Łączna liczba wyświetleń

środa, 23 stycznia 2013

Part XXIX

*Perspective by Car*
Wyrwana z transu usiłowałam zrozumieć głos buczący mi w głowie. Nagle zaczerpnęłam powietrza, jakby ktoś dusił mnie wcześniej pod wodą. Przed oczami pojawiły się ciemne plamy, spodowane chwilowym niedotlenieniem mózgu. Jeszcze kilka głębszych wdechów i byłam opanowana. Louis patrzył na mnie przestraszonym wzrokiem.
-Nic mi nie jest.. -powiedziałam do Niego i wstałam z łóżka. Wyłączyłam laptopa Oliwii i za Louise wyszłam z pokoju przyjaciółki. W salonie siedzieli i kolejno : Zayn, Niall i Liam.
-Niec mi nie jest.- powtórzyłam szeptem. Popatrzyli na mnie zdziwieni. Nie ma się co dziwić. Widać było pomnie, że płakałam, a moja twarz wyrażała głęboki szok.
-Gdzie pojechała??-rzucił cicho Zayn.
-Wróciła do Polski. Car mówi, że pojechała do rodziny. -odparł Zayn.
-Pojadę tam. -ledwo wypowiedziałam te słowa, poczułam pod powiekami łzy. Cały czas pamiętałąm krzywdy wyrządzane mi przez pijanego ojca, czy matkę, zanim odeszła.
-Nie chcę. -zaszlochałam i wtuliłam twarz w ramię siedzącego najbliżej Liama. Zdziwiony moim zachowaniem zaczął gładzić ręką moje plecy.
-Przecież Louis stoi obok Ciebie..-zaczął Niall, ale Zayn prawdopodobnie Go kopnął.
-Ale my nie jesteśmy razem. -Louisowi zadrżał głos.
-I teraz będziesz mi to wypominał??-podniosłam głowę z ramienia brązowookiego chłopaka i poczułąm jak zaczyna wypełniac mnie rozgoryczenie i złość.
-Nie, ale nie musiałaś być taka.. -urwał szukając odpowiedniego słowa.
-No jaka?? -syknęłam ostro.
-Zamknijcie się i pomyślmy co zrobimy.-groźnie rzucił Zayn.
-On ma rację. Nie potrzebnie zacząłem drążyć temat.-uciął Lou.
Fuknęłam wyniośle i podeszłąm do okna.
-Jak mam jechać, to muszę się spakować.-burknęłam niemiło.
-Ja pojadę.-wstałą z kanapy Liam.
-Bo?? Dlaczego Ty??-zdziwił się blondyn.
-Nie wiem. Bo tak. -wzruszył ramionami.
-Ale Liam. Ty nie znasz ani miasta, ani języka. Nie odnajdziesz się tam. Nie chcę nic mówić, ale to tylko kłopot. Muszę jechać ja.-popatrzyłam mu w oczy.
-To jedź ze mną.-lekko się uśmiechnął, a ja otworzyłam szeroko oczy.
-Właściwie, to mogę jechać z Tobą na jeden dzień, oddać Cię w ręce Oli i wrócić tu. -zaczęłam to rozważać.
-Możesz tez odwiedzić rodziców. I wrócilibyśmy w trójkę.-stwierdził.
-Nie!!-krzyknęłam, a chłopcy spojrzeli na mnie zdziwieni.
-Znaczy się.. Nie.-powtórzyłam normalnym tonem.
-Spokojnie. Cos sie stało?? -zmarszył brwi Lou.
-Tak. Nie. Nic.. Ja pojadę z Liamem i wrócę. Tak. To dobry pomysł.-zaczęłam mówić szybko, żeby mi nie przerwali.
-Ah tak.. To ja się jadę pakować. -Liam ruszył w stronę drzwi.
-Poczekaj. Od razu zarezerwuję lot. -pobiegłąm po mojego laptopa i parę minut później wiedzieliśmy z Liamem, że lecimy jeszcze tego samego dnia. Była godzina 16:56. Samolot wylatywał o 20:00.
-O 19;00 po Ciebie przyjadę. -rzucił Li i wyszedł. Ja słabo się uśmiechnęłam i zabukowałam także bilet powrotny. Miałam wracać o 01:30.
-Czyli będę spowrotem w Londynie koło.. -zaczęłam liczyć czas.
-Koło piątej nad ranem.-dokończył za mnie Malik.
*jakiś czas później*
Siedziałam w samolocie, nieświadomie ściskając dłoń Liama.
-Boisz się lotać??- uśmiechnął się uspokajająco.
-Nie.. Boję się spotkania z matką. -wyszeptałam.
-Dlaczego??-zapytał z ciekawością.
-Bo jej nienawidzę, za wszystkie krzywdy, które mi uczyniła.-rzuciłam mściwie.
-Co?? Oliwia mówiła, że przy waszym wylocie tutaj, twoi rodzice bardzo ciepło was żegnali.-wyglądał na mocno zdezorientowanego.
-Bo to nie byli moi prawdziwi rozdzice. Tylko rodzice Alice. Poprosiłam ich o to, bo najzwyczajniej się wstydzę. -poczułam na policzkach gorący rumieniec.
-A co się stało??-delikatnie pogładził moje włosy.
-Moja matka, wyżywała się na mnie, bo mnie nie kochała. Zostawiła mnie gdy miałam zaledwie 5 lat. Tata trzymała się przez miesiąc. Popadł w alkoholizm. Zaczął się koszmar. Gdy miałam 10 lat było fatalnie. Często próbował mnie zgwałcić, bił mnie, obwiniał za wyjazd mamy. Taka była prawda. To przeze mnie, ale nie ja byłam winna ich wpadce. Bo ja nie byłam planowanym dzieckiem. Wpadli, gdy mama miała 19 a ojciec 20 lat. Szybki ślub i poród. Niby wesoła kochana rodzinka. To było niesamowite. Potem musiałam utrzymać ojca, który  wszystko przepijał. Zmarł, kiedy miałam 16 lat. Wtedy wróciła mama. Zachowywała się tak, jakby żałowałą odejścia. Próbowała to naprawić. Ale ja jej nienawidzę i nigdy jej nie pokocham. Za dużo krzywd.-Li ani razu mi nie przerwał. Tylko delikatnie głaskał mnie dłonią po policzku. Wyczerpany płaczem w domu i opowieścią teraz zasnęłam w ramionach przyjaciela.
Ktoś lekko mnie uderzył.
-Car, wylądowaliśmy.-wyszczerzył sie Liam.
Wyszliśmy z maszyny i po chwili opuściliśmylotnisko.
-Ok. To teraz czekaj chwilę. Dzwonię po taksówkę. -wystukałąm numer na klawiaturze i po chwili siedzieliśmy w taxi.
-Jak myślisz. Co zrobi Oli??-zapytał mnie Li.
-Nie wiem.-pokręciłam głową.
-Zagraniczni?? -rzucił kierowca.
-Tylko kolega. Ja wracam do swoich.-zaśmiałam się.
Liam popatrzył na mnie z zaciekawieniem, a ja przetłumaczyłam mu wymianę zdań z kierowcą.
Także zachichotał.
Gdy zajechaliśmy, pokazałam mu dom i kopnęłam w tyłek.
-Na szczęście.- rzuciłam i pocałowałam Go w policzek.
-Pa. Zadzwoń z Londynu.-mocno mnie objął i zastukał do drzwi.
Ja siedziałam juz w taxi. Znów weszłam do samolotu i po paru minutach od startu zasnęłam.
------------------
eloo kotki!! :/ Wasza Carmen, nie ma weny. Masakra.. Ale wypociłam coś, specjalnie dla Was i mojej Oli, bo zabiłaby mnie, gdybym tego nie dodała. Poza tym coś mi obiecałą ;p
Całusy - Caroline <33

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz