybiłam piątkę z Horankiem.
-No dobra.- rzucił Liam. Usiedliśmy w kółku, a blondas przyniósł pustą butelkę.
Dosiadł się do mnie i zakręcił. Wypadło na Lou.
-Pytanie czy zadanie?- poruszał zabawnie brwiami.
-Pytanie.- Niall przybrał zamyśloną pozę.
-Chciałbyś pocałować Oli?- zadławiłam się powietrzem i zaczęłam kaszleć. Mulat, który siedział obok, poklepał mnie po plecach.
-Co? To moja przyjaciółka.- Głodomór wzruszył ramionami.
Pan marchewka chwycił butelkę i zakręcił ponownie. Wypadło na Malika.
-Pytanko? Czy wyzwanko?- wyszczerzył się.
-Pytanie.- wytknął mu język.
-Która z dziewczyn ci się podoba?- założył ręce.
-Oby dwie. No może Oli trochę bardziej, bo ma większe cycki.- jego wypowiedź wywołała kolejny wybuch śmiechu.
Tym razem wypadło na Stylesa.
-Pytanie? A może to drugie?- zaczął szturchać go w ramię.
-Wyzwanie.- wszyscy zamilkli.
-No dobra niech stracę. Pocałuj Oliwię.- wybałuszyłam oczy. Co? Jak to? Miałam cichą nadzieję, że nie wykona tego zadania.
-Ok.- znów uśmiechnął się cwaniacko. Twarz Liama przybrała czerwony kolor. Odwróciłam się, ale Hazza przyciągnął mnie do siebie i wylądowałam na nim.
Musnął mnie delikatnie, co chwila pogłębiając pocałunek. Przerwał mu rozzłoszczony Payne.
-Starczy ci już. Kręć wreszcie. Dalsza gra toczyła się w podobny sposób. Spoglądnęłam na zegar, który wskazywał 1:20. Posłałam Louisowi znaczące spojrzenie.
-Ok. Jest już bardzo późno. Chodźmy spać. - Wstał leniwie i wziął Caroline na ręce i pobiegł z nią do pokoju.
-Tylko cicho mi tam!- nabijał się Loczek.
-Ok. Tamci śpią razem. Ile macie pokoi?- zapytał zmęczony Liam.
-Gotowych do użytku włącznie z naszymi to pięć.- wlepił wzrok w ziemię.
-Śpię dziś z tobą. Pamiętasz? Obiecałaś mi.- uniosłam głowę ku górze.
-Nie. Dziś muszę wyjaśnić coś z Harrym. Kiedy indziej, dobrze?- musnęłam go przelotnie w kącik ust. Otworzył szeroko oczy.
-O-o-okey! To gdzie śpię?- oparł się o futrynę uśmiechając się zalotnie.
-Trzecie drzwi po prawej.- puściłam mu oczko. Cały w skowronkach pobiegł na górę.
-Liam drugie po lewej, a Niall pierwsze po prawej.- ruszyli w ślady malika, Payne ostatni raz rzucił nam złowrogie spojrzenie i udał się za Horanem.
-Chodź.- Harry posłusznie udał się na górę. Weszliśmy do ostatnich drzwi na korytarzu.
Wpuściłam Hazzę do pokoju i zamknęłam je za sobą.
-Musimy sobie coś wyjaśnić.- powiedziałam od razu.
-Słucham cię.- wlepił we mnie swój wzrok.
-Czemu to zrobiłeś?- spojrzał zdezorientowany.
-Ale co?- próbowałam być spokojna.
-Dlaczego mnie pocałowałeś?- spuścił wzrok.
-Oli.. zapomnijmy o tym dobrze? Tak będzie najlepiej...- trzepałam się z gniewu.
-Co proszę?! Słuchaj! Może dla ciebie pocałunek nic nie znaczy, ale ja jestem inna i dla mnie jest to ważna rzecz. Nie jestem jak inne, nie wykorzystasz mnie o nie!- na moje słowa uderzył pięścią w łóżko i staną na przeciwko mnie.
-Słuchaj! Nie znasz prawdy i nie wiesz dlaczego tak...
-Bo co? Bo Liam też mnie lubi, a ty przez to mnie nienawidzisz?- odchrząknął.
-Skąd ty to...
-Lou. Nie pytaj.- znów mu przerwałam uprzedzając jego kolejne pytanie.
-I wiedz, że nie pozwolę ci się zabawiać moimi uczuciami! Rozumiesz? Zniszczyłeś mój pierwszy pocałunek. Miałam to zrobić z osobą, która odwzajemnia moje uczucia, a nie z rozwydrzoną gwiazdeczką!- zaczęłam popłakiwać.
-Nie jestem, żadną ..
-Taa jasne. Zejdź mi z oczu.- odepchnęłam go, ale on chwycił mnie za nadgarstki.
-Nie mogę!- spojrzałam na niego jak na głupka.
-Przecież cię nie zatrzymam leć.- machnęłam ręką.
-Po co? Bez ciebie moje życie nie ma sensu. Kocham cię Oli! Rozumiesz?- potrząsnął mną.
-Ale jeżeli wtedy będziesz szczęśliwa to zniknę na zawsze.- uronił kilka łez i wybiegł z pokoju.
Poszłam w jego ślady i ruszyłam za nim.
-Harry! Stój!- krzyczałam.
-Po co?! Chcesz mi prawić litanie, na temat...
-Też cię kocham.- zatrzymał się i stanął jak wryty. Po chwili ocknął się i podszedł do mnie.
-Naprawdę?- spojrzał w moje oczy.
-Tak.- przybliżył swoje usta i musnął mnie delikatnie. W tej samej chwili z pokoju wyszedł Liam w samych spodniach. Gdy nas zobaczył jego wzrok tak jak i mina nic nie wyrażała. Podszedł do Hazzy.
-Pożałujesz tego.- syknął mu prosto w twarz przez zaciśnięte zęby. Obrzucił mnie lodowatym spojrzeniem i wrócił do siebie.
-Mam to gdzieś stary! Kocham ją i nie mam zamiaru się z tym kryć!- krzyknął za nim, ale nie odpowiedział mu.
Wróciliśmy do mojej sypialni. Chłopak oparł mnie o ścianę.
-To będziesz moją dziewczyną?- w odpowiedzi pocałowałam go delikatnie.
-Czy taka odpowiedź cię satysfakcjonuje?- otworzył szeroko buzię.
-T-tak.- wyszczerzył się,a ja po raz pierwszy uśmiechnęłam się szczerze.
*Perspective by Caroline*
Po maratonie filmowym graliśmy w butelkę. Zabawa toczyła się świetnie. Wypadło na Zayna.
-Pytanko? Czy zadanko?- rzucił Lou.
-Która z dziewczyn podoba ci się bardziej.- dokończył.
-Obydwie! Nie ma o czym gadać. Oli trochę bardziej, bo ma większe cycki.- poruszył brwiami.
-Ej! Jesteś złośliwy!- walnęłam go poduszką, a reszta się zaśmiała.
-Ale myszko, on ma...- zaczął Lou.
-Wiesz co?!-przerwałam mu, przesiadłam się do Nialla i zrobiłam sfochaną minę.
-Nie złość się, bo ci się cycki zmniejszą.- Oli ze śmiechu traciła oddech.
Wzięłam rękę Nialla i zrobiłam jego dłonią facepalma. On zaśmiał się i przytulił mnie.
-Gramy dalej.- Lou patrzył na nas wymownie.
Więc graliśmy dalej.
Po chwili popatrzyłam na zegarek. Wskazywał 1:16. Zaczęłam zasypiać. Otworzyłam oczy i przytuliłam Lou leżącego obok.
-Heej..Jak się spało?- musnęłam palcem jego nos.
Zrobił to samo. Ktoś cicho zapukał do drzwi mojej sypialni.
Drzwi powoli się otworzyły i pojawiła się głowa Liama.
-Oli, mówi, żebyście już wstali.- uśmiechnął się.
-Będziemy za pięć minut.- wystawiłam język.
Wyturlałam się z pod kołdry, podeszłam do komody z ciuchami. Wybrałam sobie [link] i weszłam do łazienki. Zostawiłam otwarte drzwi i kątem oka zauważyłam, że Lou wstał i zmierza w moją stronę. Umyłam zęby, twarz i usiłowałam uczesać skołtunione włosy, zebrane w pół rozwalonego koka. Niestety usłyszałam wołanie Oli, więc zostawiłam włosy w spokoju. W miarę ogarnięci zeszliśmy na dół.
-Siemaa.- czułam, że od wielkiego uśmiechu zaraz dostanę szczękościsku.
-Witaj koteeczkuuu.- rzucił zaczepnie Zayn.
-Witaj miisiaczkuuu.- pocałowałam swoją dłoń i przyłożyłam mu do policzka.
Usiadłam przy stole i zaczęłam jeść śniadanie. Po koło trzydziestu minutach śmiechu skończyliśmy.
-My będziemy musieli iść, bo mamy wywiad. Możecie obejrzeć nas dzisiaj na ViVa stacion box.- wyszczerzył się Liam.
-Spokoo...- zachichotała Oli.
Odprowadziliśmy ich do przedpokoju. Gdy poszliśmy Oli zauważyła, że Liam zostawił komórkę.
-Odniosę mu ją. Ok??- zaoferowała się.
-Luzik, ale wróć do dziesięciu minut, nawet jeśli będą cię zatrzymywać, bo mamy plan na cały dzień.- zrobiłam śmieszną minę.
-Jasne. Będę za... - spojrzała na rękę.
-Siedem minut.- dokończyła. Wyszła, a ja poszłam się wykąpać.
Po piętnastu minutach wyszłam z łazienki i ubrałam spodnie moro i luźni czarny t-shirt.
-Oli jesteś?- zawołałam, ale nie dostałam odpowiedzi. Ze zniecierpliwieniem pokręciłam głową. Stwierdziłam, że wezmę sobie nowy ręcznik i weszłam do nieużywanej sypialni na drugim piętrze, z której widoczne były sypialnie Louisa i Liama. Widać też było, prześliczną panoramę Londynu i jego obrzeży.
Podeszłam do okna chcąc pooglądać cudne widoki.
-Chyba to będzie moja sypialnia..- westchnęłam, planując przeprowadzkę do większego i przestronniejszego w gruncie rzeczy pokoju.
W tej chwili zobaczyłam ruch w ogrodzie chłopaków. Był tam podobnie jak w naszym mały zakątek z drzew. Zauważyłam srebną kurtkę Oli i brązową Liama. On ją całował! Mało tego! Obmacywał ją! Robił coś jeszcze, ale z tej wysokości nie widziałam co. Na szczęście wyrwała mu się i pobiegła ulicą w stronę domu. Usłyszałam dzwonienie do drzwi. Bardzo szybko zbiegłam po schodach i otworzyłam drzwi. Stała w nich Oli. Roztrzęsiona i zapłakana.
-Co się stało..- to nawet nie było pytanie.
-Bo..Bo... Liam..Mnie..Poca...pocałował..Tak..Bardzo...- rozszlochała się upadając na kolana.
-Spokoo...- zachichotała Oli.
Odprowadziliśmy ich do przedpokoju. Gdy poszliśmy Oli zauważyła, że Liam zostawił komórkę.
-Odniosę mu ją. Ok??- zaoferowała się.
-Luzik, ale wróć do dziesięciu minut, nawet jeśli będą cię zatrzymywać, bo mamy plan na cały dzień.- zrobiłam śmieszną minę.
-Jasne. Będę za... - spojrzała na rękę.
-Siedem minut.- dokończyła. Wyszła, a ja poszłam się wykąpać.
Po piętnastu minutach wyszłam z łazienki i ubrałam spodnie moro i luźni czarny t-shirt.
-Oli jesteś?- zawołałam, ale nie dostałam odpowiedzi. Ze zniecierpliwieniem pokręciłam głową. Stwierdziłam, że wezmę sobie nowy ręcznik i weszłam do nieużywanej sypialni na drugim piętrze, z której widoczne były sypialnie Louisa i Liama. Widać też było, prześliczną panoramę Londynu i jego obrzeży.
Podeszłam do okna chcąc pooglądać cudne widoki.
-Chyba to będzie moja sypialnia..- westchnęłam, planując przeprowadzkę do większego i przestronniejszego w gruncie rzeczy pokoju.
W tej chwili zobaczyłam ruch w ogrodzie chłopaków. Był tam podobnie jak w naszym mały zakątek z drzew. Zauważyłam srebną kurtkę Oli i brązową Liama. On ją całował! Mało tego! Obmacywał ją! Robił coś jeszcze, ale z tej wysokości nie widziałam co. Na szczęście wyrwała mu się i pobiegła ulicą w stronę domu. Usłyszałam dzwonienie do drzwi. Bardzo szybko zbiegłam po schodach i otworzyłam drzwi. Stała w nich Oli. Roztrzęsiona i zapłakana.
-Co się stało..- to nawet nie było pytanie.
-Bo..Bo... Liam..Mnie..Poca...pocałował..Tak..Bardzo...- rozszlochała się upadając na kolana.
Świetny, jak wszystkie <3 Kocham waszego bloga.
OdpowiedzUsuń