*Perspective by Caroline*
Puściłam Louisa i weszłam po schodach na górę. Wprost do pokoju Oliwii. Delikatnie nacisnęłam klamkę i drzwi otworzyły się pod naporem moich palców. Na łóżku leżał pracujący laptop. Podeszłam do niego szybkim krokiem i ruszyłam padem, w celu wyłączenia wygaszacza. Niestety, był na hasło.
-Niech zgadnę.. Harry Styles -mruczałam pod nosem.
-Błąd?!?! -zdziwiłam się.
-Spróbuj "Milkshake City" -rzucił Lou, który patrzył mi przez ramię. Wpisałam słowa i znów wyskoczył error.
-Cholera.. -szepnęłam.
-Best friends.-Louis nachylił się nade mną i wpisał wyrażenie. Wstrzymałam oddech, a On wcisnął klawisz "Enter". Ze świstem wypuściłam powietrze z płuc.
-Dzięki. -powiedziałam tylko i zaczęłam przeglądać na jaki lot Oli zabukowała bilet.
-Polska.. Polska. Wyjechała do Polski.. Wróciłą do domu. Do wspomnień. Do ciepła. Do miejsca, gdzie nie miałą problemów. Gdzie każdy ją kochał. Wróciła do.. Do rodziny.. -mówiłam po polsku.
-Car. Co Ty mówisz?? -zapyta zdezorientowany Louis.
Nie słuchałam Go, tylko skupiłam się na własnych wspomnieniach. Ja nie miałam ciepłej rodziny. Matka zostawiła mnie, kiedy miałąm 5 lat. Opiekował się mną tata. Jednak załamał się po odejściu mamy i zaczął pić.Przez te lata, to ja musiałam zarabiać na siebie i ojca. Przez ten okres czasu, również przeżyłam pierwsze miłości. Było ciężko, nie powiem, że nie. Ludzie mocno mnie ranili. I to nie tylko Ci chłopcy, którzy myśleli, że jestem dziwką i pójdę z nimi do łóżka na edną noc. Na "jeden numerek". Ojciec zmarł, kiedy miałam 16 lat. Wtedy wróciła Ona.. "Ukochana mamunia". Zachowywała sie tak, jakby próbowałą naprawić wszystko co zniszczyła. Było ciężko, ale udawałam, że jest świetnie. Udawałam, że ją kocham, podczas gdy nienawidziłam jej z całego serca. To było straszne, zwłaszcza, że była jedyną osobą, która mi została. Nie miałam już babć, dziadków, cioć czy wujków. Nikogo. Tylko Ją. Dlatego wyjechałam, przy pierwszej możliwej okazji. A teraz, to wszystko wróciło. Po moich policzkach spynęły łzy.
-Ale się nie poddam. Nie teraz. Mimo, że nie mam już dla kogo walczyć, to będę silna i przyżyję. Tyle wycierpiałam, nie tylko po to, żeby umrzeć zraniona. -powiedziałam głośno i nieświadoma mocno ścisnęłam dłoń Louisa.
-Nigdy się nie poddam. -wyszeptałam. W tej chwili ocknęłam się, jak z głębokiego transu. Usłyszałam czyjś głos. Mówił jakby nie z tego pokoju. Słyszałam go w głowie..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz